Jak wykorzystać szczyt NATO. Pierwszy krok zmieniający nasze szanse został dokonany w Warszawie

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Czy szczyt NATO w Warszawie był sukcesem? W skali ostatnich 27 lat – kontynuacją i czymś naturalnym; z perspektywy 8 lat - światełkiem w tunelu, a z punktu wodzenia ostatniego roku – niewątpliwym sukcesem. Mamy wreszcie Prezydenta i rząd, o którym można powiedzieć, że myślą polskimi kategoriami. I co ważniejsze, że społeczeństwo zaczyna ten fakt dostrzegać i rozumieć.

Jest jednak pewna rysa. Czy Barack Obama, prezydent najsilniejszego państwa na świecie, musiał upominać Polaków w sprawach demokracji? Czy nie ma jej w Polsce? Jest! Czy jest zagrożona? Nie! Musimy więc zapytać o co chodzi? Pytania nasuwają się same: czy to „Gazeta Wyborcza” z przyległościami, czy też sama opozycja ma aż takie koneksje? A może biorąc pod uwagę wyraźnie zarysowany antypolonizm na Zachodzie, jest to chęć przyłożenia Polakom za katolicyzm, za papieża, a także „za żywota”? A może jest to środek znieczulający, by rząd polski nie oponował przy zakupie amerykańskich wiatraków, czy gazu łupkowego? Rysa dlatego, że na tle niewątpliwego sukcesu obecnego rządu, jakby zza węgła czai się grupa ludzi, które opozycję rozumie bardziej po bolszewicku niż łacińsku, i zrobi wszystko, aby stanąć na gruzach tego rządu.

Rachunek sumienia

— Barack Obama swoją pierwszą kadencję zaczynał resetem z Rosją, drugą kończy batalionami pokojowymi i brygadą pancerną w Polsce, a w międzyczasie zginął Lech Kaczyński – jedyny prezydent Polski, który po 1989 r. miał wizje państwa. Reset dokonano 17.09.2009 r. Daty prawdopodobnie nie wymyślili Amerykanie, ale też nie oponowali. Wszyscy dostaliśmy w pysk.

— Dwudniowy szczyt NATO w Warszawie kończy się konferencją prasową prezydenta USA. Została ona zdominowana wydarzeniami w Dallas, ani słowa na temat ustaleń szczytu, szczegółów i prognoz.

— Szczyt jest niewątpliwym sukcesem polskiego rządu, ale nie można zapominać, że przeniesienie na teren Polski, Litwy, Łotwy i Estonii kilku batalionów nie wyrównuje dysproporcji zagrożenia oraz, że fakt ten dzieje się niemal w ostatnim momencie rządów Obamy, a więc w obliczy nieznanych decyzji przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. W dyplomacji i polityce wypełnienie zobowiązań musi być pilnowane z taką sama determinacją, jak wcześniej prowadzone negocjacje. To reguła.

— W tydzień po spotkaniu w Warszawie ma odbyć się spotkanie NATO – Rosja, podczas którego będzie brany pod uwagę całokształt stosunków amerykańsko-rosyjskich. Rosja nie zrezygnuje z Ukrainy, tak samo, jak Niemcy z Polski. Dla Amerykanów wydarzenia w Azji i Syrii są ważniejsze niż w Europie Środkowo-Wschodniej.

— W Europie Zachodniej, ale również w niektórych państwach Europy Środkowej, ciążenie ku Rosji ma wymiar gospodarczy i strategiczny. Rozmowy „z drugiej linii frontu” będą zawsze prowadzone na poziomie „dogaworu”. W tym „dogaworze”, jak dotąd padaliśmy ofiarą i zawsze zostawaliśmy osamotnieni. Dziś linia graniczna choć leży na Bugu, ma formę pasa pomiędzy Niemcami a Rosją. Ulokowanie kilku batalionów na granicy obecnej UE, ma charakter zaznaczenia swojego terytorium i podkreśla gospodarczą dominację niemiecką na tym obszarze. Innymi słowy, jest to taka forma nowego traktatu lokarneńskiego. Zabezpiecza on wprawdzie granice zewnętrzne, ale otwiera wewnętrzne – np. na emigrantów (Obama mówił o nich wystarczająco dużo).

