Tylko tyle, i aż tyle. Ja skądinąd obserwuję, że świadomość rosyjskiego zagrożenia zaczyna powoli słabnąć w ramach prawicowej agendy. Nie twierdzę, że całkiem, ale choćby gotowość do pogłębiania czysto historycznej zwady z Ukrainą jest tego przejawem.
Oczywiście Jarosław Kaczyński broni się tu przed jeszcze radykalniejszymi odłamami prawicy, które pod hasłem „Wołyń” gotowe są podkradać mu elektorat (Kukiz, narodowcy, nawet Marian Piłka). Niemniej wiara, że Putin już nieważny, ważna staje się w to miejsce walka z imigracją w sojuszu z Czechami i Węgrami, zaczyna przysłaniać dawne geopolityczne priorytety. Słabnięcie Unii jako jednego bytu sprzyja również takiemu procesowi.
Można powiedzieć sobie, że Putin to papierowy tygrys. Ale przynajmniej poszlaki zdają się świadczyć przeciw takiemu przeświadczeniu. Z tego punktu widzenia nie tyle sam Brexit to zła wiadomość, ile wyczekiwana przez niektóre środowiska zagłada obecnej Unii. Ja takiej zagłady nie wyglądam, i to nie z miłości do eurokratów, okropnych, niemądrych nie do zniesienia, ile w imię pytania, co wypełni polityczną próżnię na europejskim kontynencie.
Oczywiście zaślepienie eurokratów pomaga utorować drogę putinofilskiemu populizmowi, jest wręcz głównym sojusznikiem tego procesu. Można zaryzykować twierdzenie, że upierając się przy takiej a nie innej polityce imigracyjnej, otworzyli oni drogę i zwrotowi w prawo, i podeptaniu geopolitycznych priorytetów Europy. Niemniej świadomość: oni popełniają samobójstwo, we mnie nie budzi radości. Jeśli już wesołość, to cokolwiek histeryczną, straceńczą. Wchodzimy w bardzo zły okres.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tylko tyle, i aż tyle. Ja skądinąd obserwuję, że świadomość rosyjskiego zagrożenia zaczyna powoli słabnąć w ramach prawicowej agendy. Nie twierdzę, że całkiem, ale choćby gotowość do pogłębiania czysto historycznej zwady z Ukrainą jest tego przejawem.
Oczywiście Jarosław Kaczyński broni się tu przed jeszcze radykalniejszymi odłamami prawicy, które pod hasłem „Wołyń” gotowe są podkradać mu elektorat (Kukiz, narodowcy, nawet Marian Piłka). Niemniej wiara, że Putin już nieważny, ważna staje się w to miejsce walka z imigracją w sojuszu z Czechami i Węgrami, zaczyna przysłaniać dawne geopolityczne priorytety. Słabnięcie Unii jako jednego bytu sprzyja również takiemu procesowi.
Można powiedzieć sobie, że Putin to papierowy tygrys. Ale przynajmniej poszlaki zdają się świadczyć przeciw takiemu przeświadczeniu. Z tego punktu widzenia nie tyle sam Brexit to zła wiadomość, ile wyczekiwana przez niektóre środowiska zagłada obecnej Unii. Ja takiej zagłady nie wyglądam, i to nie z miłości do eurokratów, okropnych, niemądrych nie do zniesienia, ile w imię pytania, co wypełni polityczną próżnię na europejskim kontynencie.
Oczywiście zaślepienie eurokratów pomaga utorować drogę putinofilskiemu populizmowi, jest wręcz głównym sojusznikiem tego procesu. Można zaryzykować twierdzenie, że upierając się przy takiej a nie innej polityce imigracyjnej, otworzyli oni drogę i zwrotowi w prawo, i podeptaniu geopolitycznych priorytetów Europy. Niemniej świadomość: oni popełniają samobójstwo, we mnie nie budzi radości. Jeśli już wesołość, to cokolwiek histeryczną, straceńczą. Wchodzimy w bardzo zły okres.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/298166-wina-eurokratow-ale-ci-co-ciesza-sie-z-brexitu-sa-jak-karpie-w-boze-narodzenie-wylaczam-agentow-putina?strona=2