Twierdzenie, że premier ma zarabiać mniej od telewizyjnego reportera to pogarda dla własnego państwa

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Prawo i Sprawiedliwość chce podnieść zarobki prezydenta, wicepremierów, ministrów, wiceministrów i wojewodów.

W mediach larum i płacze. Że wielki, wielki skandal.

A ja uważam, że skandalem są obecne zarobki. Na rękę premier rządu dostaje ok. 11 tys. złotych. Wicepremierzy po niespełna 9 tys., ministrowie 8,5 tys. zł.

Rozumiem emocje zwykłych obywateli, zarabiających często - choć też nie zawsze - wielokrotnie mniej. Ale oburzenia dziennikarzy zaakceptować nie mogę.

Nie bądźmy hipokrytami - bardzo wielu pracowników mediów zarabia więcej. Część - wielokrotnie więcej.

Naprawdę chcemy mieć państwo, w którym WICEPREMIERZY zarabiają 9 tyś. złotych? A wiceministrowie - często de facto rządzący wielkimi sektorami - mniej niż 7 tys. złotych? Jest przecież oczywiste, że w sektorze prywatnym dostaną dużo poważniejsze pieniądze. Na dzień dobry. Całe otoczenie polityki - a więc biznes, spółki skarbu państwa, świat PR, media - zarabia dużo, dużo więcej niż rzekomo tak bardzo rozpieszczeni politycy.

Polski nie stać na niskie zarobki najważniejszych osób w państwie. Z oczywistych względów.

To nie przyciąga najlepszych ludzi. To rwie politykę państwową. To wywołuje metodę skoczka: kontakty wyrabiam w polityce, spieniężam w biznesie. To rodzi różne pokusy. To skutkuje brakiem prestiżu państwa. To wreszcie skutkuje przesunięciem ambicji politycznych w kierunku europarlamentu. A to nasz Sejm i nasz rząd wykują naszą przyszłość, nie Bruksela.

Twierdzenie, że premier polskiego rządu ma zarabiać mniej od reportera telewizyjnego programu informacyjnego, o prezenterze nie wspominając, jest oznaką żenującego braku powagi w traktowaniu własnego państwa.

PiS decydując się na ruszenie tej sprawy działa w najbardziej podstawowym interesie państwa. Bo akurat PiS - rządzące w spółkach skarbu państwa - mogłoby ten problem ominąć tak, jak omijała PO - przez boczne transfery i inne deale.

PS. Nie szukajcie moich wypowiedzi potępiających podwyżki dla posłów czy ministrów za rządów Platformy. W 2012 roku napisałem w tygodniku „Idziemy”:

Tak, uważam, że posłom należy podnieść zarobki – być może zmniejszając jednocześnie liczbę wybrańców narodu. Także dlatego, że dziś nasi przedstawiciele zarabiają ułamek tego co europosłowie. I to Europarlament wydaje się i obecnym politykom, i kandydatom na polityków, prawdziwym rajem na ziemi. Dostać się tam i wreszcie się nasycić – oto cel. Różnica w zarobkach jest tak wielka, że nasz Sejm traci szacunek samych posłów – przestaje być miejscem ważnym, staje się najwyżej przystankiem w drodze do prawdziwej kariery. W oczywisty sposób cierpi na tym całe państwo, bo przecież Sejm to teoretycznie najważniejsze miejsce naszego systemu politycznego. Musi być miejscem prestiżowym, musi znaczyć wiele. A bez odpowiednich pieniędzy – znaczył nie będzie.

Cały felieton tu.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych