KE realizuje ukryty cel podsycając napięcia w Polsce. Chodzi o zablokowanie rozmieszczenia brygady NATO na wschodzie

Fot. Flickr
Fot. Flickr

Dlatego w interesie zachowania suwerenności nie tylko Polaków, czy Węgrów, ale wszystkich krajów europejskich leży wzmocnienie tego niepokornego kraju nad Wisłą i wywarcie na niemieckie władze presji, póki jeszcze można. Faktem jest, że Niemcy od dawna lansują zamiast armii NATO-wskiej ideę jakiejś armii europejskiej, która z nazwy wygląda imponująco, ale nie mogłaby być de facto żadnym przeciwnikiem dla armii rosyjskiej. Z tego znów wynika, że Berlin jednak Moskwy się nie obawia… Ów brak obaw potwierdzają też decyzje sprzed kilku dni o rezygnacji z wyposażania Bundeswehry w najnowocześniejsze czołgi (produkowane zresztą głównie w Niemczech) oraz w system obrony przeciwlotniczej najnowszej generacji TLVS, choć ten ostatni był już przygotowywany do wdrożenia. Niemcy lekceważą totalnie zalecenie kierownictwa NATO wydatkowania co najmniej 2 proc. PKB na obronę oraz zwiększania w ramach tego inwestycji zbrojeniowych. Niemieckie Ministerstwo Obrony otrzymuje z budżetu zaledwie 1,1 proc. PKB i owszem zaplanowano na ten roku zwiększenie wydatków, ale głównie na… pensje, rocznie średnio ok. 4 240 Euro dodatkowo na osobę. A trzeba wiedzieć, że Bundesrepublika ma tegoroczny budżet zamknąć po raz pierwszy plusem – chyba jako jedyny kraj. Finansowo stoją więc rewelacyjnie, stąd należy wnosić, że oszczędności na obronie są wynikiem decyzji politycznych, nie gospodarczych.

Niemcy są przebiegli i nie chcą prezentować się przedwcześnie jako samotna zakała w szeregach NATO. W zakamuflowanej walce z Polską posługują się zręcznie strukturami unijnymi, Komisją Europejską, lewakami różnego autoramentu przerażonymi rządami konserwatystów w dużym kraju w środku Europy. Wolno przypuszczać, że również zakulisowo pracują intensywnie nad zniechęceniem niektórych członków Sojuszu do koncepcji silnej wschodniej flanki. Niewykluczone, że jeden znaczny partner sam się im „zameldował”, a mianowicie Francja. W kręgach gospodarczo-rządowych tego kraju wciąż nie mogą się pogodzić z tym, że Polacy jednak zrezygnowali z ich helikopterów Caracal (wcale nie najnowszej generacji). Przypomnijmy, że kontrakt wartości ładnych kilkunastu miliardów zł miał być zawarty kosztem polskich fabryk zbrojeniowych, a cena śmigłowców mocno zawyżona, np. w stosunku do francuskiej oferty dla Kuwejtu aż o 35 proc. Stawianie Polakom przez Francuzów ewentualnego ultimatum w tej sprawie byłoby dowodem niezwykłej krótkowzroczności – czyż jednak pierwszy raz w historii?

Rzecz jasna w tej sytuacji obalenie lub ubezwłasnowolnienie obecnego rządu, legalnie wybranego w wolnych wyborach, jest prawdopodobnie marzeniem nie tylko elit znad Sprewy, ale również szczerego demokraty znad Sekwany, I sekretarza socjalistów, prezydenta François Hollanda. Poprzedni układ polityczny nad Wisłą szedł na wszystko, co im zagranica wskazała, nie baczono na interes Polski, ale swojej partii oraz na swoje kariery osobiste; wybrano podłą drogę, dobrze znaną już w początkach XVIII wieku i tylekroć kontynuowaną później, w skrócie nazywaną targowicą. Jedno jest pewne: nie byłoby takich zapędów ze strony Niemców, nie stawialiby się Francuzi lub ktokolwiek inny, gdyby nie mieli silnego poparcia politycznego wewnątrz Polski. Poza zdecydowaną większością obozu Kukiza cała opozycja jak jeden okazuje się obozem zdrady; nie da się inaczej nazwać tych, którzy działają wbrew oczywistym interesom Polski i nawet wbrew jej bezpieczeństwu zewnętrznemu. W imię interesów swoich partii i partyjek oraz swoich własnych oplują każde działanie patriotyczne, w tym każde staranie o zabezpieczenie granic. Stali się silnym ramieniem niemiecko-rosyjskim w III Rzeczypospolitej, silnym, bo umacnianym przez zagraniczne rządy oraz obce media, również te przekazujące w polskim języku. Moim zdaniem nie można czekać aż osądzi ich dopiero historia. Tym bardziej nie wolno traktować ich jako partnerów, w tym wtajemniczać w sprawy polskiej polityki, bo oni wszystko wywloką na zewnątrz. Przyjeżdżają tu różne komisje, różni osobnicy (wszyscy lewacy!) niczym Judasze, z pocałunkiem, niby reprezentując demokratyczny świat, a w gruncie rzeczy, by wybadać nasze słabe punkty, nastroje, stan determinacji polskich władz. W Berlinie, Paryżu czy Moskwie próbują, gdzie jest granica, jak daleko mogą się jeszcze posunąć…

Niekończące się ustępstwa rozzuchwaliły wrogów, którzy przestali się miarkować. A co się stało, jak premier Beata Szydło wreszcie w Sejmie tupnęła nogą, jak pokazała kto tu w końcu rządzi? Okazało się nagle, że Komisja Europejska żadnego ultimatum Polsce nie stawiała, skądże znowu, że jakaś negatywna opinia to tylko przypuszczenie, że przeciek do mediów był fikcją… Tak trzeba było od razu. Spotkał ich wielki zaszczyt, gdy polska premier pojechała osobiście do Europarlamentu; nie uznali jednak przybycia Beaty Szydło za zaszczyt lub grzeczność, lecz za przejaw słabości – tak jest w polityce. W gruncie rzeczy tylko wysłuchała ona tylko nieprzyjemności ze strony lewackich demagogów, trzeciorzędnych polityków, którym nie powiodło się w macierzystych krajach.

Frans Timmermans znów pojawia się Warszawie. Tak spodobał się holenderskiemu lewakowi Pałac Kultury czy co? Nie, przybędzie, by dalej węszyć i wspierać zdradzieckie elity warszawskie, a tym samym podsycać napięcia w Polsce. To wsparcie jest tym łatwiejsze, że strona rządowa traktuje Timmermansa bardzo serio, zbyt serio, jak guru w kwestii demokracji i Europy. Nie rozumiem czemu przyjmują go najwyższe władze dowodząc tym samym tylko swej niepewności. Kto bowiem powinien rozmawiać z drugorzędnym politykiem, posłańcem hegemona? Równy rangą posłańcowi – to trzeba w końcu wyraźnie pokazać. Dosyć tych zaszczytów! Szanujmy się! Dosyć okazywania słabości. Dosyć fałszywych kontrolerów. Odwołujmy się do własnej wielowiekowej tradycji demokratycznej, bo mało kto taką posiada, nie do istniejącego od niedawna unijnego systemu stworzonego przez biurokratów, głównie niemieckich. Tylko zdecydowana postawa, pokazanie wiary w swoje siły, konsekwentne dążenie do wyznaczonych narodowych celów zapobieże realizacji skrywanych planów permanentnego osłabiania Polski, w tym zablokowania rozmieszczenia pancernej brygady NATO na naszej wschodniej granicy.

Leszek Sosnowski

Autor jest publicystą miesięcznika „Wpis”, współautorem z prof. Krzysztofem Szczerskim książki „Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej”, prezesem Białego Kruka.

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.