Trwa walka o Czerwiec 56. Uroczystości w tym roku były skandaliczne. Mieliśmy do czynienia z przekroczeniem norm, pohańbieniem święta

4 lipca Telewizja Poznań wyemitowała debatę pod tytułem „Obrona Czerwca 1956”. Obchody 60 rocznicy zostały zakłócone przez zinstrumentalizowanie ich do doraźnej walki politycznej. Działacze KOD-u już 26 czerwca, zorganizowali marsz „Droga do wolności” nawiązujący do marszu z 56 roku. Na czele pochodu szedł prezydent Jacek Jaśkowiak. Kilka działaczek KOD-u przebrało się za robotnice.

Można było pomyśleć, że oto idzie grupa rekonstrukcyjna a nie polityczna manifestacja. W ramach obchodów miała się pojawić na poznańskim Starym Rynku instalacja znakomitego artysty sztuk wizualnych Jerzego Kaliny, który w czerwcu w Poznaniu ma właśnie indywidualną wystawę. Miał to być przewrócony czołg T-54, najczęściej używany czołg przez wojska Układu Warszawskiego. Była to replika pracy z 1990 roku, z Pragi czeskiej pt. Wańka-wstańka. Ale nie pojawiła się. Nie wydano na to zgody.

A pisma w tej sprawie do władz miasta były przekierowywane a to do plastyka miejskiego a to do zarządu dróg miejskich. Jak jeden wyraził zgodę to drugi miał obiekcje. W każdym bądź razie stworzono zamieszanie, żeby dzieło nie pojawiło się w przestrzeni miasta. Zarząd dróg miejskich użył argumentu, że ustawienie czołgu, będzie rozpraszało uwagę kierowców, co może to spowodować wypadek. Ciekawy argument. Kierowcy to mali chłopcy. Wielkie reklamy damskiej bielizny to drobiazg w porównaniu z czołgiem z długą lufą, jako czynnikiem rozpraszającym uwagę kierowców!

Poznański Czerwiec 56 pacyfikowało ponad trzysta czołgów. Czy mogło był lepsze upamiętnienie tego wydarzenia jak właśnie takie symboliczne dzieło sztuki Jerzego Kaliny? Gdzie są zwykle tak głośne, wręcz hałaśliwe, gdy łamana jest wolność twórcza, środowiska artystyczne? A mamy tu do czynienia z cenzurą i nie sposób inaczej tego wytłumaczyć jak sentymentem za komunizmem.

Zresztą w rozmowie z prezydenckim ministrem prof. Krzysztofem Szczerskim, proszącym o wpuszczenie orkiestry wojskowej na plac Mickiewicza, dyr. gabinetu Prezydenta Jaśkowiaka Andrzej Białas, motywując odmowę zgody na pojawienie się orkiestry wojskowej, która miała odegrać hymny polski i węgierski, powiedział, że w poznańskim Czerwcu 56 brało udział także wojsko polskie, choć po niewłaściwej stronie. To nie było dla urzędnika wojsko sowieckie, tylko wojsko polskie. Nic dodać nic ująć.

Dziesięć lat temu obchody 50 rocznicy przebiegały spokojnie, mimo że przemawiał nielubiany przez Poznaniaków Prezydent Lech Kaczyński. Za przebieg uroczystości z okazji 60 rocznicy odpowiedzialny był gospodarz, czyli prezydent miasta. Uroczystości w tym roku były skandaliczne. Ustawiono barierki, których nigdy przedtem na obchodach nie było. Mieliśmy do czynienia z przekroczeniem norm, dobrych obyczajów, pohańbieniem święta. Nie było flagi węgierskiej, asysty wojskowej do składania wieńców. Kompania honorowa na lotnisku była przy powitaniu, później już nie, zatem prezydent Węgier mógł poczuć się dziwnie.

Nie został też podczas oficjalnych uroczystości odegrany hymn węgierski, co jest złamaniem protokołu dyplomatycznego. Można było odnieść wrażenie, że zarówno Prezydent Duda jak Prezydent Węgier byli persona non grata. Prezydenci Węgier mają odtąd prawo omijać Poznań szerokim łukiem. I to jest rzeczywiście groźne, gdy władze samorządowe sabotują politykę zagraniczną własnego państwa, a coś takiego zrobiły władze miasta Poznania.

