Koniec z "zawiasami" i "niską szkodliwością społeczną". PiS chce zaostrzenia kar za bestialstwo wobec zwierząt. Mała "dobra zmiana", która naprawdę cieszy

Fot. Fratria
Fot. Fratria

Wielokrotnie narzekałam, prywatnie i publicznie, że robiąc generalną „dobrą zmianę” PiS chadza mocno na skróty w sprawach mniejszej wagi, że często tam gdzie nie spodziewa się kamer - bałagani albo zwyczajnie nawala. Ale przynajmniej raz mogę pochwalić ekipę Beaty Szydło - za sprawę może drugoplanową ale dobrą ważną i potrzebą.

W ub. tygodniu ministerstwo sprawiedliwości ogłosiło, że zamierza zaostrzyć kary za znęcanie się nad zwierzętami. To dopiero zapowiedź. Ale bardzo się cieszę, że taki temat znalazł się w ministerialnej agendzie.

Zmiany mają być czytelnym sygnałem zarówno dla „zwykłych” ludzi, jak i wymiaru sprawiedliwości, że skończył się czas, kiedy bestialstwo wobec zwierząt traktowano jako czyn o „niskiej szkodliwości społecznej” i rutynowo albo sprawy umarzano, albo kończono je wyrokami „w zawiasach”.

Osoby zdemoralizowane, wykazujące się szczególnym okrucieństwem wobec zwierząt, powinny trafić do więzienia. Wysyłamy dzisiaj jasny sygnał: zero tolerancji dla tego typu zwyrodnialców

-– mówił na konferencji prasowej Sekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Patryk Jaki.

Kto jest okrutny w stosunku do zwierząt, ten nie może być dobrym człowiekiem

-– dodał, cytując Arthura Schopenhauera. 

Nic dodać nic ująć.

Może tylko dla porządku przypomnijmy, że ministerialne plany obejmują:

Zwiększenie kar za zabijanie zwierząt i znęcanie się nad nimi z 2 do 3 lat pozbawienia wolności. W przypadku dokonania tego ze szczególnym okrucieństwem, kara wzrośnie do 5 lat.

Wprowadzenie  obligatoryjnego, a zatem nieuchronnego dla sprawcy orzekania przez sąd nawiązki, w wysokości od 1.000 zł do 100.000 zł, na cel związany z ochroną zwierząt.

Zmiany dotyczące zakazu wykonywania zawodów związanych z kontaktem ze zwierzętami. Fakultatywne będzie orzeczenie takiego zakazu przy podstawowym typie czynów karalnych popełnianych na zwierzętach. Natomiast obligatoryjne -  przy znęcaniu się ze szczególnym okrucieństwem.

Pamiętają państwo sprawę psa Barrego? Była głośna na całą Polskę. Właściciel zirytował się, że jego pies gania króliki sąsiada. W związku z czym obaj postanowili się go pozbyć. Jak? Zdzielili siekierą po głowie i żywe wciąż jeszcze zwierzę zakopali.

Na szczęście ktoś z sąsiadów widzących człowieka trzymającego w jednej ręce smycz, a w drugiej siekierę się zaniepokoił. Zawiadomił policję. A ta nie zlekceważyła wezwania. Policjant zmusił sprawcę, by zaprowadził go na miejsce „zbrodni”. Jak potem opowiadał największe wrażenie zrobiło na nim, że gdy doszli do prowizorycznego grobu, pies na dźwięk głosu swojego pana – zamachał jeszcze ogonem…

fot. TVP Olsztyn/wPolityce.pl
fot. TVP Olsztyn/wPolityce.pl

Sprawa Barrego skończyła się szczęśliwie. Psa odratowano. A poruszony jego historią policjant – zdecydował się go adoptować. (Za swoja postawę sierżant Górka został zresztą uhonorowany tegoroczną nagrodą „Serce dla zwierząt”. I słusznie!).

Oprawcy – usłyszeli wyroki skazujące. Właściciel – bez zawieszenia. Pomocnik w zawiasach.

Ale ile takich historii nie miało Happy Endu?

Wystarczy wrzucić w wyszukiwarkę google hasło: „skatowany pies”, by wyskoczyło zdecydowanie za wiele i to całkiem świeżych wyników… A to przecież są tylko te, o których dowiedziały się media.

