Jednocześnie zaś jest Trump radykalnym krytykiem obecnych elit rządzących i kontestatorem polityki USA w każdym niemal wymiarze. I wygląda na to, że skoro mu na to - w głupocie swojej - owe elity pozwoliły, to może wygrać wybory. To wygląda jak rozdwojenie jaźni, lecz tylko pozornie – to bardzo wygodna, obrotowa pozycja na czas kampanii. Już teraz nastąpiło przełamanie w sondażach i prowadzi z Clinton.
Trump mówił i mówi różne dziwne rzeczy w tych zawodach, ale to z Polski znamy powiedzenie, że kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Mamy niepewność co do Trumpa, lecz jednocześnie nie mamy wątpliwości, że to Clinton na spółkę z Obamą wykonała reset w stosunkach z putinowską Rosją, co było politycznym ciosem dla Polski. Z różnych wypowiedzi Trumpa wynika co prawda, że chciałby dobrej współpracy z Putinem (co samo w sobie nie jest złe, w końcu Merkel to robi i jeszcze uchodzi za gołąbka pokoju), lecz z doświadczenia wiemy, że w praktyce politycznej sam Putin stanowi najlepsze antidotum na takie polityczne mrzonki.
Zresztą republikański kandydat ostro potępia Rosję za agresję na Ukrainę i opowiada się za bezpośrednią interwencją USA w przypadku zaatakowania państw bałtyckich. Surowo ocenia NATO, lecz za niewydolność, nie kwestionując celu i potrzeby istnienia. Prezentuje twardy pogląd wobec nielegalnej imigracji (niczym niemal nie różniący się od Kaczyńskiego), a także krytyczny stosunek do indolencji Unii Europejskiej (właściwie kompletnie Unię ignoruje) i polityki Merkel.
Pokaż mi swoich wrogów, a powiem ci kim jesteś. Jeśli Donald Trump wygra, będzie trudnym partnerem dla wszystkich, także dla Polski. Ale przecież jako alternatywę mamy Hillary Clinton, która reprezentuje lewacką zarazę na modłę tych wszystkich Timmermansów i Verhofstadtów. Tych już znamy jak zły szeląg. Nie taki Trump straszny, jak go nam Gazeta Wyborcza maluje.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jednocześnie zaś jest Trump radykalnym krytykiem obecnych elit rządzących i kontestatorem polityki USA w każdym niemal wymiarze. I wygląda na to, że skoro mu na to - w głupocie swojej - owe elity pozwoliły, to może wygrać wybory. To wygląda jak rozdwojenie jaźni, lecz tylko pozornie – to bardzo wygodna, obrotowa pozycja na czas kampanii. Już teraz nastąpiło przełamanie w sondażach i prowadzi z Clinton.
Trump mówił i mówi różne dziwne rzeczy w tych zawodach, ale to z Polski znamy powiedzenie, że kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Mamy niepewność co do Trumpa, lecz jednocześnie nie mamy wątpliwości, że to Clinton na spółkę z Obamą wykonała reset w stosunkach z putinowską Rosją, co było politycznym ciosem dla Polski. Z różnych wypowiedzi Trumpa wynika co prawda, że chciałby dobrej współpracy z Putinem (co samo w sobie nie jest złe, w końcu Merkel to robi i jeszcze uchodzi za gołąbka pokoju), lecz z doświadczenia wiemy, że w praktyce politycznej sam Putin stanowi najlepsze antidotum na takie polityczne mrzonki.
Zresztą republikański kandydat ostro potępia Rosję za agresję na Ukrainę i opowiada się za bezpośrednią interwencją USA w przypadku zaatakowania państw bałtyckich. Surowo ocenia NATO, lecz za niewydolność, nie kwestionując celu i potrzeby istnienia. Prezentuje twardy pogląd wobec nielegalnej imigracji (niczym niemal nie różniący się od Kaczyńskiego), a także krytyczny stosunek do indolencji Unii Europejskiej (właściwie kompletnie Unię ignoruje) i polityki Merkel.
Pokaż mi swoich wrogów, a powiem ci kim jesteś. Jeśli Donald Trump wygra, będzie trudnym partnerem dla wszystkich, także dla Polski. Ale przecież jako alternatywę mamy Hillary Clinton, która reprezentuje lewacką zarazę na modłę tych wszystkich Timmermansów i Verhofstadtów. Tych już znamy jak zły szeląg. Nie taki Trump straszny, jak go nam Gazeta Wyborcza maluje.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/293830-trump-kaczynski-i-inni-wrogosc-naszych-wrogow-to-calkiem-niezle-kryterium?strona=2