Skandalem jest to, że telewizja publiczna nie ma żadnej kontroli nad tym, jakie filmy kupuje i emituje
— mówi portalowi wPolityce.pl Piotr Jegliński.
wPolityce.pl: 16 maja 2016 r. TVP 2 wyemitowała film dokumentalny nakręcony przez ARTE niemiecko-francuską telewizję o zamachu na Jana Pawła II „Operacja „Operacja Pontifex. Tajne akta Watykanu”. Jak Pan świadek tamtych wydarzeń, osoba, która znała Jana Pawła II ocenia ten film?
Piotr Jegliński, działacz opozycyjny w PRL, wydawca (Editions Spotkania): Podczas studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim otrzymywałem ufundowane przez Niego stypendium, o czym dowiedziałem się kiedy został papieżem. Kilka dni po zamachu byłem w Rzymie, a kilka tygodni później odwiedziłem papieża w klinice Gemelli z delegacją Solidarności Wiejskiej i pamiętam tę atmosferę. Kilka tygodni po zamachu stan papieża był krytyczny, gorączka dochodziła do 42 stopni, lekarze walczyli z tajemniczą bakterią, która dostała się do Jego organizmu wraz z kulą. Dzięki niemu zostałem wydawcą, zmienił moje życie. Jeszcze jako kardynał przekazał mi przez prof. Rylską maszynopis wspomnień ks. Władysława Bukowińskiego, polskiego kapłana w Kazachstanie, skazanego na kilkanaście lat łagru. Ks. Bukowiński mógł wrócić do Polski, ale odmówił, nie chciał zostawić swoich wiernych. Dla Jana Pawła II był wzorem duszpasterza. 11 września 2016 r. zostanie w Karagandzie wyniesiony na ołtarze. Ale wróćmy do filmu, kiedy zobaczyłem ten dokument poczułem się, jakby media publiczne napluły mi, jako świadkowi historii, w twarz. To zakłamany obraz propagandowy. Ten film jest godny emisji w telewizji PRL, gdyby powstałych w tamtych czasach na pewno byłby puszczony. Skandalem jest to, że telewizja publiczna nie ma żadnej kontroli nad tym, jakie filmy kupuje i emituje. Nie ma pieniędzy na filmy o żołnierzach wyklętych, a są środki na ordynarną sowiecką propagandę. Nie wystarczy, że TVP po tygodniu zrobi program do którego zaprosi ludzi, żeby pokazali polski punkt widzenia. Ciekaw jestem czy w telewizji publicznej ktoś ten film obejrzał przed emisją. Jeżeli nikt tego nie obejrzał i puścił to bardzo źle to świadczy o telewizji, natomiast jeżeli to obejrzał i puścił to jest to bardzo podejrzana sprawa. Można dywagować kto i dlaczego przeprowadził zamach na Jana Pawła II, ale telewizja publiczna nie ma prawa wyświetlać filmów propagandowych. Film jest szczególnie szkodliwy dla młodych ludzi, którzy nie znają tamtych czasów, a dzięki temu dokumentowi został im przedstawiony fałszywy obraz.
Na czym polega ten fałszywy obraz?
Na przedstawieniu sowieckiej tezy, która pojawiła się już kiedy istniał Związek Sowiecki, próbowano wić, że zamachu dokonali muzułmanie. Nieprzypadkowo wybrano na zamachowca muzułmanina, chodziło bowiem o skłócenie chrześcijan z muzułmanami.
Z filmu dowiadujemy się, że Watykan to ogromna organizacja szpiegowska, a papież jest jej szefem.
Najpotężniejsza na świecie, lepsza od CIA, Mossadu czy KGB na rzecz której pracują księża na całym świecie. Oprócz szpiegowania Watykan zajmuje się również praniem brudnych pieniędzy, a za zamachem stała włoska mafia, która nie chciała zabić papieża, ale go ostrzec. To podłe i nieprawdziwe insynuacje, ale proszę zobaczyć kto w filmie o tym mówi, Tomasz Turowski, eks jezuita i były agent XIV Wydziału SB, czyli tzw. nielegał.
Ojcem ideowym nielegałów był Feliks Dzierżyński. Na pomysł takiej formacji wpadł zaraz po rewolucji bolszewickiej, w Polsce Sowieci wprowadzili instytucje nielegałów już w 1944 r. To była najtajniejsza jednostka, na początku była kierowana przez Rosjan. Wydział nielegalny przygotowywał matrioszki, podstawiał szpiegów pod tożsamości żyjących ludzi. Zadaje sobie pytanie, czy Tomasz Turowski jest rzeczywiście tą osobą, czy nie jest inną osobą, np. dzieckiem z sierocińca. Takie praktyki były często stosowane przez Sowietów i podległe im służby. W tym filmie pokazano rzekomego analityka CIA, takich osób Amerykanie miało wielu. Rodzi się jednak pytanie, kim on jest. Ten analityk mówił językiem KGB. Jego i Turowskiego wypowiedzi współgrały ze sobą i uzupełniały się.
Zwraca Pan uwagę, że Turowski w filmie kłamie.
Trudno mu się dziwić, był szkolony przez komunistyczne służby. Nie można wykluczyć, że był szkolony w Sowietach, znał perfekcyjnie język rosyjski, chwalił się, że miał bliskie związki z córką ambasadora sowieckiego Aristowa. Kłamie nawet wtedy, kiedy mówi, że rozpoczął pracę w komunistycznym wywiadzie w 1975 r. Widziałem dokument, według którego trafił do SB w 1973 r. Jednak jego związki z komunistycznymi służbami były wcześniejsze, już w szkole donosił na kolegów. W 1974 r. zgłosił się do jezuitów w Warszawie. Nie jest to przypadkowe, bo wtedy prowincjałem był o. Koczwara, współpracownik SB, w czasie wojny pracował w wywiadzie rządu londyńskiego, później został zwerbowany przez wywiad komunistyczny. Koczwara zrobił rzecz niespotykaną, wysłał Turowskiego, który nie był wybijającym się zakonnikiem, po kilku miesiącach do odbycia nowicjatu w Rzymie.
Nie wiadomo co Turowski robił 13 maja 1981 r.
Nie wiemy też, co robił 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Mówi, że 13 maja 1981 r. nie było go w Rzymie, rzekomo tego dnia był w seminarium pod Rzymem, ale nic nie stało na przeszkodzie, że był tego dnia również w Watykanie. Uważam, że przekazywał informacje, które mogły być wykorzystane w zamachu na papieża. Turowski prowadził zapewne bardzo cennych agentów w Rzymie, jednym z nich był umieszczony przez niego na Via Cassia w Domu Polskim był późniejszy minister III RP. Dwukrotnie ten człowiek odwiedzał Turowskiego na Kubie, kiedy pełnił tam funkcję ambasadora.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Skandalem jest to, że telewizja publiczna nie ma żadnej kontroli nad tym, jakie filmy kupuje i emituje
— mówi portalowi wPolityce.pl Piotr Jegliński.
wPolityce.pl: 16 maja 2016 r. TVP 2 wyemitowała film dokumentalny nakręcony przez ARTE niemiecko-francuską telewizję o zamachu na Jana Pawła II „Operacja „Operacja Pontifex. Tajne akta Watykanu”. Jak Pan świadek tamtych wydarzeń, osoba, która znała Jana Pawła II ocenia ten film?
Piotr Jegliński, działacz opozycyjny w PRL, wydawca (Editions Spotkania): Podczas studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim otrzymywałem ufundowane przez Niego stypendium, o czym dowiedziałem się kiedy został papieżem. Kilka dni po zamachu byłem w Rzymie, a kilka tygodni później odwiedziłem papieża w klinice Gemelli z delegacją Solidarności Wiejskiej i pamiętam tę atmosferę. Kilka tygodni po zamachu stan papieża był krytyczny, gorączka dochodziła do 42 stopni, lekarze walczyli z tajemniczą bakterią, która dostała się do Jego organizmu wraz z kulą. Dzięki niemu zostałem wydawcą, zmienił moje życie. Jeszcze jako kardynał przekazał mi przez prof. Rylską maszynopis wspomnień ks. Władysława Bukowińskiego, polskiego kapłana w Kazachstanie, skazanego na kilkanaście lat łagru. Ks. Bukowiński mógł wrócić do Polski, ale odmówił, nie chciał zostawić swoich wiernych. Dla Jana Pawła II był wzorem duszpasterza. 11 września 2016 r. zostanie w Karagandzie wyniesiony na ołtarze. Ale wróćmy do filmu, kiedy zobaczyłem ten dokument poczułem się, jakby media publiczne napluły mi, jako świadkowi historii, w twarz. To zakłamany obraz propagandowy. Ten film jest godny emisji w telewizji PRL, gdyby powstałych w tamtych czasach na pewno byłby puszczony. Skandalem jest to, że telewizja publiczna nie ma żadnej kontroli nad tym, jakie filmy kupuje i emituje. Nie ma pieniędzy na filmy o żołnierzach wyklętych, a są środki na ordynarną sowiecką propagandę. Nie wystarczy, że TVP po tygodniu zrobi program do którego zaprosi ludzi, żeby pokazali polski punkt widzenia. Ciekaw jestem czy w telewizji publicznej ktoś ten film obejrzał przed emisją. Jeżeli nikt tego nie obejrzał i puścił to bardzo źle to świadczy o telewizji, natomiast jeżeli to obejrzał i puścił to jest to bardzo podejrzana sprawa. Można dywagować kto i dlaczego przeprowadził zamach na Jana Pawła II, ale telewizja publiczna nie ma prawa wyświetlać filmów propagandowych. Film jest szczególnie szkodliwy dla młodych ludzi, którzy nie znają tamtych czasów, a dzięki temu dokumentowi został im przedstawiony fałszywy obraz.