Ilu ludzi, zwłaszcza na wsiach wciąż jeszcze, gdy zwierzę staje się kłopotliwe, albo choruje – załatwia rzecz łopatą i siekierą? A potem bierze jak gdyby nigdy nic kolejnego psa? Bo tak przecież robiono „od zawsze”? A ilu mieszczuchów wyjeżdżając na wakacje – wywozi najpierw niedawnego pupila do lasu?

Wakacyjne zagęszczenie w schroniskach świadczy o tym, że posiadanie psa czy kota wciąż jeszcze traktowane jest w Polsce zbyt lekko. Mamy zdecydowanie za dużo zwierząt, których po prostu nie cenimy….

Ostatnio zainaugurowano w Sejmie kolejną kampanię społeczną „Nie porzucaj”. Spoty, pokazywane przez parę dni w telewizjach, faktycznie jest sugestywny. Tyle, że nigdy nie jestem pewna czy tego typu apele trafiają do tych, co trzeba. Niewątpliwie wyciskają łzy z oczu ludziom, którzy zwierzęta kochają i na pewno nigdy w życiu nie zrobiliby im krzywdy. Czy kogoś, kto potrafi własnego psa zostawić przywiązanego w lesie do drzewa na powolną śmierć z głodu i pragnienia – zmityguje najlepiej nawet zmontowana reklama? Cała nadzieja w tym, że jej odbiorcami stają się też dzieci, że gdzieś tam wdrukowuje im się przekonanie, ze tak jak nie wolno kraść, kłamać, bić kolegów, tak też porzucanie zwierzęcia - jest po prostu złe. Co z tą wiedzą zrobią jako dorośli – trudno zgadnąć. Ale będą ją mieli.

A dla tych, odpornych na wiedzę pozostaje strach przed nieprzyjemną i nieuchronną karą.

W propozycjach ministerstwa podoba mi się zwłaszcza – proponowana obowiązkowa nawiązka. Jest bowiem bardzo wiele sposobów znęcania się nad zwierzętami, które na więzienia może nie zasługują ale bezkarne też pozostać nie powinny. Jak trzymanie psa na łańcuchu, czy w ciemnym ciasnym pomieszczeniu, bez zapewnienia mu ruchu, czy nawet dopuszczanie do permanentnego niekontrolowanego rozrodu. Sięgnięcie do kieszeni – jest zawsze bolesne. I zmusza do refleksji.

Podniesienie górnej granicy kary, to z kolei czytelny sygnał dla środowiska sędziowskiego, że do takich spraw mają podchodzić na serio. Że okrutne zabicie psa, kota czy innego czworonoga to już nie quasi wykroczenie, ale poważne przestępstwo – któremu należy się przyjrzeć z należytą uwagą.

Możliwość orzeczenia zakazu pracy ze zwierzętami osobom, które wykazały się wobec nich okrucieństwem wydaje się z kolei naturalną, logiczną konsekwencją. Czyżby wreszcie ktoś potraktował poważnie głosy wolontariuszy, którzy na co dzień zajmują się oceanem zwierzęcych nieszczęść i próbują uczulić nań kolejnych rządzących?

Mam nadzieję, że projekt, którego ogłoszenie zbiegło się nomen omen z kalendarzowym Dniem Psa, trafi szybko do sejmu i przejdzie bez oporów przez trzy fazy głosowań. Wszak ochronę zwierząt ma na sztandarach i PO i Nowoczesna. A i Kukiz 15’ nie będzie oponował. Ta pierwsza - niewiele zresztą zrobiła w tej kwestii przez lat osiem - mimo wysiłków Pawła Suskiego i kilku mniej znaczących posłów tej formacji – tłumacząc się zazwyczaj oporem PSL-u. (W tle były wszak interesy właścicieli wszelkiego rodzaju ferm, na których dzieją się nieraz rzeczy wołające o pomstę do nieba). Teraz ludowcy niewiele mają do powiedzenia. I jeśli tylko ustawa nie zaginie w sejmowej zamrażarce – dobra zmiana nastąpi również dla tych mieszkańców naszego kraju, którzy nie są obywatelami, nie mają głosu, nie mogą o swoim losie decydować, a od tych, którzy decydują są całkowicie zależni. Ale mimo to, a  może właśnie dlatego, mają prawo do życia bez cierpienia. I to żadna fanaberia. Ale humanitarna norma.

Trzymam kciuki, by nie skończyło się tylko na obietnicach.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.