Dr hab. Zaradkiewicz nie jest "pisowski". Wystarczy jednak odmienne zdanie, by został zglanowany przez tych, którzy jeszcze wczoraj wręczali mu nagrody

YT/Trybunal.gov.pl
YT/Trybunal.gov.pl

Dr hab. Kamil Zaradkiewicz, dyrektor Zespołu Orzecznictwa i Studiów Trybunału Konstytucyjnego, w sprawie konfliktu wokół TK wcale nie miał skrajnie „pisowskich” poglądów. Na początku sporu, gdy ten dotyczył jeszcze tylko kwestii wyboru pięciu sędziów TK, wypowiadał się bardzo wstrzemięźliwie, koncentrując na konkretach.

Uchwały Sejmu stwierdzające, że wybór 5 sędziów Trybunału Konstytucyjnego jest nieważny, niczego nie unieważniają, ale mam wątpliwości, czy TK może badać ważność tych uchwał. (…) I wczorajsze uchwały jedynie stwierdzają ten fakt - ale mają wymiar deklaratywny, a nie konstytutywny. Tak jak np. z uchwały Sejmu potępiającej stan wojenny nic wiążącego nie wynika dla stosowania prawa przez sądy

— mówił Polskiej Agencji Prasowej.

Może być tak, że tego dnia będą już wybrani - a może także zaprzysiężeni - nowi sędziowie TK, ale mam wątpliwości, czy Trybunał może oceniać uchwały Sejmu o wyborze sędziów. Wydaje mi się, że nie ma dziś żadnego organu państwa, który mógłby dokonać takiej oceny ze skutkiem wiążącym

— dodawał.

Mało tego, jest to prawnik chwalony publicznie przez prof. Rzeplińskiego i przynajmniej kilkukrotnie doceniony przez III RP, jej instytucje i autorytety. Za „wysoko oceniane osiągnięcia będące podstawą nadania stopnia naukowego doktora habilitowanego” otrzymał specjalne wyróżnienie od Prezesa Rady Ministrów (wówczas premier Kopacz).

Na wspólnej konferencji z Andrzejem Rzeplińskim przedstawiał zadania Zespołu Orzecznictwa i Studiów. omówił też główne tezy corocznej informacji o działalności orzeczniczej Trybunału Konstytucyjnego, wielokrotnie asystował Rzeplińskiemu podczas ważnych spotkań. Jego sukcesami cieszył się Adam Bodnar, cieszyli inni przedstawiciele elit - ślady tego pozostały w internecie.

We wrześniu 2015 roku Ewa Siedlecka („Gazeta Wyborcza”) wypytywała byłych sędziów TK i prawników o to, kto powinien zostać sędzią Trybunału. Wśród kilku nazwisk padała również propozycja Zaradkiewicza. W samym TK pełnił ważną i odpowiedzialną funkcję.

Krótko mówiąc, kariera rozwijała się bardzo dobrze, a sam Zaradkiewicz rokował wspaniale - także w oczach tych, którzy dzisiaj nie zostawiają suchej nitki na działaniach PiS.

Do czasu. Dyrektor Zaradkiewicz podpadł, bo śmiał… nie podzielać w stu procentach linii Andrzeja Rzeplińskiego. A nie opowiedział się przecież „po stronie PiS”, nie „przeszedł na drugą stronę”, nie skrytykował prezesa TK ani linii przyjętej przez opozycję.

Zaradkiewicz w swoim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” nie odkrył też Ameryki - mówił, do bólu chłodno i bez emocji, o tym, jak traktować orzeczenia TK, które mogą mieć wadę prawną. Wskazywał na dziurę w polskim prawie, która powoduje, że nie można jednoznacznie rozstrzygnąć, czy któraś ze stron sporu ma 100 procent racji. Coś, o czym mówią inni prawnicy, eksperci, politycy.

WIĘCEJ: Rzepliński jednak bez racji?! Dyrektor zespołu orzecznictwa TK: „Orzeczenia TK nie zawsze są ostateczne!”

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.