Na czym polega ten fałszywy obraz?
Na przedstawieniu sowieckiej tezy, która pojawiła się już kiedy istniał Związek Sowiecki, próbowano wić, że zamachu dokonali muzułmanie. Nieprzypadkowo wybrano na zamachowca muzułmanina, chodziło bowiem o skłócenie chrześcijan z muzułmanami.
Z filmu dowiadujemy się, że Watykan to ogromna organizacja szpiegowska, a papież jest jej szefem.
Najpotężniejsza na świecie, lepsza od CIA, Mossadu czy KGB na rzecz której pracują księża na całym świecie. Oprócz szpiegowania Watykan zajmuje się również praniem brudnych pieniędzy, a za zamachem stała włoska mafia, która nie chciała zabić papieża, ale go ostrzec. To podłe i nieprawdziwe insynuacje, ale proszę zobaczyć kto w filmie o tym mówi, Tomasz Turowski, eks jezuita i były agent XIV Wydziału SB, czyli tzw. nielegał.
Ojcem ideowym nielegałów był Feliks Dzierżyński. Na pomysł takiej formacji wpadł zaraz po rewolucji bolszewickiej, w Polsce Sowieci wprowadzili instytucje nielegałów już w 1944 r. To była najtajniejsza jednostka, na początku była kierowana przez Rosjan. Wydział nielegalny przygotowywał matrioszki, podstawiał szpiegów pod tożsamości żyjących ludzi. Zadaje sobie pytanie, czy Tomasz Turowski jest rzeczywiście tą osobą, czy nie jest inną osobą, np. dzieckiem z sierocińca. Takie praktyki były często stosowane przez Sowietów i podległe im służby. W tym filmie pokazano rzekomego analityka CIA, takich osób Amerykanie miało wielu. Rodzi się jednak pytanie, kim on jest. Ten analityk mówił językiem KGB. Jego i Turowskiego wypowiedzi współgrały ze sobą i uzupełniały się.
Zwraca Pan uwagę, że Turowski w filmie kłamie.
Trudno mu się dziwić, był szkolony przez komunistyczne służby. Nie można wykluczyć, że był szkolony w Sowietach, znał perfekcyjnie język rosyjski, chwalił się, że miał bliskie związki z córką ambasadora sowieckiego Aristowa. Kłamie nawet wtedy, kiedy mówi, że rozpoczął pracę w komunistycznym wywiadzie w 1975 r. Widziałem dokument, według którego trafił do SB w 1973 r. Jednak jego związki z komunistycznymi służbami były wcześniejsze, już w szkole donosił na kolegów. W 1974 r. zgłosił się do jezuitów w Warszawie. Nie jest to przypadkowe, bo wtedy prowincjałem był o. Koczwara, współpracownik SB, w czasie wojny pracował w wywiadzie rządu londyńskiego, później został zwerbowany przez wywiad komunistyczny. Koczwara zrobił rzecz niespotykaną, wysłał Turowskiego, który nie był wybijającym się zakonnikiem, po kilku miesiącach do odbycia nowicjatu w Rzymie.
Nie wiadomo co Turowski robił 13 maja 1981 r.
Nie wiemy też, co robił 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Mówi, że 13 maja 1981 r. nie było go w Rzymie, rzekomo tego dnia był w seminarium pod Rzymem, ale nic nie stało na przeszkodzie, że był tego dnia również w Watykanie. Uważam, że przekazywał informacje, które mogły być wykorzystane w zamachu na papieża. Turowski prowadził zapewne bardzo cennych agentów w Rzymie, jednym z nich był umieszczony przez niego na Via Cassia w Domu Polskim był późniejszy minister III RP. Dwukrotnie ten człowiek odwiedzał Turowskiego na Kubie, kiedy pełnił tam funkcję ambasadora.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/293844-nasz-wywiad-piotr-jeglinski-o-filmie-dotyczacym-zamachu-na-jana-pawla-ii-i-roli-turowskiego-kiedy-zobaczylem-ten-film-poczulem-jakby-ktos-naplul-mi-w-twarz