Pogrywanie własnymi zwolennikami zawsze kończy dla źle dla polityków. Przekonały się o tym PO i PSL. Kiedy KOD i Nowoczesna?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Fratria
Fot. Fratria

Kiedy na początku roku Mateusz Kijowski ogłaszał przed sejmem, że zaczyna zbiórkę głosów pod obywatelskim projektem ustawy o TK zapewne nikt z jego zwolenników nie sądził, że zostanie potraktowany przez swojego lidera w najbardziej lekceważący z możliwych sposób.

Zaczęło się normalnie. Akcja KOD-u ruszyła w styczniu, a w maju ponad 100 tys. podpisów zostało złożonych u marszałka sejmu. Jednak, gdy kilka dni temu Ryszard Petru wygadał się publicznie, że w porozumieniu z Mateuszem Kijowskim jego partia postanowiła głosować za odrzuceniem projektu KOD-u w pierwszym czytaniu, wielu przestało być do śmiechu.

Bo jakby tego nie tłumaczyć 100 tys. podpisów Kijowski i Petru postanowili wspólnie wyrzucić do kosza.

Trudno w tym miejscu nie postawić kilku pytań.

W polityce nie ma nic bardziej lekceważącego niż brak szacunku do decyzji wyborców. A publicznie złożony podpis obywatela pod takim czy innym wnioskiem jest jego publiczną deklaracją. I projekcją zaufania, że ci którzy ten głos przejmują, dobrze go wykorzystają. Nie ma tu miejsca na gierki.

Wcześniej czy później każda próba instrumentalnego traktowania obywatela kończy się porażką polityka. O tym, że taki podpis powinien być dla polityka świętością boleśnie przekonały się PO i PSL. W poprzedniej kadencji sejmu politycy tych partii z automatu odrzucili kilka milionów głosów Polaków. Dziś oba te ugrupowania są w głębokiej defensywie, bez wiarygodności i realnego poparcia społecznego.

Jednak Ryszard Petru i Mateusz Kijowski nie byliby sobą, gdyby nie wymyślili czegoś nowego. Odrzucić głos wpartej milionami podpisów opozycji - żadne odkrycie! Ale okazać brak szacunku własnym zwolennikom, to już jazda po bandzie. I to jest kolejna nowa jakość w polskiej polityce. Pojechać po swoich. Także po własnych strukturach, bo każdy, kto próbował zebrać 100 tys. podpisów wie, że ile się trzeba natrudzić i nachodzić, aby te głosy zebrać. Nazywając rzecz po imieniu decyzja Kijowskiego i Petru to zwykłe pogrywanie sobie Polakami. I powiem osobiście, że choć daleko mi od KOD-u, to wkurza mnie taka postawa polityków, którym jakaś cześć Polaków zaufała. Latać do USA za pieniądze ze zbiórek - jak najbardziej, ale być lojalnym względem własnego środowiska – po co? Dziś jeszcze nie, ale wcześniej niż myślą, obaj panowie poniosą konsekwencje takiego lekceważenia ludzi.

A na koniec jeszcze jeden paradoks – to poparcie PiS sprawiło, że podpisy zwolenników KOD nie zostały wyrzucone, jak chcieli Kijowski i Petru, do kosza.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych