Piotr Jegliński: "Nowelizacja ustawy o IPN blokuje odtajnienie całego zbioru zastrzeżonego". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Kiedy archiwum MSWiA przeniesiono do IPN, służby pisały protokół, żeby wypożyczono im dany materiał, dzięki temu wiele akt nigdy nie trafiło do „zetki”

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Piotr Jegliński, działacz opozycji w PRL, wydawca (Editions Spotkania).

wPolityce.pl: W czwartek Senat przyjął bez poprawek nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Jest Pan zadowolony z jej kształtu?

Piotr Jegliński: Nie, ponieważ nowelizacja nie likwiduje automatycznie zbioru zastrzeżonego, na co ja i wielu opozycjonistów z PRL liczyło. PiS powinien dotrzymać obietnicy wyborczej o bezwzględnym odtajnieniu zbioru zastrzeżonego. W nowelizacji kryją się w nim różnego rodzaju pułapki, które spowodują, że nie cały zbiór zastrzeżony zostanie odtajniony. Znowu umożliwia się służbom i IPN decydowanie o tym, co zostanie ujawnione, a co nie. To jest bardzo niepokojące. Każda służba stara się jak najwięcej materiałów zachować dla siebie. Z doświadczenia ostatnich dwudziestu pięciu lat wynika, wiadomo co się działo z tymi materiałami, ludzie dawnych komunistycznych służb mieli dostęp do tych akt, bo mieli ich kopie. Oni są beneficjentami zbioru zastrzeżonego i są najbardziej zainteresowani, aby były tajne. Zainteresowani ich dalszym utajnieniem są również Rosjanie, którzy te zbiory posiadają w całości, podejrzewam, że posiadają znacznie więcej materiałów, bo nie wiadomo czy w zbiorze zastrzeżonym są wszystkie dokumenty, która wytworzyła bezpieka cywilna i wojskowa. Dlatego jedynie całkowite odtajnienie tych zbiorów mogłoby być pozwolić na porównanie, jakich materiałów brakuje.

Ostrzega Pan, że nowelizacja ustawy o IPN może zablokować okres odtajnienia zbioru zastrzeżonego nawet na kilka lat.

Ma powstać komisja złożona ze służb i IPN, oni będą przeglądali materiały i zdecydują, które odtajnić. Tam jest kilkaset metrów akt i tysiące teczek, to potrwa bardzo długo. To może być pretekst do kolejnego przeciągnięcia decyzji o odtajnieniu zbioru zastrzeżonego. Na razie mówi się o roku, a później może się okazać, że odtajnienie będziemy czekać kolejne lata. Niepokojące jest również to, że osoby piastujące wysokie stanowiska publiczne, który były zwolennikami odtajnienia zbioru zastrzeżonego, milczą w tej sprawach. Jestem tym bardzo zdziwiony. Osoby, które domagały się odtajnienia zbioru, powinny dalej naciskać i domagać się ujawnienia „zetki”.

Antoni Macierewicz, kiedy w latach 2006-2007 był szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego odtajnił cały szereg dokumentów.

Właśnie, a przecież nie mógł ich wszystkich przeczytać. Kolejną niepokojącą kwestią jest to, kto będzie przyszłym prezesem IPN. Jego wybór nastąpi dopiero po powołaniu Kolegium IPN. Krążą różne kandydatury, decyzja o odtajnieniu zbioru będzie zależała od charakteru, woli i zdecydowania nowego prezesa. Jeżeli będzie to człowiek w rodzaju pierwszego szefa IPN, to będzie katastrofa.

Może jednak jakieś materiały powinny pozostać tajne, a dziennikarze i badacze nie powinni mieć do nich dostępu?

Wszystkie akta powinny zostać ujawnione. To przetnie pępowinę z PRL. Myślę, że najbardziej tajne i delikatne materiały nigdy nie trafiły do zbioru zastrzeżonego. Znana jest praktyka wymyślona przez Kiszczaka, kiedy archiwum MSWiA przeniesiono do IPN, służby pisały w tym samym dniu protokół, że wypożyczają dany materiał. W ten sposób znaczna część materiałów nigdy nie trafiła do „zetki”, tylko dalej posiadały ją służby. Odtajnienie powinno obejmować więc nie tylko zbiór zastrzeżony, ale i materiały „wypożyczone” przez służby.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych