Krótko i na temat: wczorajszą uchwałą Sądu Najwyższego można sobie wytapetować klatkę schodową. Ale jest wyjście lepsze – należy ją oprawić w ramki i pokazywać całemu światu jako dowód ostatecznej kompromitacji niezlustrowanego wymiaru sprawiedliwości, a raczej – jego „etatowych” autorytetów.
Bo nie zaangażowanie polityczne jest największą porażką Sądu Najwyższego i nawet nie to, że jawnie wzywa on dziś do prawniczej rebelii. Jest nią całkowity zanik logicznego myślenia. Polityczne zaślepienie. A to ludzi uprawiających zawód sędziego kompromituje ostatecznie.
Najpierw cytat z wczorajszej Uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego” (podkreślenia moje):
Nieopublikowany WYROK Trybunału Konstytucyjnego, stwierdzający niezgodność z Konstytucją określonego przepisu, UCHYLA DOMNIEMANIE jego ZGODNOŚCI z KONSTYTUCJĄ z chwilą ogłoszenia wyroku przez Trybunał Konstytucyjny w toku postępowania.
Tyle zadowolony z siebie Sąd Najwyższy. Wiemy, co było potem – euforia „Gazety Wyborczej”, gniew PiS, wszystko po staremu. Ale gdy opadają już powoli tumany kurzu, oczom zebranych musi ukazać się coś – delikatnie mówiąc – szokującego.
Oto bowiem Sąd Najwyższy stwierdza wyraźnie, że domniemanie o zgodności jakieś przepisu z Konstytucją gaśnie z chwilą wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Opublikowanego lub nie.
Kiedy zatem wygasło domniemanie o zgodności z Konstytucją „pisowskiego” przepisu o konieczności wydawania wyroków przez TK w składzie co najmniej 13-osobowym? Z chwilą wyroku TK. Czy przed wyrokiem „pisowski” przepis musiał być uznawany za konstytucyjny? Musiał.
Dlaczego zatem TK zebrał się w składzie mniejszym niż przepis ów stanowi? Czym jest werdykt ludzi działających z pogwałceniem prawa? Bezprawiem. Do czego wzywa Sąd Najwyższy?
Nic się od wczoraj nie zmieniło, świat wciąż dzieli się na ludzi prawa i ludzi pięści. Sąd Najwyższy popełnił błąd, którego nie popełniliby studenci I roku prawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/290867-sad-najwyzszy-potwierdzil-legalnosc-dzialan-pis-dziwne-ze-samo-pis-tego-nie-widzi