Jakież było wszakże moje zdziwienie, kiedy przeczytałem w relacji, że dyrektor festiwalu w Gdyni musiał wyciąć swój wpis wraz z towarzyszącą mu debatą, bo „zaroiło się od trolli, którzy mu wypominali antypatriotyzm”. Rzecz w tym, że pod wpisem pana Oleszczyka były wyłącznie wpisy jego znajomych atakujące mnie. Ani jednego głosu złowrogiego ultrapatrioty.
I tu widać różnicę między sytuacją dawniejszą i obecną. Takie portale czy strony jak film.wp.pl były elementem przewagi jednych środowisk nad innymi. Pozwalały zmieniać rzeczywistość zawsze w jedną stronę, z rozpisanymi z góry rolami.
Dziś wprawdzie wszyscy naginają, obrzydliwie przesadzają, przebierają miarę, czasem kłamią (zawsze będę o tym pisał, także gdy rzecz dotyczy moich środowisk) ale ja poza Facebookiem mam przynajmniej miejsce, na dokładkę dość obserwowane, w którym mogę przedstawić własną wersję zdarzeń.
Nie zależę od woli Wirtualnej Polski i innych tego typu bytów medialnych. I to ta moja i innych osób moich poglądów podmiotowość najbardziej drażni i złości.
Inny przykład dotyczy już samej „Polityki”. Kilka stron po owych skargach Janickiego i Władyki pojawił się portret nowego szefa Instytutu Książki Dariusza Jaworskiego. Agnieszka Holland zdążyła go już nazwać „jakimś nieznanym panem”, i autorka reportażu podąża tą drogą. Jeden z jej rozmówców opisuje go jako „Pana Nikt”. Ton lekceważenia wobec człowieka, który zajął nieprawnie miejsce zarezerwowane po wiek wieków dla swoich, to jedna z najbardziej charakterystycznych metod tych „polemik”.
Metod nacechowanych obłudą. Dobrze wiedzieliście, kim jest Dariusz Jaworski, kiedy z nim wojowaliście około roku 2010, bo próbował zmienić jako wicenaczelny profil „Tygodnika Powszechnego”. I dobrze wiedzieliście, kim jest, kiedy atakowaliście go za to, że jako wiceprezydent Poznania zwolnił Ewę Wójciak z posady dyrektora Teatru Ósmego Dnia. Jednak kiedy obejmuje nienależne sobie miejsce, staje się natychmiast człowiekiem „nieznanym”. Nikim.
Poprzednik Jaworskiego Grzegorz Gauden był znany – najpierw jako naczelny „Rzeczpospolitej”, potem dyrektor Instytutu Książki. Pytanie o dorobek naukowy, artystyczny czy choćby dziennikarski zawisa w powietrzu, to wieloletni urzędnik norweskiego koncernu Orkla i tyle. Ale był znany bo miał od lat posadę.
Jaworski posady Gaudena nie miał (a co więcej nie miał prawa jej mieć), więc odbywa się spektakl posykiwań: Kto to jest? Spektakl mało elegancki, zaryzykowałbym twierdzenie: chamski, choć jest to chamstwo w jedwabnych rękawiczkach. Naprawdę naczytaliście się tekstów Dariusza Karłowicza i uwierzyliście, że jesteście arystokracją? Usiłujecie powtórzyć manewr z „Trędowatej”. Absurdalne i śmieszne.
Robi się to wobec człowieka, którego zdążyli też zahaczyć fundamentalni prawicowcy, bo nie jest do końca ich, przyszedł z kręgów bardziej liberalnych niż powiedzmy Fronda, a który na dokładkę jest uosobieniem kultury osobistej. Ale to przecież nie ma znaczenia. Chodzi o to, że nieuprawnieni się wdarli. A skoro tak, są chamami i można ich zwalczać po chamsku właśnie. Taka jest natura tej ułomnej a chwilowo żałosnej dyskusji o obyczajach i savoir vivr’rze. Prof. Mikołejko może tego nie rozumieć, ale publicyści „Polityki” rozumieją to z pewnością.
