Skandaliczny wyrok dla Zygmunta Miernika: "W końcu znalazł się ktoś, kto właściwie potraktował pseudo wymiar sprawiedliwości"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. youtube.com
fot. youtube.com

Z czasów III RP zostały w mojej pamięci trzy stwierdzenia klucze. Bazując na nich ośrodki kształtowania opinii społecznej skupione wokół Adama Michnika i jego „Gazety Wyborczej” budowały okrągłostołową propagandę. Te hasła powtarzały w kółko i przy każdej okazji tzw. autorytety, z których część, jak np. Andrzej Szczypiorski czy ksiądz Michał Czajkowski, okazała się czasem tajnymi współpracownikami komunistycznej bezpieki.

Hasła te to: „pacta sunt servanta” przypomniane przez Bronisława Geremka, „o zmarłych nie mówi się źle” i „wyroków sądów się nie komentuje”. Wszystkie trzy sentencje miały wspólny mianownik. Służyły części elit solidarnościowych, które w symbiozie z komunistami tworzyły III RP do kneblowanie ust krytykom niesprawiedliwości, będącej konsekwencją porozumienia okrągłostołowego.

Geremkowskie umowy są święte. Symbolizowały wykluczenie z debaty publicznej jakiejkolwiek dyskusji nad postanowieniami umów w Magdalence i przy Okrągłym Stole. Powiedzenie „o zmarłych nie mówi się źle” wyciągano niczym królika z kapelusza, kiedy zmarł jakiś komunistyczny święty i chowano go z honorami na Powązkach, podczas kiedy zasłużeni działacze byłej „Solidarności” musieli zadowalać się zwykłym pochówkiem na lokalnych cmentarzach. I wreszcie - „wyroków sadów się nie komentuje”. Używanie tej sentencji chyba najbardziej krzywdziło poczucie sprawiedliwości, kiedy taka kreatura jak Stanisław Kociołek - kat Trójmiasta - została uniewinniona z zarzutu kierowniczego sprawstwa zabójstwa robotników w Gdańsku podczas wydarzeń Grudnia 1970 roku.

Nawiasem mówiąc, też spoczął na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach. Leży nieopodal płk Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. W jego przypadku modelowo zagrały aż trzy sentencje na raz. U ludzi przyzwoitych, dochowujących wartości, krew się gotowała.

Ale cóż mogli zrobić kiedy medialny mainstream wmawiał im, że tak jest dobrze i idźmy do przodu nie rozdrapując starych ran. Kolejny proces i kolejna farsa w postokrągłostołowym duchu. Wyrok niezawisłego sądu: 2 lata w zawieszeniu po kilkunastu latach procesu dla Czesława Kiszczaka. Zarzut – odpowiedzialność za śmierć niemal 100 ludzi.

W dodatku sędzia Anna Wielgolewska chciała utajnić rozprawę szefa polskiego GPU prawdopodobnie z intencją nie wzbudzania niezdrowych emocji w społeczeństwie. W końcu znalazł się Zygmunt Miernik, działacz byłej „Solidarności”, internowany w czasie stanu wojennego na 4 miesiące, dziś reprezentujący ruch „Niezłomni”, który w swojej bezsilnej wściekłości cisnął tortem w wychodzącą z sali przewodniczącą.

CZYTAJ TAKŻE: TYLKONAS. Zygmunt Miernik idzie do więzienia. Aż na 10 miesięcy. Za rzucenie tortem w sędzię podczas procesu Kiszczaka… „Ogłoszę strajk głodowy”

Czytaj dalej na następnej stronie

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych