Kasacja w sprawie Polańskiego to gorzej niż zbrodnia: to błąd. Tym gorszy, że łatwy do uniknięcia i całkowicie zbędny

PAP/Andrzej Grygiel
PAP/Andrzej Grygiel

Gdy sprawa ewentualnej ekstradycji Romana Polańskiego była jakiś czas temu rozpatrywana przez polski sąd, pisałem, dlaczego źle by się stało, gdyby Polska słynnego reżysera wydała. Wówczas sąd zdecydował, że podstaw dla takiej decyzji nie ma i wydawało się, że jest to decyzja ostateczna, a problemy Polańskiego w Polsce raz na zawsze się skończyły. Mój pogląd na sprawę nie zmienił się ani na jotę, z tym że w kontekście wniesionej przez ministra Ziobrę kasacji w tej sprawie muszę postawić kwestię jeszcze ostrzej: to populistyczne zagranie najzwyczajniej szkodliwe dla Polski, zwłaszcza w tym konkretnym momencie. Nawet jeśli – co niemal pewne – skarga kasacyjna upadnie.

Pisałem to już otwarcie i napiszę jeszcze raz: nie widzę sprawy Polańskiego i nagromadzonych wokół niej emocji jako dyskusji o uniwersalnej sprawiedliwości dla każdego, a jedynie jako element wojny politycznej, która nie omija żadnej dziedziny życia. Jedna jej strona uznaje Polańskiego za „swojego”, a druga, sympatyzująca z obecną władzą, za „obcego”. Takie widzenie sprawy pobrzmiewało zresztą w słowach samego ministra Ziobry, który mówił dziś w jednym z wywiadów o tym, że Polańskiego broni „określona elita”.

Co istotne, sam Polański nigdy nie brał udziału w nagonce środowisk żydowskich na Polskę, a po ostatnich wyborach nie zaśpiewał w chórze celebrytów, przerażonych nadchodzącą rzekomo dyktaturą. Nie dołączył do Jandy, Holland, Daviesa czy Sikorskich. Już choćby z tego punktu widzenia odgrzewanie jego sprawy, połączone z ustawianiem go jako jednego z symboli układu, z którym walczy PiS, jest najzwyczajniej niemądre. W ten sposób rząd, który i tak nie narzeka na nadmiar przychylności na Zachodzie, kreuje sobie kolejnego wroga – kompletnie bez sensu, bo wniesienie kasacji jest działaniem ponadstandardowym i nikt tego od ministra sprawiedliwości nie oczekiwał. Inaczej mówiąc, gdyby Ziobro kasacji nie wniósł, sprawa w ogóle by nie istniała. Można się było bez tego doskonale obyć. No, ale widocznie PiS tak już ma, że bez walki na dziesięciu frontach naraz czuje się znudzony.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.