Prezydencki projekt ustawy o frankowiczach ciosem dla kredytobiorców

fot. PAP/Rafał Guz
fot. PAP/Rafał Guz

Reakcja inwestorów bankowych na przedstawione we wtorek przez kancelarię Prezydenta RP i Narodowy Bank Polski założenia planu restrukturyzacji kredytów frankowych graniczyła z euforią. I nic dziwnego. Indeks Banków Frankowych (wchodzą do niego banki, które najbardziej złupiły Polaków na kredytach denominowanych we frankach szwajcarskich: PKO BP, BZ WBK, Millennium, mBanku i Getin Noble Banku) zyskał na wtorkowym zamknięciu 13,4 proc., sięgając 240 punktów. Nastąpiło odbicie się od dna i wyście z dołka. Od 2014 IBF stracił bowiem 59,6 procent wartości. Mało tego. Na wczorajszej, gwałtownej zwyżce kursów tej piątki inwestorzy mogli zarobić setki milionów jak nie miliardy złotych.

Szkoda, że nikt z Kancelarii Prezydenta nie podzielił się informacjami o najnowszym projekcie ustawy frankowej. Sam bym zainwestował i po jednym dniu byłbym 15-20 procent „do przodu”.

Analitycy przewidują, że jeżeli ustawodawstwo będzie dalej szło w tym kierunku, to w ciągu kilku lat banki z nawiązką odrobią całość strat z frankowej bessy. Brawo panie prezydencie. Dogodził pan bankierom, choć sądząc ze sposobu w jaki zarabiali oni pieniądze, właściwszym słowem powinno być „banksterom”. A co frankowicze? Zostali wystrychnięci na dudka lepiej niż za rządów Platformy Obywatelskiej. I w tym przypadku ta totalna opozycja po raz pierwszy ma rację.

Przymusowego, ustawowego przewalutowania nie będzie. O kursie z dnia wzięcia kredytu należy zapomnieć. Ale w ustawie zapisano, że „nadzorca rynkowy poprzez zwiększenie wymogów ostrożnościowych, dotyczących portfela kredytów walutowych oraz rekomendacje na bankach zostanie <<wymuszone>> negocjowanie z klientami rozwiązania problemu”.

Potwierdza to europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk - A więc do przewalutowania tzw. kredytów frankowych dojdzie, bo bankom będzie się to bardziej opłacało, niż wypełnienie wyraźnie podwyższonych wymogów kapitałowych, przy czym proces takiego przewalutowania będzie musiał odbywać się za zgodą samego zainteresowanego czyli kredytobiorcy. Niezłe. Już widzę te banki, jak będą negocjować z klientami kurs przewalutowania. Zastosują całą gamę środków nacisku (od ponownego sprawdzenia wartości zabezpieczenia kredytu, aż do groźby wypowiedzenia umowy), by pozbyć się toksycznych produktów w szwajcarskiej walucie po jak najniższych kosztach.

Przecież wszyscy wiemy, że bez dobrego (czytaj drogiego) prawnika klient ma takie szanse w rozmowach z bankiem jak człowiek z parkinsonem w grze w bierki. Będzie tylko oddanie spreadu, czyli różnicy pomiędzy ceną kupna i sprzedaży waluty obcej, a to przecież w stosunku do wzrostu kwoty zadłużenia są grosze.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.