Opozycja odwaliła kawał ciężkiej, bezmyślnej i nikomu niepotrzebnej roboty. Sama się o tym wkrótce przekona

fot. PAP/ Radek Pietruszka
fot. PAP/ Radek Pietruszka

Bystrym politykom typu Grzegorz z Wrocławia, czy też jeszcze bardziej bystrym, bliskim Ryszardowi z banku wydaje się, że zwoływanie ludzi na marsz, przemarsz, pochód, polityczną przechadzkę, czy jak tam jeszcze rzecz nazwiemy, to akt wielce doniosły, krzepiący opozycyjne serca, a co najważniejsze przybliżający tak bardzo oczekiwany dzień zwycięstwa i ponowny czas władzy, przede wszystkim nad kluczami wszelkich państwowych kas.

Nie chcę być ponad miarę okrutny wobec organizatorów tej intelektualno – marszowej parady, ale wydaje się, że pomylili kroki. Przywództwo kroczących było pewne swego zamierzenia – liczebność transparentów i ściskających drzewca miała uzmysłowić rządzącym, że źle czynią, a zaczną dobrze, gdy będą postępować wedle wskazań przemieszczających się w sobotę głównym traktem stolicy. Liczebność ta miała też wywołać trochę popłochu w szeregach Prawa I Sprawiedliwości, tak, by jego prezes poczuł się nieco podenerwowany. A tu nic. Wszędzie spokój, ani chwili trwogi, nie mówiąc już o panice. Wręcz przeciwnie – wszystkie wystąpienia rządzących od początku przekonywały o zapewnieniu kroczącym spokoju, by mogli przedstawić jeszcze raz swe pretensje.

Grzegorz z Wrocławia i Ryszard z banku denerwują się najbardziej tym, że – bez względu na liczbę maszerujących – są to tylko kroki za sceną. Nie pamiętam już kto ze znanych aktorów zażartował sobie w ten sposób z kolegi, ale było tak: w drukowanym programie spektaklu żartowniś, dzięki tajemnemu układowi z zecerem, wprowadził jeszcze jednego wykonawcę, powiedzmy Iksińskiego. Właśnie kolegę, który miał nieco rozbudowane ego. I na końcu obsady dopisano: kroki za sceną – Jerzy Iksiński. Było trochę śmiechu, ale i gniewu, a nawet jakieś upomnienie. Tylko, że Grzegorza i Ryszarda upomnieć się nie da. Bo niby za co? Za to, że nie rozróżniają kroków na scenie od tych za sceną i przy teatralnym bufecie?

Oni nie pojęli, i nie chcą tego pojąć, iż wszelkie marsze, na przykład w obronie praw telewizji Trwam, odbywały się systematycznie, gdyż prezes Dworak nic nie proponował tej religijnej stacji. Było tylko nie i nie. Bo nie. Tymczasem ze strony rządzących padają bez przerwy propozycje rozwiązania sporu wokół Trybunału. Ostatnia jest dość daleko idąca, ale do Grzegorzów i Ryszardów w ogóle to nie dociera, ponieważ oni już chcieliby rządzić. Prezes Rzepliński, w ich mniemaniu, może i powinien im to przybliżyć. I faktycznie, Rzepliński czyni, co tylko może, ale przyjdzie grudzień i wyrówna, bo trudno już posądzać go o jakąkolwiek wcześniejszą myśl pozytywną. Odejdzie w jeszcze gorszej atmosferze, niż przychodził.

I dlatego dwaj główni piechurzy będą musieli nadal zdzierać obuwie, by dać znać, że istnieją. Programu nie mają, nawet jego szkicu. Talentu politycznego – za grosz. Donald z Sopotu dlatego właśnie robił z Grzegorza wiatrak, kiedy tylko chciał. Mają tylko wprawę z organizacji sitw, kumoterstwa i w organizacji obżarstw i pijaństw na koszt państwa. Teraz dochodzą do tego marsze na koszt partii, czyli znowu na nasz. Życzę więc im dalszego swobodnego kroku. I broń Boże, nie zasiadajcie do żadnych rozmów. To mógłby być dla was krok samobójczy!


Czytaj także w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”: JAK OPOZYCJA PROWADZI HYBRYDOWY ATAK NA POLSKĘ!

Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.