Prof. Legutko: „Pozostaje rzecz kluczowa - wybór nowego prezesa TK. Rzepliński może zrobić wiele złego”. NASZ WYWIAD

fot. profil R. Legutki na Facebooku
fot. profil R. Legutki na Facebooku

Kadencja Andrzeja Rzeplińskiego kończy się dopiero w grudniu…

Pod sam koniec grudnia. To sprawa kluczowa, bo jeden człowiek, aktualny prezes, może zrobić dużo złego. Zobaczymy. Takie podejście, o którym rozmawiamy, to rzeczywiście podejście kompromisowe. Wychodzi ono z założenia, że mamy kryzys konstytucyjny, który należy jakoś kompromisowo rozwiązać. Natomiast głosy, które dochodzą z instytucji europejskich, wychodzą z innego założenia. Z takiego, że trzeba za wszelką cenę odsunąć partię rządzącą w Polsce i rząd od jakiegokolwiek wpływu na kształt Trybunału Konstytucyjnego. To znaczy, że ma być absolutne zwycięstwo opozycji i TK z jednej strony oraz całkowita kapitulacja rządu. Czyli zostaje utrzymana całkowita dominacja nominatów PO w Trybunale. To na tym polegało. Jeśli Komisja zrezygnuje zrezygnuje z takiego scenariusza, to dobrze.

Co rządzi dynamiką negocjacji rządu Beaty Szydło z Komisją Europejską? Przypomnijmy sekwencję ostatnich zdarzeń. Rozmowy są na dobrej drodze, po czym ukazuje się komunikat KE, który zostaje przyjęty jako ultimatum, reakcją jest ostre wystąpienie premier w Sejmie, następnie Komisja łagodzi ton i wreszcie dochodzi do spotkania Beaty Szydło z Fransem Timmermansem. Z czego wynikają te wahnięcia?

Może to być traktowane jako gra polityczna Komisji Europejskiej, albo brak koordynacji jej działań. Wydaje się, że ta druga interpretacja jest bliższa rzeczywistości. W Komisji są ludzie racjonalni, ale większość reprezentuje doktrynerską mentalność ideologiczną. Dla tej większości taki rząd jak rząd PiS jest wrogiem, którego trzeba zneutralizować i jest tylko „albo, albo”: albo konflikt zasadniczy, albo całkowita kapitulacja rządu PiS.

Po której stronie jest Timmermans?

Obserwując go, obawiam się, że raczej po stronie doktrynerskiej niż racjonalno-pragmatycznej. Ale zobaczymy. Może Timmermans zachowa się roztropnie. Trzeba przy tym powiedzieć parę dobrych słów o polskim rządzie, który twardo się trzyma, zasadniczo i pryncypialnie, a jednocześnie jest skłonny do kompromisów, będących przedmiotem różnych narada i negocjacji. Chciałbym, żeby Komisja objawiła się od strony lepszej niż tej aroganckiej, którą znamy aż za dobrze, sprawiającej, że Unia Europejska ma coraz więcej wrogów, a coraz mniej przyjaciół.

Czy na postawę KE wpłynęły wydarzenia z końca ubiegłego tygodnia, tzn. wystąpienie premier w Sejmie oraz przyjęcie uchwały o obronie suwerenności Polski?

Na pewno miało to wpływ. Był to dobry krok. Potrzebna jest taka stanowcza postawa. Bruksela już się potknęła na rządzie węgierskim. Więc teraz, kiedy wyszedł taki mocny sygnał z Warszawy, nawet przy tym szaleństwie opozycji, przy tych wszystkich obelgach, wariactwach i groteskowych zachowaniach, jednak w KE są ludzie, którzy śledzą, co dzieje się w Polsce i wiedzą, że taka postawa rządu wzmacnia jego pozycję w kraju. Gdyby się okazało, że notowania PiS spadają, a wyborcy zasilali szeregi naszych przeciwników, wtedy Komisja używałaby innego języka. W konflikcie politycznym zawsze tak jest, że jak się widzi, iż przeciwnik jest mocny i nie ma prostych środków osłabienia go, to trzeba próbować kompromisów. Mam nadzieję na kompromis, choć – powtarzam – moje zaufanie do KE jest ograniczone. Ale skoro ludzie się poprawiają, to może instytucje też mogą się poprawić.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych