Drogi Panie Ryśku,

Mam do Pana poważny problem i  bynajmniej nie chodzi mi o Sześciu Króli ani o Konstytucję 6 Maja, którą Kaczyński połamał w szale niszczenia demokracji. Są bowiem państwa, które doskonale prosperują bez króli i bez konstytucji, o czym Pan na pewno wie z lekcji historii. Taka Anglia posiada tylko królową, w dodatku niemłodą i na domiar złego nie ma konstytucji. Natomiast Holandia w ogóle zabroniła konstytucjonalistom wtrącania się do konstytucji.

Ba, jak Pan wie z lekcji geografii, mamy na świecie sto trzydzieści parę krajów i wszystkie poza Polską obeszły się bez planu Balcerowicza! Wiem, że jako nowoczesnemu Polakowi trudno Panu w to uwierzyć, zważywszy, że szlify finansisty zdobywał Pan pod okiem tego mistrza prywatyzacji za trzy grosze. Jednak to prawda – tylko Polska zaznała dobroci jego planu, reszta świata jak niepyszna musiała improwizować. Teraz na plan Balcerowicza mają szanse Ukraińcy, jeśli oczywiście docenią uroki terapii szokowej pańskiego guru.

Tym bardziej nie powinno nikogo szokować, że Pan skłania się do rewolucji w obronie demokracji poprzez „obalenie w sposób demokratyczny” demokratycznie wybranego rządu. Tylko malkontenci i laicy w dziedzinie myśli państwowej mogą kwestionować logikę tej frazy. Fakt, że  brzmi trochę surrealistycznie - jak ta „wojna w obronie pokoju” znana ze słynnego Radia Erewań - nie może przesądzać o jej nieprawdziwości. Można nawet powiedzieć, że rewolucja jest kontynuacją demokracji, tak jak wojna jest kontynuacją polityki, co stwierdził już wielki Clausewitz, a co Pan, Panie Ryśku, na pewno pamięta z lekcji historii.

Dla szerokich mas obrońców demokracji jest jasne, że kieruje się Pan maksymą wodza rewolucji październikowej: „Są dwa rodzaje praworządności – formalna oraz praworządność rewolucji zmierzającej ku swym wielkim celom”. W powyższym kontekście oczywisty staje się sens pańskiej myśli o potrzebie „rewolucji w pozytywnym znaczeniu, żeby obalić rząd dobrej zmiany”. Rewolucja w pozytywnym znaczeniu jest bowiem zwykłą odwrotnością rewolucji w negatywnym znaczeniu, która z kolei jest przydatna, żeby obalić rząd złej zmiany. Proste jak polisolokata.

Oczywiście, z każdą rewolucją, nawet pozytywną trzeba uważać, gdyż pożera swoje dzieci. Tym bardziej, że zadeklarował Pan, że nie cofnie się przed Kaczyńskim, tym znanym ludojadem. Więcej nawet, deklaruje Pan „starcie, zwarcie i zderzenie” z nim. To brzmi dość krwawo, ale rewolucyjne masy obrońców demokracji na pewno zrozumieją, że obalenie rządu jednocześnie w sposób demokratyczny i metodą rewolucyjną, wymaga jednoczesnego starcia, zwarcia i zderzenia. Bowiem prawdę rzekłszy, Panie Ryśku, wyłącznie zwycięskie rewolucje są uznawane za pozytywne, co Pan zapewne zapamiętał z lekcji historii.

Z drugiej strony proszę nie zważać na biadolenie malkontentów, na te wszystkie bzdury o praworządności i odpowiedzialności. Zwycięzców się nie sądzi, Panie Ryśku, a raz zdobytej władzy się nie oddaje. Ci, którzy mają takie burżuazyjne skrupuły, ostatecznie przegrywają. Tym rewolucyjnym akcentem chciałbym zakończyć ten list napisany ku pokrzepieniu pańskiego serca. Proszę nie pękać. Imperia padają w szczycie swojego rozkwitu - jak Pan wie z lekcji historii - więc upadek Kaczyńskiego jest tuż za progiem.

PS. Pozostało mi tylko wyjaśnić, na czym polega problem, o którym na początku wspomniałem, że  mam go do Pana. Otóż według pańskich własnych słów Kaczyński nawołuje do dyktatury, a Pan namawia z  kolei do rewolucji. Z drugiej strony Kaczyński zarzuca Panu wzniecanie rebelii, a Pan jemu niszczenie demokracji. To co w takim razie przeżywamy teraz w Polsce?