KE realizuje ukryty cel podsycając napięcia w Polsce. Chodzi o zablokowanie rozmieszczenia brygady NATO na wschodzie

Fot. Flickr
Fot. Flickr

Tekst pochodzi ze strony wydawnictwa Biały Kruk.

Świat polityki kryje wiele poważnych tajemnic, a w ich skrywaniu pomagają dziś nie tylko sami politycy, ale i media; jedne świadomie, drugie nie. Sporo tych spraw ma to do siebie, że jednak w końcu wychodzą na światło dzienne, tyle że czasem jest już za późno, by przeciwdziałać negatywnym skutkom tajemnych układów i paktów, zamaskowanych celów. Wielu Polaków patrzy od pewnego czasu ze zdumieniem na poczynania Europarlamentu i Komisji Europejskiej, które jeszcze niespełna rok temu wprost kochały się w naszej władzy, teraz zaś nagle wszelkimi sposobami usiłują zwalczać nowy rząd pomimo jego pełnej legalności. Niestety wielu rodaków dało się nabrać, że naprawdę chodzi o zagrożenie w Polsce demokracji, choć ta de facto ma się ona nad Wisłą dużo lepiej niż np. we Francji, gdzie od wielu miesięcy kraj żyje pogrążony w stanie wyjątkowym. Albo w Niemczech, gdzie policja i władza kryją przed ręką sprawiedliwości chamów najordynarniej ubliżających zagranicznym politykom (bo przecież nie swoim!), pospolitych przestępców, gwałcicieli, potencjalnych terrorystów – tylko dlatego, że ich ukaranie nie pasowałoby do linii postępowania w kwestii imigrantów, linii ustanowionej przez sterujący krajem od lat wielki układ CDU/CSU-SPD.

Już sam taki układ stawia pod olbrzymim znakiem zapytania funkcjonowanie prawdziwej demokracji za Odrą. Zapisany w kilkudziesięciu tomach – nazywany przez wielu politologów niemieckich „wszechpartią” – precyzyjnie stanowi, co której partii się należy i przynależy włącznie z podziałami państwowych stanowisk nawet na poziomie gminy. Jako żywo przypomina to komunistyczny system jednopartyjny. Układ antydemokratyczny, całkowicie marginalizujący opozycję, kompletnie nieliczący się z jej zdaniem. Posiadający większość konstytucyjną.

A co powiedzieć o manifestacjach antyrządowych, które zgromadziły np. we Włoszech czy Francji miliony protestujących (a nie 45 tysięcy, jak ostatnio w Warszawie)? Z tego tytułu nie podnoszono na Zachodzie jednak żadnego larum. O cóż więc chodzi, co kryje się za nagłym, gwałtownym atakiem medialno-politycznym wymierzonym w wolną Polskę, atakiem posługującym się kłamstwem i pomówieniem?

