Ks. Isakowicz-Zaleski przeciwstawia ofiary z Wołynia ofiarom Rosjan. To czysty absurd!

fot. wPolityce.pl/TVP/Twitter
fot. wPolityce.pl/TVP/Twitter

Do tej pory starałem się pisać dobrze o księdzu Tadeuszu Isakowiczu-Zaleskim. I z powodu szacunku dla wielu jego dokonań (wspierałem jego idealistyczną batalię na rzecz lustracji w Kościele). I także z powodu zrozumienia dla jego krucjaty na rzecz upamiętnienia Wołynia.

Miałem do jej politycznej otoczki tysięczne zastrzeżenia. To nie jest prawda, że da się ją rozdzielić od stosunku do współczesnej Ukrainy – raz po raz wyznawcy poglądów księdza wzywali aby nie wydawać polskich pieniędzy na wspieranie „banderowców”, czyli dzisiejszego państwa ukraińskiego. Ja sam bywałem przez tych wyznawców wyzywany jako rzekomy sympatyk banderowców. Bywałem zresztą wrzucany do jednego worka z takimi postaciami jak marszałek Kuchciński, wicemarszałek Terlecki, czasem sam Kaczyński. Tylko dlatego, że mówiliśmy: trochę spokojniej.

Niemniej biłem się na dwa fronty – także z tymi którzy pisali, że nie ma po co pamiętać o Wołyniu, bo to koliduje z polską racją stanu. Nie pamięta się po coś, to stan emocji, a z drugiej powinność każdej wspólnoty. Rozgoryczenie na pozostawienie wołyńskiej masakry gdzieś na marginesie głównych narracji o krzywdzie – z rąk Niemców i Sowietów – popychało takich ludzi jak ksiądz Tadeusz do coraz gwałtowniejszych wystąpień.

Wypowiadałem się początkowo przeciw dacie 11 lipca jako dniu męczeństwa kresowian, podobnie zresztą jak polski rząd. Potem doszło do wahnięcia nastawienia i wobec powszechności tego werdyktu nie ma co się awanturować. Zwłaszcza, że to było ludobójstwo. Wypowiedzi tych polskich komentatorów, którzy tak jak prezes ukraińskiego IPN relatywizują to pojęcie, mówią o jakiejś symetryczności win, bo AK dokonywała odwetowych akcji, bo formowano oddziały samoobrony, to kuriozum.

Kiedy jednak zobaczyłem wpis ks. Isakowicza na Twitterze, włosy mi stanęły dęba na głowie. „11 Lipca nie 17 Września” powiadomił triumfalnie. Chodziło o to, że PiS miał początkowo pokusę, aby właśnie 17 września uczynić ową symboliczną rocznicą. Wychodząc z założenia, że od tego momentu zaczęły się wszystkie dalsze nieszczęścia mieszkańców przedwojennych polskich kresów.

No dobrze. Ale dlaczego na obrazku dodanym przez ks. Isakowicza do jego wpisu cyfry i litery składające się na „17 września” zamalowane są barwami narodowymi… Ameryki. To Amerykanie wymyślili nieszczęście przesławnego sowieckiego „noża w plecy”? I nieszczęścia setek tysięcy Polaków eksterminowanych po tej dacie przez sowieckie państwo? Według propagandy stalinowskiej z pewnością. A według samych Polaków?

Dalszy ciąg na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.