Ich pismo próbowało odgrywać rolę groteskowej protezy arystokracji od kilkudziesięciu lat. To się zaczęło jeszcze w głębokim PRL-u. Przynajmniej prof. Władyka dobrze tamte czasy pamięta.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jakież było wszakże moje zdziwienie, kiedy przeczytałem w relacji, że dyrektor festiwalu w Gdyni musiał wyciąć swój wpis wraz z towarzyszącą mu debatą, bo „zaroiło się od trolli, którzy mu wypominali antypatriotyzm”. Rzecz w tym, że pod wpisem pana Oleszczyka były wyłącznie wpisy jego znajomych atakujące mnie. Ani jednego głosu złowrogiego ultrapatrioty.
I tu widać różnicę między sytuacją dawniejszą i obecną. Takie portale czy strony jak film.wp.pl były elementem przewagi jednych środowisk nad innymi. Pozwalały zmieniać rzeczywistość zawsze w jedną stronę, z rozpisanymi z góry rolami.
Dziś wprawdzie wszyscy naginają, obrzydliwie przesadzają, przebierają miarę, czasem kłamią (zawsze będę o tym pisał, także gdy rzecz dotyczy moich środowisk) ale ja poza Facebookiem mam przynajmniej miejsce, na dokładkę dość obserwowane, w którym mogę przedstawić własną wersję zdarzeń.
Nie zależę od woli Wirtualnej Polski i innych tego typu bytów medialnych. I to ta moja i innych osób moich poglądów podmiotowość najbardziej drażni i złości.
Inny przykład dotyczy już samej „Polityki”. Kilka stron po owych skargach Janickiego i Władyki pojawił się portret nowego szefa Instytutu Książki Dariusza Jaworskiego. Agnieszka Holland zdążyła go już nazwać „jakimś nieznanym panem”, i autorka reportażu podąża tą drogą. Jeden z jej rozmówców opisuje go jako „Pana Nikt”. Ton lekceważenia wobec człowieka, który zajął nieprawnie miejsce zarezerwowane po wiek wieków dla swoich, to jedna z najbardziej charakterystycznych metod tych „polemik”.
Metod nacechowanych obłudą. Dobrze wiedzieliście, kim jest Dariusz Jaworski, kiedy z nim wojowaliście około roku 2010, bo próbował zmienić jako wicenaczelny profil „Tygodnika Powszechnego”. I dobrze wiedzieliście, kim jest, kiedy atakowaliście go za to, że jako wiceprezydent Poznania zwolnił Ewę Wójciak z posady dyrektora Teatru Ósmego Dnia. Jednak kiedy obejmuje nienależne sobie miejsce, staje się natychmiast człowiekiem „nieznanym”. Nikim.
Poprzednik Jaworskiego Grzegorz Gauden był znany – najpierw jako naczelny „Rzeczpospolitej”, potem dyrektor Instytutu Książki. Pytanie o dorobek naukowy, artystyczny czy choćby dziennikarski zawisa w powietrzu, to wieloletni urzędnik norweskiego koncernu Orkla i tyle. Ale był znany bo miał od lat posadę.
Jaworski posady Gaudena nie miał (a co więcej nie miał prawa jej mieć), więc odbywa się spektakl posykiwań: Kto to jest? Spektakl mało elegancki, zaryzykowałbym twierdzenie: chamski, choć jest to chamstwo w jedwabnych rękawiczkach. Naprawdę naczytaliście się tekstów Dariusza Karłowicza i uwierzyliście, że jesteście arystokracją? Usiłujecie powtórzyć manewr z „Trędowatej”. Absurdalne i śmieszne.
Robi się to wobec człowieka, którego zdążyli też zahaczyć fundamentalni prawicowcy, bo nie jest do końca ich, przyszedł z kręgów bardziej liberalnych niż powiedzmy Fronda, a który na dokładkę jest uosobieniem kultury osobistej. Ale to przecież nie ma znaczenia. Chodzi o to, że nieuprawnieni się wdarli. A skoro tak, są chamami i można ich zwalczać po chamsku właśnie. Taka jest natura tej ułomnej a chwilowo żałosnej dyskusji o obyczajach i savoir vivr’rze. Prof. Mikołejko może tego nie rozumieć, ale publicyści „Polityki” rozumieją to z pewnością.
Ich pismo próbowało odgrywać rolę groteskowej protezy arystokracji od kilkudziesięciu lat. To się zaczęło jeszcze w głębokim PRL-u. Przynajmniej prof. Władyka dobrze tamte czasy pamięta.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/305484-krucjata-przeciw-chamowi-kto-sie-uwaza-w-polsce-za-arystokrate?strona=2