Otóż kryje się za tym sprawa rozmieszczenia – a dokładnie rzecz biorąc jego zablokowania – na wschodzie Polski, a także częściowo w paru innych krajach (m.in. Rumunia, Łotwa, Estonia) ciężkiej brygady pancernej; ok. 4,5 tys. żołnierzy, setek bojowych pojazdów oraz czołgów, tysięcy sztuk innego sprzętu. Jasnym jest, że w przypadku takiej lokacji sił NATO-wskich punkt ciężkości odstraszania (bo taka ma być funkcja brygady) musi znaleźć się na wschodnich terenach Polski. Czy można rozmieszczać jednak tak poważne siły w kraju co prawda NATO-wskim, ale nie respektującym zasad demokracji, czyli w Polsce? Demokracja to rzecz święta, może na zachodzie Europy mniej, ale w USA na pewno. A to Stany Zjednoczone ostatecznie zadecydują o losach wschodniej flanki; nie mogą jednak nie brać pod uwagę głosów niektórych sojuszników. Nawet takich jak Niemcy, choć z nimi jeszcze ok. 70 lat temu również USA prowadziły niebywale morderczą wojnę. Dlatego niezbędna jest narracja o zagrożeniu, a lada moment o całkowitym obaleniu demokracji w Polsce. Jeśli bowiem władza ma tutaj charakter faszystowski, ba! sprzyja skrycie Putinowi, jak głosi np. niemiecki lewak Martin Schulz ustanowiony przewodniczącym Europarlamentu, to czy można takiemu krajowi powierzać tak poważną siłę bojową? Niemcy w NATO mają militarnie mniej do powiedzenia, ich armia jest ok. dwudziestokrotnie (!) słabsza od amerykańskiej, drugą armią w sojuszu jest turecka. Bundesrepublika jest za to mocniejsza politycznie, w Unii Europejskiej zaś dominuje totalnie wszystkich. Wiadomo nie od dziś, że to właśnie nasz sąsiad zza Odry jest głównym przeciwnikiem rozmieszczenia dodatkowych wojsk NATO, zwłaszcza tak nowocześnie wyposażonych, wzdłuż naszej wschodniej granicy. Znów można zapytać: o co Niemcom chodzi, co się za tym kryje? Co im przeszkadza silnie broniona nasza granica na Bugu, zewnętrzna granica Unii? Toż w ich interesie leżeć powinno, aby w razie czego bronić się nie na Odrze, ale kilkaset kilometrów dalej na wschód. Sęk w tym, że Niemcy w ewidentny sposób nie czują zagrożenia ze wschodu, ze strony Rosji. Nie jest dla nich żadną niepokojącą lekcją bezwzględna aneksja Krymu i kontynuowanie wyniszczającej Ukrainę wojny w Donbasie. I znów trzeba zapytać: jak to możliwe, co się za tym kryje? Przecież Niemcy durniami nie są. Cóż zatem ich tak uspokaja? Czyżby tajny układ z Rosją?

Bardzo wiele na to wskazuje, w tym również tradycja takich paktów, nie tylko między Ribbentropem i Mołotowem. Bo wcześniej przecież były, można powiedzieć na obrzeżach traktatu w Rapallo, tajne porozumienia między Armią Czerwoną a Reichswehrą (w sierpniu 1922 r.). Jeszcze wcześniej powstawały pakty między Prusami a Rosją carską, na czele ze słynną (po ujawnieniu) konwencją z 1772 r. w sprawie rozbioru Rzeczypospolitej. A można i należy jeszcze głębiej sięgnąć w czasie i przywołać porozumienie z roku 1720 w Poczdamie, w którym chodziło o to samo co teraz, o zachowanie w Rzeczypospolitej anarchii i zwalczanie unowocześnienia armii. Na temat tajnych porozumień między Berlinem a Moskwą – zawsze ze szkodą dla naszej Ojczyzny – można by napisać sporą książkę.

Niemcy, choć gęby mają pełne frazesów na temat solidarności państw unijnych i nie tylko tych (solidarność to hasło dla mediów i pospólstwa), na pewno nie zamierzają czegokolwiek poświęcać w sprawie bezpieczeństwa III Rzeczypospolitej. Ich celem nadrzędnym jest przekształcenie Unii Europejskiej w państwo zwane Stanami Zjednoczonymi Europy (nazwa oficjalna), w których będą zdecydowanym hegemonem, bo już dominują totalnie struktury unijne i Europarlamentu. Przeciętny Kowalski nie ma nawet pojęcia jak głęboka jest niemiecka infiltracja struktur unijnych.

Przypuszczam, że elity polityczne w Berlinie nie zmartwi nawet Brexit, być może nawet skrycie mu sprzyjają, bo wtedy pozycja Niemiec jako bezkonkurencyjnego hegemona wśród krajów unijnych pozostanie już na długie lata niepodważalna. Wtedy zaś koniecznym stanie się też przyjęcie ich na stałego członka Rady Bezpieczeństwa, co jest od dawna priorytetowym celem w ich polityce międzynarodowej. Wówczas będą mogli zablokować każdą globalną decyzję, która byłaby nie po ich myśli. Trzeba zdać sobie sprawę, że taka sytuacja polityczna jak teraz, kiedy Polska może im podskakiwać, jest dla nich niezwykle irytująca. Cztery razy mniejsze Węgry mogli jeszcze jakoś tolerować, ale Polska nie ma prawa rosnąć w siłę i niezależność. I tu właśnie dokładnie spotykają się, kolejny raz w historii!, drogi Niemiec i Rosji.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.