Dość setek śmierci na przejściach dla pieszych! Dać pieszym bezwzględną ochronę na pasach, albo te pasy zlikwidować!

fot. pixabay.com
fot. pixabay.com

Pod Sochaczewem, na przejściu dla pieszych, obok szkoły, samochód najechał na matkę z wózkiem. Dziecko zginęło. Wstrząsająca tragedia, wielkie współczucie dla dotkniętej nią rodziny.

Podobnych śmierci na pasach każdego roku jest w Polsce setki. Przejścia dla pieszych to najniebezpieczniejsze miejsca na polskich drogach. Nie nie mam pod ręką statystyki, ale zaryzykuję twierdzenie, że ludzie na pasach giną częściej, niż przy przechodzeniu w miejscach niedozwolonych.

I wiele przypadków śmierci na pasach kończy się nieodpowiedzialnością kierowców i zwaleniem winy na pieszego, że wtargnął. Pieszy zaś na ogół nie jest w stanie udowodnić, że nie wtargnął, zwłaszcza gdy nie żyje. W polskim systemie bezpieczeństwa przejścia dla pieszych to pułapka. Pieszy niby ma pierwszeństwo, ale dopiero gdy wejdzie na pasy. A gdy wejdzie i zostanie potrącony, to mu się zarzuca, że wtargnął.

W ubiegłej kadencji Sejmu przepadł projekt, żeby pierwszeństwo miał pieszy nie tylko znajdujących się już na pasach, ale również ten, który oczekuje na wejście. Moim zdaniem stało się bardzo źle, że ten projekt odrzucono i sugeruję, by niezwłocznie do niego wrócić.

Przejścia dla pieszych mają sens tylko wtedy, gdy pieszy jest na pasach świętą krową. Tak jak jest w Londynie, w Paryżu, w Luksemburgu i w większości cywilizowanych miast. Kierowca wie, że jak potrąci kogoś na pasach, to nie będzie dla niego zmiłuj, zero usprawiedliwień! Wobec tego kierowcy ustępują pieszym w każdej sytuacji. Tam nie ma dyskusji - pieszy wtargnął na pasy czy nie wtargnął. Kierowca potrącił, znaczy kierowca wtargnął.

Jeśli bezwzględne pierwszeństwo pieszych w obrębie przejść jest kwestionowane, to już lepiej te przejścia w ogóle zlikwidować i uznać, że pieszy nie ma pierwszeństwa nigdzie, niech niech szuka tunelu albo kładki lub niech czeka do nocy, aż samochodów będzie mniej, wtedy może jakoś przejdzie. Obecne zasady, dające pieszym iluzję, złudzenie pierwszeństwa, tylko prowokują śmierć.

Dawno temu znalazłem się na ruchliwej ulicy w Kairze. Tam nie było żadnych oznaczonych przejść i zasada przynajmniej była jasna - nie licz na nic, stój i czekaj, aż będzie jakaś luka, wtedy pruj i pamiętaj - walczysz o życie, nikt ci bezpieczeństwa nie gwarantuje. Stałem tak pół godziny i nie widziałem dla siebie szansy, a stara Egipcjanka obok wyczekała moment, po czym ruszyła jak rakieta, przebiegła i przeżyła.

Podobało mi się to, że przynajmniej zasada była prosta - przechodź gdzie chcesz, ale ratuj się sam. U nas są pasy z pozornym pierwszeństwem dla pieszych, tylko że setki ludzi mających to pierwszeństwo ginie.

Dość, naprawdę dość setek śmierci na przejściach dla pieszych. To może zmienić tylko bezwzględne i bezwzględnie egzekwowane pierwszeństwo pieszych. A nawet nie pierwszeństwo, bo ktoś słusznie zauważył, że wielu mających pierwszeństwo spoczywa na cmentarzu. Chodzi raczej o bezwzględną ochronę pieszych (jako słabszych uczestników ruchu) i o domniemanie winy kierowcy, który potrącił pieszego na pasach, domniemania, które mogą obalić tylko nadzwyczajne okoliczności. Tak, jak to jest w cywilizowanym świecie.

I tylko taka radykalna zmiana wymusi na kierowcach ostrożność przy przejeżdżaniu przez przejścia dla pieszych, ostrożność, której brak kosztuje ludzkie życie, tak jak życie tego dziecka pod Sochaczewem.

Proszę rządzących o refleksję w tej sprawie.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.