Odszedł Andrzej Urbański. Warszawa będzie bez ciebie, Andrzeju, smutniejsza

fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Znałem go od początku swojej pracy dziennikarskiej. Pamiętam jak w 1992 roku relacjonowałem jego polityczne rozstanie z Jarosławem Kaczyńskim, co zaowocowało spotkaniem w  redakcji „Ekspressu Wieczornego”. Zrobił na mnie wrażenie uroczego, choć nieco narcystycznego gawędziarza. Był piekielnie inteligentny.

Politykiem był interesującym, bo wnoszącym nowe idee, pod koniec komunizmu domagał się z grupą „Wola” nowej formuły organizacji opozycji. Wszedł z kolei do Porozumienia Centrum stawiając problem wciągnięcia grup pracowniczych do budowania nieco innego kapitalizmu niż ten Balcerowiczowski. Miał wtedy odwagę rozstać się z wieloma kolegami inteligentami. Nieraz i później umiał im mówić przykre słowa prawdy.

Zarazem sam był zbyt niecierpliwy i chadzający na skróty, szybko porzucał kolejne idee, w Sejmie pierwszej kadencji z posła „propracowniczego” stał się liberałem gospodarczym. Kierował się czasem zbytnim pragmatyzmem – nie to było złe, że opuścił szybko Kaczyńskich, bo wielu ich wtedy opuszczało, ale że uzasadnił to niedojrzałym tekstem w „Wyborczej”. Na dokładkę ten jego pragmatyzm nie przynosił mu oszałamiających korzyści.

Kaczyńscy wybaczyli mu na początku ubiegłej dekady, bo chcieli mieć swojego ambasadora na salonach. To był klucz do powołania Urbańskiego najpierw na wiceprezydenta Warszawy, a potem pierwszego szefa kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Odsunięty trochę na boczny tor, tym razem pozostał im intelektualnie wierny. W ostatnich latach z powodu choroby pełnił głównie rolę komentatora. Pełnił ją dobrze, był interesującym rozmówcą.

To bardzo dzielny (czasem aż do brawury – wbrew dobroduszno-intelektualnej fizjonomii) działacz solidarnościowej opozycji z lat 80. Człowiek dużej erudycji. Choć nie zawsze skutecznie, próbował pełnić rolę kogoś zasypującego rozmaite środowiskowe i ideowe przepaści. Jak zwrócił uwagę w Internecie raczej lewicowy Mikołaj Mirowski, dawał też w kraju bardzo podzielonym przykład kultury jako uczestnik debaty.

Prywatnie niezwykle atrakcyjny rozmówca, biesiadnik i sybaryta, borykający się od wielu lat, i to bardzo dzielnie, z wieloma chorobami. Bystry recenzent, może lepszy niż aktor polskiej polityki. Patriota warszawskiego Grochowa i linii otwockiej, co mnie dodatkowo z nim łączyło. Będzie bez ciebie Andrzeju Warszawa smutniejsza, uboższa, mniej refleksyjna.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych