Kijowski jest bystrym facetem, wygadanym, znającym retoryczne sztuczki, sprawnie pogrywającym z dziennikarzami. Do tego coraz lepiej wyszkolonym i potwornie ambitnym. Osiągnął też sukces, bo w krótkim czasie fantastycznie się wypromował, nie oddając nawet kawałka pola komukolwiek ze swojego otoczenia. To niezły start. Co prawda zastrzega, że „nic mu nie wiadomo”, by miał kandydować w wyborach prezydenckich, że KOD nie przeistoczy się w partię. Ale w innym zdaniu nie ukrywa już, że firmowany przez niego ruch prowadzi polityczną grę:
— Jest pan tylko przechodniem w polityce?
— Z tego miejsca już nie ma powrotu. Nie da się łatwo wycofać. Zbyt wiele osób zaufało KOD. Nie mógłbym porzucić tej inicjatywy.
Popatrzmy zatem, jak tę politykę pan Mateusz będzie robił. W wywiadzie pada takie zdanie:
Musimy mieć świadomość, że jeżeli zostaliśmy wyprowadzeni przez bagna na manowce przez legalnie wybraną władzę, poza obszar porządku prawnego, to nie da się wrócić inną drogą i mogą pojawić się niekoniecznie estetyczne kroki. Inaczej się nie da.
Czym są „niekoniecznie estetyczne kroki”? Jakie plany ma KOD? Jeśli wsłuchać się w zapowiedzi stworzenia KOD-owego think tanku, na czele którego ma stanąć Władysław Frasyniuk, a który ma wypracować „język” KOD (piszemy o tym wspólnie z Marcinem Wikłą w aktualnym wydaniu tygodnika „wSieci” w tekście „Spontan reżyserowany”), można zakładać, że szykowana jest brutalna wojna z władzą. Jak mówi w „Rz” Kijowski – „kontrrewolucja”.
Bliżej niesprecyzowane sygnały, że walka będzie się rozstrzygać na ulicy, że będzie „niekoniecznie estetycznie”, połączone z tym, co już dzieje się na transparentach i w marszowych okrzykach KOD-owców nie zwiastują niczego dobrego.
To KOD podgrzewa nastroje, to Kijowskiemu i chwilowo współpracującym z nim politykami zależy na emocjonalnym społecznym rollercoasterze. Z jednej strony powtarza frazesy o rzekomym zagrożeniu wolności, ślepnąc na dowody realnego jej ograniczania w poprzedniej kadencji, z drugiej – czyni kreatorami KOD-owskiej narracji Frasyniuka z Radosławem Markowskim i przytula antyrządowych agresorów chętnie uczestniczących w jego marszach. Sam ich zresztą inspiruje bajdurząc o końcu demokracji, z której tak chętnie w najbliższą sobotę skorzysta…
Kijowski uwierzył w swoją wielkość. Jest przekonany, że rozgrywa połowę sceny politycznej, że cała opozycja chodzi na jego sznurku. Bo to przecież pod jego pochody podłączają się wszystkie partie poza rządzącą i ruchem Kukiza. Na razie ma rację.
Ale uważam, że jego siła wciąż jest pozorna, sztucznie napompowana. Widać to niemal w każdym sondażu dotyczącym poczynań władzy i sympatii politycznych. Kijowski udaje, że tego nie widzi:
Nie analizowałem dokładnie tych sondaży, ale kiedy słuchałem specjalistów, to oni twierdzą, że te sondaże nie do końca pokazują, że poparcie PiS-u rośnie. One pokazują, że na tle innych partii PiS się umacnia. Po drugie to pokazuje, że nasze działanie jest potrzebne, bo trzeba coś z tym zrobić.
Otóż to! Mamy clou programu KOD: zablokować umacnianie się Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście są setki tysięcy ludzi, a nawet miliony utożsamiających się z tym celem. Ale to wciąż zdecydowana mniejszość. Prawda jest taka, że przez pół roku Kijowski nie przekonał Polaków. Zmobilizował jedynie tych najbardziej nienawidzących demokratycznie wybranej władzy.
I oto przyczynek do rozważań, komu faktycznie demokracja się nie podoba.
