Chaos, dramat, armagedon...? Uniofile lamentują zamiast zacząć myśleć i rozglądać się wokół

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Rozpoczęła się histeria. Polityczna i ekonomiczna. Tytuły w mediach brzmią sensacyjnie, katastroficznie. Już mamy krach, dalej czeka nas chaos, jakaś czarna otchłań, w którą wszyscy runiemy. Jak widać, do rzeczywistości nie zawsze łatwo się przykleić.

Ten ton zniknie. Najpewniej w ciągu dni, może tygodni. Gdy opadną pierwsze emocje, zacznie się bowiem niezwykle ciekawy czas – trzecie największe państwo Unii Europejskiej zacznie testować ścieżkę wyjścia ze Wspólnoty. Przetrze szlak.

Jeśli nie zajdą radykalne zmiany w myśleniu kasty biurokratów rządzącej Unią, można będzie śmiało stawiać dolary (a te dziś trzymają się mocno) przeciw orzechom, że gdy Wielka Brytania będzie faktycznie wychodzić z Unii, gdy znajdzie się na końcu tej drogi – a nastąpi to najpewniej za kilkanaście lat – kolejne kraje będą już iść jej tropem. I wcale nie musimy mieć końca świata.

Ci sami ludzie, którzy dziś w paroksyzmach straszą chaosem, jaki w Wielkiej Brytanii, Unii, Europie i na całym świecie może wywołać wynik wczorajszego referendum, przez lata nie byli skłonni stawiać głośno pytań o kondycję unijnych „elit”. Nie chcieli alarmować unijnej machiny, że toczy się w złą stronę, że to powoduje korozję UE.

Dobrze wyraża to wypowiedź Jacka Żakowskiego. Mówi on dziś:

Do zobaczenia, Brytanio. Jak zmądrzejesz, to się spotkamy, wszystkiego dobrego. Mam nadzieję, że nie zdewastujecie się aż tak, żeby się tego nie dało potem odrobić.

To charakterystyczna postawa. Dowodzi, że są ludzie, którzy nigdy nic nie zrozumieją. Takie słowa należało od dawna kierować do brukselskich i berlińskich eurokratów – Junckerów, Tusków, Schulzów, Merkelów. To oni powinni zmądrzeć. Dziś mają na to kolejny dowód. Bo jest oczywistym, że to ich polityka nieliczenia się z europejskimi narodami skłoniła Brytyjczyków do powiedzenia: „bye, bye”.

Czy zmądrzeją? Niewiele na to nie wskazuje. Pytanie brzmi raczej: czy narody Europy zdążą wymienić brukselskie elity przed rozpadem całej Wspólnoty? A jeśli nawet, to czy nie będzie już za późno na ratowanie projektu rozsądnej, uczciwej wobec wszystkich członków, a zatem i bezpiecznej Unii?

Duże w tym zadanie dla Polski. Bo choć rządowi w Warszawie ubywa potężny sojusznik na unijnej arenie, to nasza pozycja wcale nie musi osłabnąć. Wchodzimy do piątki największych i najliczniejszych państw Wspólnoty. Władzę sprawują w naszym kraju ludzie, którzy na sztandary nałożyli narodową suwerenność w ramach Unii, w miejsce podległości i kompleksów charakteryzujących postawę poprzednich ekip wobec Brukseli i Berlina. Budujemy regionalne sojusze, z ambicjami przewodzenia centralnej części kontynentu. W chwilach wzmożenia brukselskiego zamordyzmu, możemy liczyć na wsparcie innych krajów mających prawo obawiać się unijnej „opieki” (np. przy ingerencji Komisji Europejskiej ws TK). Organizujemy przedsięwzięcia ekonomiczne (gazowa ofensywa na linii północ-południe), dające szanse nam i innym oswobodzenia się z samobójczego pchania się w ramiona Moskwy.

Wbrew pozorom to może być dobry czas dla Polski, państw naszego regionu i dla całej dwudziestki (jeszcze)ósemki. Zwłaszcza, że wysoko trzymanym głowom Polaków towarzyszy najwyższe społeczne poparcie dla idei zjednoczonej Europy.

Zabrzmiał donośny dzwon wzywający do otrzeźwienia. Obyśmy („my” w Polsce i „my” w Europie) nie zmarnowali tej szansy.


Nowość „wSklepiku.pl”! „Nowe wyzwania integracji europejskiej”.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.