Ponadto zaproszenie Lecha Wałęsy, biorąc pod uwagę jak były Prezydent jest kontrowersyjną postacią polskiej polityki, także było działaniem mających na celu zrobienie z rocznicy politycznej awantury. Środowisko KOD-owców, gdzie mogło snuło analogie między tym, co jest teraz a totalitarnym komunizmem sprzed lat, zatracając jakikolwiek poczucie proporcji. Żartując, mógłbym nawet w to uwierzyć, gdybym nie widział wśród przeważnie starszych entuzjastów KOD-u, wielu miłośników minionego ustroju.

*To bardzo zgrabne odwrócenie znaczenia Czerwca 56 roku, rodzaj „montażu” wykorzystującego antynarodowe, antyklerykalne nastroje a więc to, co było osnową ideologiczną komunizmu. Powstanie robotników miało charakter narodowy a rola czynnika religijnego ogromna, była i jest bagatelizowana. A zatem cały czas trwa walka o Czerwiec 56, stąd inicjatywa TVP Poznań zorganizowania debaty „Obrona Czerwca 56”, bo Czerwiec 56 jak się okazuje, wymaga obrony.8

Niezwykle ciekawa była podczas debaty wypowiedź byłego ambasadora Węgier Alosa Engelmayera, który na pytanie jak Muzeum Terroru w Budapeszcie, powstałe w inicjatywy Viktora Orbana, „pracuje” nad utrwalaniem pamięci i tożsamości narodowej, mówił o tym jak środowiska liberalno-lewackie organizowały w okolicach tego budynku, koncerty z niewyszukaną muzyką, po to, by obniżać rangę tego miejsca.

Ekscesy na Krakowskim Przedmieściu wywołane przez PO, a głównie przez ex Prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2010 roku, to ten sam element układanki ideologicznej. Walczy się z tym, co wzmacnia tożsamość narodową, bo kategoria narodu kojarzy się „nowoczesnym” liberałom z nazizmem. Okazuje się, że resortowe dzieci i wnuki to „dziedzictwo” wszystkich państw postkomunistycznych.

*Nie jesteśmy więc odosobnieni i wyjątkowi na tle innych państw europejskich. Z drugiej strony trudno dziwić się, że Poznaniu uroczystości wyglądały tak ja wyglądały, gdy dla dziennikarzy największej regionalnej gazety „Głosu Wielkopolskiego”, nota bene powstałego w lutym 1945 roku, autorytetem w dziedzinie Czerwca 56 jest dr Łukasz Jastrząb, autor pracy o Czerwcu 56 opartej głównie na ubeckich źródłach.8

We wstępniaku do magazynu poświęconego Czerwcowi 56, Krzysztof Smura, dziennikarz tej gazety, napisał ciekawe zdania. Opisuje on generała Wsiewołoda Strażewskiego dowódcę Śląskiego Okręgu Wojskowego, który tłumił powstanie. Stwierdził on, że Poznań to był taki mały Stalingrad. Generał miał na myśli walki, w których brał udział.

Pomyliły mu się jednak strony, bo tym razem, to on był hitlerowcem podbijającym suwerenne zbuntowane miasto. To on organizował grupy żołnierzy wybijających gniazda oporu. To on był tłumiącym wolnościowy zryw w imię martwej idei, przy pomocy dziesiątek czołgów i tysięcy żołnierzy

Otóż nic się Panu generałowi nie pomyliło. Jak walczył w hitlerowcami to był wysokim oficerem stalinowskiego reżimu, którego natura była bliźniacza do natury nazizmu. Zatem skąd to przypuszczenie, że mu się coś pomyliło? To po pierwsze. A po drugie, co jest tą „martwą ideą” w imię której zabijał? Tego nam piszący nie tłumaczy. W domyśle idea komunizmu. Jeśli wtedy, w 1956 roku była martwa, to znaczy że kiedyś była żywa? A gdy była żywa, to można było w jej imię zabijać, bo taki wniosek można wysnuć?

Otóż ta idea w państwie totalitarnym, od sam samych początków istnienia tej struktury czyli roku 1917, zawsze była tylko narzędziem panowania i niczym więcej i przeciw niej wystąpili robotnicy poznańscy.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.