Chodzi o nowy pomysł integracyjny – nie na taką Unię jak dotychczas, gdy wszyscy powtarzali jak idioci, że musimy pedałować tym rowerem coraz szybciej, bo się przewrócimy. Pedałowaliśmy, ale wyrzuciło nas na zakręcie
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Tomasz F. Krawczyk, ekspert ds. europejskich.
wPolityce.pl: Ministrowie spraw zagranicznych Francji (Jean-Marc Ayrault) i Niemiec (Frank Walter Steinmeier) wysyłają pismo, z którego wynika, że reakcją na kryzys UE i Brexit ma być jeszcze głębsza integracja: gospodarcza, monetarna, polityczna… Czy to rzeczywiście dążenie do „superpaństwa” UE?
Tomasz F. Krawczyk, ekspert ds. polityki europejskiej: Pomysły, które pojawiają się w tym piśmie, nie są żadnym zaskoczeniem. Były omawiane już wcześniej, pojawiały się – choć trzeba przyznać, że nie w tak skondensowanej formie – od dobrych kilku miesięcy. Sam o kilku z nich słyszałem wielokrotnie od swoich niemieckich kolegów. Warto przy tym wiedzieć, że część z tych pomysłów wymagałaby zmiany konstytucji Niemiec, bo wprost naruszają tamtejszą ustawę zasadniczą. A nikt w Berlinie nie jest dziś chętny, by to zmieniać.
Po drugie, samo pojęcie superpaństwa trochę mnie mierzi, bo zakłada zniesienie państwowości o szczebel niżej. Z punktu widzenia ściśle naukowego to rzecz niemożliwa i mająca się nijak do rzeczywistości.
Zatem jak Pan odbiera ten list? Próbny balon wysłany przez MSZ Francji i Niemiec?
To faktycznie balon próbny, ale bardzo niebezpieczny, bo pokazujący arogancję i to nawet nie tyle MSZ, co francuskich i niemieckich socjalistów. Nie utożsamiałbym bowiem tych propozycji z linią niemieckiego rządu. Wypuszczanie tak absurdalnych pomysłów bez konsultacji nie wygląda dobrze wobec innych państw UE, nie tylko naszego regionu.
A właśnie dzisiaj trzeba odwrócić logikę integracyjną – jeśli ktoś uważa, że kontynuowanie coraz głębszej integracji jest dobrą odpowiedzią na kryzys, to mija się z rzeczywistością i jako polityk nie jest w stanie odpowiedzieć na wyzwania stojące nie tylko przed wspólnotą, ale i swoim państwem.
Uważa Pan, że takie pismo mogło powstać bez błogosławieństwa kanclerz Merkel?
Jestem niemal tego pewny. Większość pomysłów zawartych w tym piśmie nie ma poparcia Kanzleramt.
To może być dla wielu niezrozumiałe. Minister Steinmeier, szef niemieckiej dyplomacji, miałby w tak wrażliwej i ważnej sprawie działać nie tylko bez upoważnienia pani kanclerz, ale wbrew jej intencji?
Tak może być. Widzimy to choćby w przypadku polityki wobec Rosji. Narracja polityki wschodniej Franka Waltera Steinmeiera nie jest narracją Angeli Merkel i urzędu kanclerskiego. Merkel na to pozwala, bo często tak robi – i zajmuje się problemami dopiero na ostatnim etapie – to trudne i czasem niezrozumiałe, ale skuteczne z perspektywy Niemiec.
Jest jeszcze jeden aspekt napisania takiego pisma. Niemcy szukają nowego prezydenta Niemiec i Steinmeier chce nim zostać.
Mówi się, że nawet kanclerzem…
Raczej nie. On raz już to przeżył i przegrał sromotnie z Angelą Merkel. Ten list trzeba wpisać w kampanię wyborczą i pokazanie się jako ktoś, kto ma pomysł na rozwiązanie kryzysu w UE, a więc – być może – przyszłego prezydenta RFN.
Merkel Kanclerz Merkel zapewne nie jest zadowolona nie tylko z listu, ale jego skutków, bo to pismo utrudni Niemcom rozmowy z partnerami o tym, jak reformować UE. Dzisiaj pomysłem na rozwiązanie kryzysu powinna być bardzo bolesna diagnoza tego, co się stało, dlaczego się stało i w jakim jesteśmy momencie. Dzisiaj to Polska i Niemcy powinny liderować zmianom w UE.
Jak miałoby to wyglądać?
Chodzi o nowy pomysł integracyjny – nie na taką Unię jak dotychczas, gdy wszyscy powtarzali jak idioci, że musimy pedałować tym rowerem coraz szybciej, bo się przewrócimy. Pedałowaliśmy, ale wyrzuciło nas na zakręcie. Najwyższy czas, by zastanowić się, czy ta integracja może wyglądać inaczej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chodzi o nowy pomysł integracyjny – nie na taką Unię jak dotychczas, gdy wszyscy powtarzali jak idioci, że musimy pedałować tym rowerem coraz szybciej, bo się przewrócimy. Pedałowaliśmy, ale wyrzuciło nas na zakręcie
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Tomasz F. Krawczyk, ekspert ds. europejskich.
wPolityce.pl: Ministrowie spraw zagranicznych Francji (Jean-Marc Ayrault) i Niemiec (Frank Walter Steinmeier) wysyłają pismo, z którego wynika, że reakcją na kryzys UE i Brexit ma być jeszcze głębsza integracja: gospodarcza, monetarna, polityczna… Czy to rzeczywiście dążenie do „superpaństwa” UE?
Tomasz F. Krawczyk, ekspert ds. polityki europejskiej: Pomysły, które pojawiają się w tym piśmie, nie są żadnym zaskoczeniem. Były omawiane już wcześniej, pojawiały się – choć trzeba przyznać, że nie w tak skondensowanej formie – od dobrych kilku miesięcy. Sam o kilku z nich słyszałem wielokrotnie od swoich niemieckich kolegów. Warto przy tym wiedzieć, że część z tych pomysłów wymagałaby zmiany konstytucji Niemiec, bo wprost naruszają tamtejszą ustawę zasadniczą. A nikt w Berlinie nie jest dziś chętny, by to zmieniać.
Po drugie, samo pojęcie superpaństwa trochę mnie mierzi, bo zakłada zniesienie państwowości o szczebel niżej. Z punktu widzenia ściśle naukowego to rzecz niemożliwa i mająca się nijak do rzeczywistości.
Zatem jak Pan odbiera ten list? Próbny balon wysłany przez MSZ Francji i Niemiec?
To faktycznie balon próbny, ale bardzo niebezpieczny, bo pokazujący arogancję i to nawet nie tyle MSZ, co francuskich i niemieckich socjalistów. Nie utożsamiałbym bowiem tych propozycji z linią niemieckiego rządu. Wypuszczanie tak absurdalnych pomysłów bez konsultacji nie wygląda dobrze wobec innych państw UE, nie tylko naszego regionu.
A właśnie dzisiaj trzeba odwrócić logikę integracyjną – jeśli ktoś uważa, że kontynuowanie coraz głębszej integracji jest dobrą odpowiedzią na kryzys, to mija się z rzeczywistością i jako polityk nie jest w stanie odpowiedzieć na wyzwania stojące nie tylko przed wspólnotą, ale i swoim państwem.
Uważa Pan, że takie pismo mogło powstać bez błogosławieństwa kanclerz Merkel?
Jestem niemal tego pewny. Większość pomysłów zawartych w tym piśmie nie ma poparcia Kanzleramt.
To może być dla wielu niezrozumiałe. Minister Steinmeier, szef niemieckiej dyplomacji, miałby w tak wrażliwej i ważnej sprawie działać nie tylko bez upoważnienia pani kanclerz, ale wbrew jej intencji?
Tak może być. Widzimy to choćby w przypadku polityki wobec Rosji. Narracja polityki wschodniej Franka Waltera Steinmeiera nie jest narracją Angeli Merkel i urzędu kanclerskiego. Merkel na to pozwala, bo często tak robi – i zajmuje się problemami dopiero na ostatnim etapie – to trudne i czasem niezrozumiałe, ale skuteczne z perspektywy Niemiec.
Jest jeszcze jeden aspekt napisania takiego pisma. Niemcy szukają nowego prezydenta Niemiec i Steinmeier chce nim zostać.
Mówi się, że nawet kanclerzem…
Raczej nie. On raz już to przeżył i przegrał sromotnie z Angelą Merkel. Ten list trzeba wpisać w kampanię wyborczą i pokazanie się jako ktoś, kto ma pomysł na rozwiązanie kryzysu w UE, a więc – być może – przyszłego prezydenta RFN.
Merkel Kanclerz Merkel zapewne nie jest zadowolona nie tylko z listu, ale jego skutków, bo to pismo utrudni Niemcom rozmowy z partnerami o tym, jak reformować UE. Dzisiaj pomysłem na rozwiązanie kryzysu powinna być bardzo bolesna diagnoza tego, co się stało, dlaczego się stało i w jakim jesteśmy momencie. Dzisiaj to Polska i Niemcy powinny liderować zmianom w UE.
Jak miałoby to wyglądać?
Chodzi o nowy pomysł integracyjny – nie na taką Unię jak dotychczas, gdy wszyscy powtarzali jak idioci, że musimy pedałować tym rowerem coraz szybciej, bo się przewrócimy. Pedałowaliśmy, ale wyrzuciło nas na zakręcie. Najwyższy czas, by zastanowić się, czy ta integracja może wyglądać inaczej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/298395-co-oznacza-pismo-steinmeiera-i-ayraula-nasz-wywiad-krawczyk-to-niebezpieczny-balon-probny-na-brexit-potrzebna-jest-wspolna-odpowiedz-polski-i-niemiec