Co po wyborach w USA? NASZ WYWIAD. Prof. Chwedoruk: "PiS stoi przed diabelską alternatywą. Wybór Trumpa na pewno pogłębi poczucie niepewności w Polsce"

Fot. 	PAP/EPA/JUSTIN LANE
Fot. PAP/EPA/JUSTIN LANE

PiS żadnego remedium nie znajdzie. Powinno to jednak skłonić Prawo i Sprawiedliwość, jak i inne środowiska polityczne, do refleksji na temat naszych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi

— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.

wPolityce.pl: Po rezygnacji Teda Cruza z wyścigu o nominację Republikanów, wiemy już, że to Donald Trump i – najprawdopodobniej - Hillary Clinton będą ubiegać się o fotel prezydenta USA. Czy to oznacza ból głowy polityków PiS?

Prof. Rafał Chwedoruk: PiS stoi przed diabelską alternatywą. Zwycięstwo kogokolwiek z dwójki, ba – nawet z trójki głównych kandydatów, byłoby z punktu widzenia polityki PiS-u trudne do przyjęcia. Sanders, który pewnie nie będzie kandydował, jest mocno zdeklarowanym lewicowcem. Można domyślać się, że kwestiach kulturowych byłby bardzo odległy od PiS-u. Jeśli chodzi o panią Clinton, to choć jest demokratką, ale w sprawach wschodnich może być paradoksalnie bliska myśleniu polskiej prawicy, natomiast w każdej innej dziedzinie jej poglądy mogą stanowić problem.

Najciekawiej robi się jednak w przypadku Donalda Trumpa. Jest to z jednej strony republikanin, a z drugiej strony jest w nim pewien bunt, antysystemowość i niezadowolenie wobec tego, co się dzieje. W środowiskach PiS-u również można odnajdywać taki typ rozumowania. Trump serwuje jednak wypowiedzi, które są bardzo niejasne, zwłaszcza jeśli chodzi o jego stosunek do Rosji. Kandydat Republikanów wyraźnie zadeklarował zawarcie sojuszu z Rosją o charakterze antychińskim, natomiast Polska szuka jakichś dróg pogłębienia relacji być może z największą potęgą gospodarczą świata w postaci Chin. Warto jednak przypomnieć, że ten sam Trump mówił, że amerykańska flota powinna zestrzeliwać rosyjskie samoloty. Być może dla wielu osób w Polsce jest to aksjologicznie do przyjęcia, ale lepiej, żeby - ze względu na nasze położenie - supermocarstwa się nie zestrzeliwały… PiS żadnego remedium nie znajdzie. Powinno to jednak skłonić Prawo i Sprawiedliwość, jak i inne środowiska polityczne, do refleksji na temat naszych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Czy przypadkiem wizerunek USA nie jest tylko pochodną naszych nadziei, a nie odzwierciedleniem twardych realiów? Warto zwrócić uwagę na problem TTIP. W USA budzi poważne wątpliwości, a zwłaszcza w Europie. Z punktu widzenia deklarowanej przez Polskę idei wzmocnienie suwerenności państwa - jest nie do przyjęcia. Jest też nie do przyjęcia z punktu widzenia idei Polski Solidarnej. Sądzę, że ten problem powinien być zaczynem szerszej dyskusji i zdawania sobie sprawy, że Polska nie ma wrogów ani sojuszników, natomiast ma interesy. Powinniśmy zastanowić się, czy nie lepiej – wzorem państw zachodnich – też powinniśmy kierować się naszymi interesami, a nie naszymi historycznymi nadziejami.

Czy ewentualny wybór Trumpa zmusiłby PiS do zrewidowania stanowiska tej partii wobec USA?

PiS nie może uciec od analizy doświadczeń państwo podobnych do nas, które ta partia chętnie widziała w roli strategicznych przyjaciół. Mam tu na myśli np. kraje Grupy Wyszehradzkiej. Przykład Orbana i przykład słowacki pokazują, że te państwa zaczęły wcześniej niż Polska zachowywać się bardziej asertywnie względem polityki niemieckiej i głównego nurtu. Mogły to osiągnąć poprzez większy pragmatyzm. Pamiętajmy o tym, że Orban zwrócił się na Wschód nie z miłości do Rosji, bo program Fideszu jest bardzo prozachodni, ale po prostu zaczął kalkulować. Nie znaczy to, że Polska miałaby stać się forpocztą antymerykanizmu, ale mogłaby podchodzić do relacji z USA z większym dystansem i zacząć pytać o to, co będzie jutro. Być może wybór Trumpa miałby pewną zaletę – wszyscy musielibyśmy myśleć o odchodzeniu od dawnych schematów i zastanawiać się nad rolą USA we współczesnym świecie, a także ich możliwościami ws. naszej części Europy. Jest sporo państw, które orientowały się na USA, a potem wypadały spod egidy amerykańskiej polityki mając potem bardzo duże problemy.

Jak należy potraktować porażkę Teda Cruza? To duże rozczarowanie czy raczej należało spodziewać się rezygnacji senatora z Teksasu z dalszej batalii z Trumpem?

Nie ulega wątpliwości, że tak jak w Europie Zachodniej, a nawet już nie tylko zachodniej, lewica będzie powoli się podnosiła po tym, jak Tony Blair i Gerhard Schroeder wyzuli ją z resztek ideowości, tak amerykańska prawica przez całe lata będzie się podnosiła po prezydenturze George’a Busha, którego polityka zagraniczna być może kiedyś strategicznie się USA opłaci, ale w obliczu kilkunastu lat przyniosła same klęski, a budżet USA doprowadziła do niewyobrażalnego wręcz stanu zadłużenia. Podkopała autorytet USA, nie poprawiła relacji europejsko-amerykańskich, niczego nie rozstrzygnęła w relacjach z Rosją, a pozycja Putina sprawiła, że przez pewien okres był mile widziany na światowych salonach. W tym sensie nie powinniśmy być zaskoczeni, że ci członkowie Partii Republikańskiej postrzegani jako kontynuatorzy tej linii nie mieli szans w tych wyborach. Dla nas to lekcja, że żyjemy w globalizującym się świecie, w którym dzieją się nieprzewidziane rzeczy, a skutki dla nas będą bardzo wyraźne. Wybór Trumpa na pewno pogłębi poczucie niepewności w Polsce. Pytanie, czy wybór pani Clinton nie byłby dla PiS-u znacznie trudniejszy. Pewnie część opozycji mogłaby liczyć na większą życzliwości ze strony nowej administracji, choć zarazem warto pamiętać, że Bill Clinton nie był politykiem bardzo umiarkowanym i łagodnym. Na pewno nie był drugim Jimmym Carterem, jeśli chodzi o politykę zagraniczną.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.