NASZ WYWIAD: Ekspert niemieckiego MON: „Berlin nie blokuje wzmocnienia wschodniej flanki. Solidarność z sojusznikami to element niemieckiej racji stanu”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Pietruszka
Fot. PAP/Pietruszka

Niemcy bardzo zaangażowały się we wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu, oczywiście w ramach realnych możliwości. To, że Niemcy, a nie Francja, będą dowodziły jednemu z tych batalionów, pokazuje, że Berlin niczego nie blokuje, a nawet wręcz przeciwnie

— mówi w rozmowie z portalem „Polityce.pl Karl-Heinz Kamp, przewodniczący Federalnej Akademii ds. Polityki Bezpieczeństwa (BAKS), podległej niemieckiemu ministerstwu obrony.

wPolityce.pl: Jak ocenia pan dotychczasowy przebieg szczytu? Wyznaczone cele dało się osiągnąć?

Karl-Heinz Kamp: Mogę z pewnością powiedzieć, że to jeden z najbardziej treściwych szczytów NATO w przeciągu ostatnich 20 lat. Oczywiście okoliczności, które doprowadziły do tego szczytu są przykre, ale zapadnie tu więcej decyzji, a w zasadzie już zapadło, niż na jakimkolwiek szczycie Sojuszu na którym byłem. A byłem na kilku.

Mówi pan o przykrych okolicznościach. One były już znane przed ostatnim szczytem w Newport, w Walii. Mimo to nie przyniósł on takiego przełomu. Młyny NATO mielą powoli? Czy poprzedni polski rząd zlekceważył sprawę?

Nie zgadzam się z tym. Szczyt w Walii odbył się niedługo po wyraźnej zmianie polityki Rosji na bardziej rewanżystyczną. Aneksja Krymu przez Rosję została wówczas przez uczestników szczytu surowo potępiona. O wiele bardziej surowo niż się spodziewałem. Niż ktokolwiek się spodziewał. Wtedy nie było jeszcze wiadomo, czy to chwilowe pogorszenie pogody, używając meteorologicznej analogii, czy trwała zmiana klimatu. Dziś wiemy, że to trwała zmiana klimatu, więc możemy podjąć odpowiednie kroki. Nie chciałbym oceniać poprzedniego rządu w Warszawie i jego decyzji. To mi nie przystaje. Cieszy mnie, że tu, w Warszawie, decyzje zapadają tak jednogłośnie. Myślę, że Putin się przeliczył, i to aż dwa razy. Po pierwsze jeśli chodzi o reakcję NATO, już wtedy w Walii, gdy Sojusz jednoznacznie podkreślił, że aneksja Krymu nie jest bagatelą. Niespełna 2 lata później reakcja jest jeszcze silniejsza: Sojusz wzmacnia wschodnią flankę. Solidarność jest silniejsza niż kiedykolwiek.

Z Niemiec było słychać różne tony. Szef MSZ Frank-Walter Steinmeier wyśmiał manewry NATO Anakonda-16, nazywając je paradami czołgów. Rzekomo to Berlin blokował także ustanowienie w Polsce stałych baz Sojuszu, o co nasz rząd zabiegał. Niesłusznie Polacy mają wątpliwości co do solidarności Berlina?

To całkowita bzdura. W lutym 2014 r. na konferencji bezpieczeństwa a Monachium pani kanclerz Angela Merkel wyraźnie podkreśliła, że Niemcy zamierzają odegrać bardziej aktywną rolę w NATO i przejąć większą odpowiedzialność za sytuację międzynarodową. Wtedy nikt za bardzo w to nie wierzył, w międzyczasie stało się to jednak rzeczywistością. Niemcy bardzo zaangażowały się we wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu, oczywiście w ramach realnych możliwości. To, że Niemcy, a nie Francja, będą dowodziły jednemu z tych batalionów, pokazuje, że Berlin niczego nie blokuje, a nawet wręcz przeciwnie. Za tydzień niemiecki MON wyda nową Białą Księgę, w której widnieje zdanie: „Solidarność z sojusznikami to element niemieckiej racji stanu”. Chciałbym zobaczyć Białe Księgi innych państw NATO, czy zwierają podobne stwierdzenie. Bardzo w to wątpię. Polacy powinni to mieć na uwadze. To Kanclerz Merkel zresztą nalegała na podtrzymaniu sankcji wobec Rosji. To, co mówi pan Steinmeier, to element walki wewnętrznej, ale to urząd kanclerski decyduje o polityce Niemiec, a nie pan Steinmeier. Czego Berlin jednak chce, to, aby obok odstraszania był także dialog. Niektóre kraje Europy Wschodniej zbyt szybko zamknęły kanały komunikacji z Kremlem.

Na szczycie NATO rozmawiała Aleksandra Rybińska

Historyczny szczyt NATO w Warszawie. Szef MON: „To najważniejszy szczyt o przełomowym znaczeniu dla bezpieczeństwa Polski, Europy i świata”. RELACJA

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych