Schetyna, Petru i Kijowski przegrywają, bo są pajdoopozycją i zblazowanymi bon vivantami

fot. PAP/Rafał Guz
fot. PAP/Rafał Guz

Na dłuższą metę pajdoopozycja jest bardzo szkodliwa również dla rządzących, gdyż ich rozleniwia, przede wszystkim intelektualnie.

Kompletna bezradność – tak można określić reakcję Grzegorza Schetyny, Ryszarda Petru i Mateusza Kijowskiego na to, co się działo 24 maja w związku z wizytą w Warszawie wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa. I ta reakcja dowodzi, że nie mamy „opozycji histerycznej” – jak PO, Nowoczesną i KOD określa Paweł Kukiz. To pajdoopozycja, choć Schetyna, Petru i Kijowski są dziećmi mocno przerośniętymi. A określenia „pajdoopozycja” używam dlatego, że jej główne medialne postacie są wyjątkowo politycznie infantylne.

Polityka ma bowiem także to oblicze, że jest grą na przechytrzenie nie tylko rywala, ale także sojusznika czy partnera konkretnych negocjacji. Tak też jest w relacjach rządu Beaty Szydło z Komisją Europejską w związku z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego. I nie jest to polityczny cynizm, tylko twardy realizm. Ostatecznie liczy się rezultat oraz to, jak się wychodzi z kłopotów czy trudnych sytuacji. I to, jak się dominuje zarówno w społecznej debacie, jak i w narracji o polityce.

Schetyna i Petru postawili wiele (także pieniędzy na organizowanie różnych kampanii i happeningów) na to, żeby konflikt o Trybunał przekuć w polityczny zysk. Postawili dużo przez wiele tygodni wyprowadzając ludzi na ulice, organizując niezliczone konferencje, spotkania i narady czy jeżdżąc do Brukseli z donosami i skargami. A efekt przypomina ten, jaki obserwowaliśmy w wypadku lądowania zrzuconego ze spadochronem płk. Jose Arcadio Moralesa w filmie Juliusza Machulskiego „Kiler-ów 2-óch”. Ten efekt wymownie skomentował gangster Siara wobec niejakiego Wąskiego. Schetyna, Petru i Kijowski byli bezradni i kompletnie zagubieni, bo jednak nie są politycznymi „zwierzętami” w najlepszym sensie tego pojęcia. To musi szczególnie dziwić w wypadku Grzegorza Schetyny, który zawodowym politykiem jest z krótkimi przerwami od około ćwierćwiecza. Bo Ryszard Petru od momentu zaangażowania się w czystą politykę na każdym kroku udowadnia, że się do niej nie nadaje. A o Mateuszu Kijowskim jako polityku w ogóle nie warto pisać.

Schetyna i Petru zostali kompletnie zaskoczeni strategią PiS i rządu Beaty Szydło, to znaczy naprzemiennym graniem na ostro i na miękko, co jest przecież elementarzem polityki i kanonem negocjacji.W efekcie PO oraz Nowoczesna i jej liderzy zawsze byli (i nadal są) w „niedoczasie”. Jak tylko zareagowali w jakiś sposób, zmieniały się okoliczności i ta ich reakcja okazywała się nieadekwatna, a często po prostu groteskowa. Usiłowali narzucić narrację, że PiS wyprowadza Polskę z Europy oraz realizuje zamach stanu, ale była ona tak oderwana od rzeczywistości, że tylko najwięksi sekciarze wśród zwolenników obu partii powtarzali ja na serio. A generalnie od początku trwania konfliktu o trybunał Schetyna i Petru oraz ich kaprale zawsze tylko reagowali na to, co narzucało Prawo i Sprawiedliwość. Ten konflikt jest oczywiście od początku przede wszystkim polityczny, dlatego zarówno do jego rozgrywania, jak i opisu najlepiej nadają się metody i kategorie polityczne. I także Schetyna oraz Petru i ich partie świadomie działają wewnątrz politycznego konfliktu. Tyle tylko, że są słabymi politykami.

Liderzy PO i Nowoczesnej mają obok siebie równie słabego oraz skrajnie naiwnego politycznie, a przy tym kompletnie zblazowanego lidera KOD Mateusza Kijowskiego. Nikt rozsądny i realnie patrzący na świat nie traktuje Kijowskiego jako buntownika napędzanego słusznym gniewem. Jest on do szpiku kości zblazowanym bon vivantem o mentalności Piotrusia Pana, który dobrze się bawi zarówno podczas ulicznych performance’ów, jak i gabinetowych spotkań ze śmietanką establishmentu. Schetyna i Petru też zresztą są śmietanką establishmentu. A lider Nowoczesnej jest w dodatku najbogatszym posłem obecnej kadencji i kimś, kto sprawia wrażenie najętego do kolejnego interesu, jak bywał wynajmowany do różnych zarządów i rad nadzorczych. Ta trójka jako liderzy gniewu ludu jest tak skrajnie groteskowa i śmieszna, że nawet najlepsza strategia polityczna niewiele tu pomoże. Są po prostu niewiarygodni. A w prowadzeniu politycznych wojen (czy tylko sporów) liczy się nie tylko strategia, doświadczenie i spryt, ale też wiarygodność. Schetyna, Petru i Kijowski strategie mają dziecinne i zerową wiarygodność jako liderzy gniewu ludu. A spór wokół Trybunału Konstytucyjnego jest dla nich tylko pretekstem do totalnej wojny z PiS, co też ich wiarygodności nie umacnia. Kształt TK czy los prezesa Andrzeja Rzeplińskiego są im kompletnie obojętne, co widać, słychać i czuć. I to też jest powód przegrywania przez nich sporu o trybunał, bo u polityków PiS widać prawdziwe zaangażowanie w „unormowanie” statusu TK. W dodatku jest to część szerszego politycznego projektu, traktowanego bardzo serio, a nie tak jak w wypadku Schetyny, Petru i Kijowskiego oraz ich zaplecza, czyli jako performance’u czy wygłupu.

O ile PiS może się cieszyć, że ma do czynienia z pajdoopozycją, o tyle dla wyborców jest to bardzo zła wiadomość. Jeśli bowiem opozycja jest dziecinna, ludyczna i ma ogromny problem z tożsamością (stąd zblazowanie i „odfajkowywanie” obowiązków), bardzo to obniża jakość debaty publicznej, a ostateczne jakość samej polityki.  Bo w ten sposób opozycyjna polityka skupia się na ewidentnych głupotach, tyle że wykrzykiwanych głośno i podczas wydarzeń przypominających happeningi awangardy artystycznej, a nie wydarzenia społeczne. Na dłuższą metę pajdoopozycja jest też szkodliwa dla rządzących, gdyż ich rozleniwia, przede wszystkim intelektualnie.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.