— warto zauważyć, że gwarancji wschodniej flanki NATO, jak dotąd, deklaratywnie udzielili tylko Amerykanie, których sztab będzie stacjonował w Polsce. Może to być również odpowiedź na plany rosyjsko-niemieckiego połączenia Rosji z UE, które uderzają bezpośrednio w USA (na ten temat pisałem kilkakrotnie).

Tych zależności jest oczywiście więcej.

Czy przełom?

Polacy będąc pod zaborami, w każdym spotkaniu z carem, chcieli widzieć przełom. W zaborze pruskim było inaczej, cesarza można był pozwać do sądu, ale sam cesarz nie spotykał się z poddanymi, a o założeniu wyższej uczelni, nie mogli nawet pomarzyć. Przełom nastąpił dopiero pod Warszawą w 1920 r., kiedy cara już nie było. A więc czy w Warszawie nastąpił przełom? W perspektywie regionalnej i krótkiej, niewątpliwie był. Jeżeli natomiast spojrzymy w kontekście polityki światowej, to mamy do czynienia nie z przełomem, lecz z ustawieniem pionków na szachownicy i wyznaczeniu im ról. Nie inaczej jest z muszkieterowym okrzykiem: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. NATO dysponuje wielokrotną przewagą w sprzęcie wojennym, ale po pierwsze tę różnicę łatwo zniwelować za pomocą bomby atomowej, a po drugie, Rosja jest świadoma, że ma do czynienia z państwami demokratycznymi, w których czas na decyzje ma czasami wymiar boski. Wobec Chin zachowuje się zupełnie inaczej.

Tak więc, jak zwykle pozostajemy sami wobec skutków swoich wcześniejszych decyzji, bez względu na opcje. I teraz od rządu zależeć będzie czy wykorzysta ów parasol NATO-wski i zbuduje silną polską gospodarkę i polską armię, czy też ulegnie naciskom i poprzestanie na gwarancjach i podporządkowaniu się Niemcom i Amerykanom? Stawka jest wielka.

Co robić?

Z geopolitycznego punktu widzenia, terytorium pomiędzy Niemcami a Rosją ma charakter obrotowy. W chwili obecnej obszar ten praktycznie podzielony został przez międzynarodowe bataliony pokojowe. Ukraina jeszcze się broni, ale Polska gospodarczo została już podporządkowana Niemcom, a więc swoją pracą wzmacnia to państwo. Ale skoro Amerykanie, za pomocą NATO, przejęli inicjatywę w Polsce, to znaczy, że strategiczny ruch został wykonany. Niemcy nie mogli tego zrobić, ale Amerykanie, ze względu na polskie sympatie, rąk związanych nie mają. Odblokowano więc możliwości rozwojowe w Polsce, ale teraz muszą one służyć przede wszystkim Amerykanom. Przejęcie tak newralgicznego miejsca, jakim jest Polska, może oznaczać, że siły europejskie w porozumieniu z Rosją, mogą zostać skierowane przeciwko Chinom. Za możliwość rozwoju Polacy mają szansę ponownie znaleźć się w Mandżurii. Czy mamy jakies wyjście?

Na tym świecie każda rywalizacja może prowadzić do wojny: gospodarcza, ideologiczna, nawet religijna. Dzisiejsze czasy nie są wyjątkiem, ale ze względy na skale problemu, zawierają w sobie wszystkie warianty.

Co mogą Polacy?… Mają dużą szansę zapobiec wybuchowi nowej wojny oferując mediację pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi… Na pierwszy rzut oka brzmi to nieco po wariacku. Ale warto rozważyć, czy ścisłe związki gospodarcze Polski z Chinami na terenie naszego kraju, mogą zachęcić Amerykanów do przyjęcia tej mediacji? Idealnym bowiem rozwiązaniem byłby NATO-wski parasol i produkcja polskich wyrobów na chiński rynek. Argument gospodarczy, jak na razie mamy słaby, ale za to można go wzmocnić argumentem geopolitycznym. Polska w ten sposób wzmocniłaby się z obu stron. W okresie pokoju takie rozwiązanie było by niemożliwe, ale w tak rozchwianym świecie, jak dziś, niemożliwe może stać się realne. Na obszarze zgniotu, na którym zmuszeni jesteśmy żyć, odwaga myślenia i realizacji jest warunkiem przetrwania. Pierwszy krok zmieniający nasze szanse został dokonany w Warszawie.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.