Marek A. Cichocki: Elity europejskie szukają kozła ofiarnego. „To, co robi KE wobec Polski wcale nie jest prawnie czyste. Ba, o tym wszyscy wiedzą!”

Fot. YouTube.com/screenshot
Fot. YouTube.com/screenshot

Większość państw Unii wcale nie chce, by Komisja Europejska przyjeżdżała do nich w roli nauczyciela, sprawdzała im tornistry i odrabianie prac domowych - mówi politolog dr hab Marek Cichocki w rozmowie z Robertem Mazurkiem na łamach „Rzeczpospolitej”.

Według niego pojawienie się partii narodowo-konserwatywnych w Europie w połączeniu z Brexitem może oznaczać koniec liberalnej epoki powojennej.

Uchodźcy tylko obnażają słabość modelu, w którym żyjemy. Cały problem polega na tym, że UE to projekt elit politycznych. Co jakiś czas podczas odświętnych wystąpień słychać właśnie biadolenia, że Unia to pomysł elit i co tu zrobić, żeby stała się Europą obywateli? No i staje się. I co robią elity? Reagują alergicznie!

—podkreśla politolog. Jego zdaniem elity są zgorszone, że Europejczycy mówią własnym głosem i robią wszystko, by obywateli znów zakneblować, uciszyć, żeby nie daj Boże nie dorywali się do polityki, do głosu na dłużej.

Następuje moment prawdy i demokratycznej weryfikacji obietnic składanych przez lata. A ponieważ elity (europejskie) za żadna cenę nie chcą się tej weryfikacji poddać, rośnie wściekłość i rozczarowanie obywateli

—wyjaśnia Cichocki oraz dodaje, że w konflikcie Polski z Brukselą „nie chodzi o to, że „oni nas nie lubią”.

Staliśmy się – my, Polacy – częścią większej rozgrywki między elitami polityczno-gospodarczymi Unii a społeczeństwami europejskimi o nowy porządek w Europie. Jesteśmy zresztą, podobnie jak Węgrzy, wygodnym celem ataku, bo łatwiej stygmatyzować nas niż Francję czy Niemcy, prawda? […] Elity europejskie gorączkowo szukają kozła ofiarnego. Raz wskazani palcem będziemy wskazywani przy każdej okazji

—twierdzi politolog. Według niego Komisja przywołując nas do porządku chce wysłać reszcie Europy sygnał, że panuje nad sytuacją.

Unia Europejska stosuje podwójne standardy, i oczywiście, że tego robić nie powinna. Kontrowersyjny polityk lewicowy w rządzie może liczyć na pobłażliwość Brukseli, gdy tymczasem kontrowersyjny polityk prawicowy staje się powodem problemów, niemalże skandalu

—uważa Cichocki. Jego zdaniem Unia „niewiele może nam zrobić”.

Sankcje wymagają jednomyślności, a nas bronią Węgry. Poza tym wcale nie jestem pewien, czy inne państwa tak chętnie wsparłyby takie działania. To byłoby jednak przekroczeniem Rubikonu i stworzeniem sytuacji, która mogłaby być później wykorzystana przeciwko nim. Nie sądzę więc, by w Europie znalazło się tak wielu entuzjastów sankcji

—zaznacza politolog. W jego przekonaniu należy przenieść spór na grunt prawny.

cd na następnej stronie

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.