Nieznane fakty z życia ludzi służb - Spadkobierców PRL:„Resortowe dzieci. Służby”. Książka do kupienia „wSklepiku.pl”. Polecamy!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kijowski jest bystrym facetem, wygadanym, znającym retoryczne sztuczki, sprawnie pogrywającym z dziennikarzami. Do tego coraz lepiej wyszkolonym i potwornie ambitnym. Osiągnął też sukces, bo w krótkim czasie fantastycznie się wypromował, nie oddając nawet kawałka pola komukolwiek ze swojego otoczenia. To niezły start. Co prawda zastrzega, że „nic mu nie wiadomo”, by miał kandydować w wyborach prezydenckich, że KOD nie przeistoczy się w partię. Ale w innym zdaniu nie ukrywa już, że firmowany przez niego ruch prowadzi polityczną grę:
— Jest pan tylko przechodniem w polityce?
— Z tego miejsca już nie ma powrotu. Nie da się łatwo wycofać. Zbyt wiele osób zaufało KOD. Nie mógłbym porzucić tej inicjatywy.
Popatrzmy zatem, jak tę politykę pan Mateusz będzie robił. W wywiadzie pada takie zdanie:
Musimy mieć świadomość, że jeżeli zostaliśmy wyprowadzeni przez bagna na manowce przez legalnie wybraną władzę, poza obszar porządku prawnego, to nie da się wrócić inną drogą i mogą pojawić się niekoniecznie estetyczne kroki. Inaczej się nie da.
Czym są „niekoniecznie estetyczne kroki”? Jakie plany ma KOD? Jeśli wsłuchać się w zapowiedzi stworzenia KOD-owego think tanku, na czele którego ma stanąć Władysław Frasyniuk, a który ma wypracować „język” KOD (piszemy o tym wspólnie z Marcinem Wikłą w aktualnym wydaniu tygodnika „wSieci” w tekście „Spontan reżyserowany”), można zakładać, że szykowana jest brutalna wojna z władzą. Jak mówi w „Rz” Kijowski – „kontrrewolucja”.
Bliżej niesprecyzowane sygnały, że walka będzie się rozstrzygać na ulicy, że będzie „niekoniecznie estetycznie”, połączone z tym, co już dzieje się na transparentach i w marszowych okrzykach KOD-owców nie zwiastują niczego dobrego.
To KOD podgrzewa nastroje, to Kijowskiemu i chwilowo współpracującym z nim politykami zależy na emocjonalnym społecznym rollercoasterze. Z jednej strony powtarza frazesy o rzekomym zagrożeniu wolności, ślepnąc na dowody realnego jej ograniczania w poprzedniej kadencji, z drugiej – czyni kreatorami KOD-owskiej narracji Frasyniuka z Radosławem Markowskim i przytula antyrządowych agresorów chętnie uczestniczących w jego marszach. Sam ich zresztą inspiruje bajdurząc o końcu demokracji, z której tak chętnie w najbliższą sobotę skorzysta…
Kijowski uwierzył w swoją wielkość. Jest przekonany, że rozgrywa połowę sceny politycznej, że cała opozycja chodzi na jego sznurku. Bo to przecież pod jego pochody podłączają się wszystkie partie poza rządzącą i ruchem Kukiza. Na razie ma rację.
Ale uważam, że jego siła wciąż jest pozorna, sztucznie napompowana. Widać to niemal w każdym sondażu dotyczącym poczynań władzy i sympatii politycznych. Kijowski udaje, że tego nie widzi:
Nie analizowałem dokładnie tych sondaży, ale kiedy słuchałem specjalistów, to oni twierdzą, że te sondaże nie do końca pokazują, że poparcie PiS-u rośnie. One pokazują, że na tle innych partii PiS się umacnia. Po drugie to pokazuje, że nasze działanie jest potrzebne, bo trzeba coś z tym zrobić.
Otóż to! Mamy clou programu KOD: zablokować umacnianie się Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście są setki tysięcy ludzi, a nawet miliony utożsamiających się z tym celem. Ale to wciąż zdecydowana mniejszość. Prawda jest taka, że przez pół roku Kijowski nie przekonał Polaków. Zmobilizował jedynie tych najbardziej nienawidzących demokratycznie wybranej władzy.
I oto przyczynek do rozważań, komu faktycznie demokracja się nie podoba.
Nieznane fakty z życia ludzi służb - Spadkobierców PRL:„Resortowe dzieci. Służby”. Książka do kupienia „wSklepiku.pl”. Polecamy!
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/294864-kijowski-piewca-wlasnej-wielkosci-zapowiada-kontrrewolucje-i-niekoniecznie-estetyczne-kroki-mimochodem-zdradza-clou-swojego-programu?strona=2