Czy Polska ma problemy z demokracją? Ma i to poważne. Ale bynajmniej nie dlatego, że jest u nas gwałcona jedna z jej fundamentalnych wartości, jaką jest wolność słowa, lecz wręcz przeciwnie, dlatego, że jest u nas, niestety, wielu takich, którzy jej nadużywają.
Christian Mihr jest szefem niemieckiej sekcji organizacji Reporterzy bez Granic. Redakcja Deutsche Welle (DW) przeprowadziła niedawno z nim rozmowę, której tytuł mówi wszystko:
„Wolność prasy w Polsce coraz mniejsza”.
Ów wniosek oparty jest na rankingu, w którym najnowsze notowania naszego kraju spadły o 29 miejsc: w zestawieniu 180 państw Polska, która w 2014r. sytuowana była na 18 pozycji, zjechała na 47 miejsce. Powodem, jak wyjaśnił Mihr, są:
„Mocno ukierunkowane wysiłki nowego rządu, by przede wszystkim ograniczyć samodzielność mediów publicznych, ale ostatnio także >>repolonizować<< media prywatne poprzez nowelizację ustawy o koncentracji własności”.
W kwestii formalnej, Niemcy zajęły w tym rankingu 16 miejsce (spadek zaledwie o 4 miejsca). Nie mam zamiaru rozliczać Niemców, ani polemizować z tą oceną, „nie moje małpy, nie mój cyrk”. Ale percepcja naszego kraju poza granicami, owszem, jest dla mnie ważna. „Jaki apel Reporterzy bez Granic kierują do Polski”? – spytała DW, na co jej zatroskany rozmówca odpowiedział, cytuję w całości:
„Ten apel to przede wszystkim dodanie otuchy dziennikarzom, którzy się bronią, starają wytrwać i walczyć o różnorodność mediów, która też jest ważna. Na szczęście w Polsce istnieją silne media prywatne, które tę różnorodność zachowują. Są też protesty wielu polskich dziennikarzy, którzy nie wahają się wyjść na ulice. Jednocześnie jednak trzeba też skierować żądania w stronę Unii Europejskiej, by wywierała faktyczny nacisk i pamiętała, że 20 lat po upadku żelaznej kurtyny wciąż na nowo trzeba bronić demokracji i wolności prasy, która jest jej częścią”.
Nie będę się wyzłośliwiał, dlaczego DW nie spytała Mihra o wolność słowa w ich własnym kraju, czy w której knajpie przesiadywali, gdy wcześniej PO dokonała zamachu na TVP i czystkę, przekształcając telewizję publiczną w jej propagandową tubę. Nie będę dochodził, gdzie bawił, że uszła jego uwadze np. napaść funkcjonariuszy organów „porządkowych” kierowanych przez rządową spółkę PO-PS na redakcję „Wprost”, która ośmieliła się zaprezentować prawdziwe oblicze tej władzy na podstawie nagranych rozmów jej prominentnych przedstawicieli. Ba, nie zahaczę nawet kolegi reportera o owo „szczęście” Polski, że ma „silne media prywatne”, czyli – o czym pewnie ze skromności nie nadmienił – należące prawie całkowicie do niemieckich koncernów, podczas gdy w RFN media pozostają w rękach rodzimych właścicieli. Więcej jeszcze, pozostawię także bez komentarza jego dodawanie otuchy dziennikarskim klakierom PO w naszym kraju i żądania od UE „wywarcia nacisku”… - wszystkim tym Mihr wystawia sam sobie i organizacji, którą reprezentuje jak najgorsze świadectwo.
Zwrócę jedynie uwagę Reporters Without Borders na jawną manipulację jej niemieckiego przedstawiciela: choć raport objął końcówkę 2014 i 2015 rok, a więc obfitujący w zamiatane pod dywan afery i skandale, w tym medialne, okres rządów PO-PSL i zaledwie trzy miesiące sprawowania władzy przez ich następców, Mihr zrzucił winę za rzekome gwałcenie wolności mediów i spadek Polski w rankingu na… PiS.
O wiele bardziej interesuje mnie jednak nasz własny udział w przyprawianiu Polsce gęby kraju łamiącego zasady demokracji. A jest on ogromny. Począwszy od kompromitujących interwencji odsuniętej od władzy PO, z szefem Grzegorzem Schetyną w Brukseli, poprzez głosowanie reprezentantów polskiej opozycji w europarlamencie przeciw własnemu państwu, jak w sprawie rekomendacji europosła PiS Janusza Wojciechowskiego do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (mimo tych działań, Rada UE zatwierdziła jego kandydaturę), występ prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, która podczas rocznicy wybuchu powstania w warszawskim getcie posłużyła się strofą obrońcy Żydów, niemieckiego pastora-poety i wezwała do walki z polskim antysemityzmem, po niewybredne drwiny aktora Macieja Stuhra z naszych narodowych tragedii…
Tak, Polska ma problemy z demokracją, a dokładniej, z jej opacznym pojmowaniem przez moralnych brudasów różnych urzędów i profesji dla osiągnięcia partykularnych korzyści, niby w imię wyższych celów. Nazwiskami i przykładami tego skundlenia tych, dla których polskość to nienormalność, a narodowe bohaterstwo to frajerstwo i przedmiot kpin, można sypać jak z rękawa. Daruję sobie. Choćby tylko z tego względu potrzebne jest kształtowanie postaw patriotycznych nie tylko wśród młodzieży.
Nie wiem, czy wzywająca przez mikrofony Gronkiewicz-Waltz czytała, co napisał Matthew Tyrmand na amerykańskim portalu Breitbart - polecam! Syn Leopolda Tyrmanda, (który, w przeciwieństwie do wiceprzewodniczącej PO, na własnej skórze doświadczył, co znaczyło prześladowanie i represje w okupowanej i powojennej Polsce), napisał m.in., co redakcja wytłuściła w podtytule: „Wbrew szerzonej na Zachodzie narracji sugerującej polski antysemityzm, Polska jest jednym z najlepszych narodów w Europie, jeśli nie najlepszym, w którym można być dziś Żydem”.
Jest to odpowiedź pół-Polaka na powielane, różnorakie ataki i zohydzanie naszego zbiorowego wizerunku w kraju i poza granicami - co sam podkreśla - „z powodów politycznych”.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy Polska ma problemy z demokracją? Ma i to poważne. Ale bynajmniej nie dlatego, że jest u nas gwałcona jedna z jej fundamentalnych wartości, jaką jest wolność słowa, lecz wręcz przeciwnie, dlatego, że jest u nas, niestety, wielu takich, którzy jej nadużywają.
Christian Mihr jest szefem niemieckiej sekcji organizacji Reporterzy bez Granic. Redakcja Deutsche Welle (DW) przeprowadziła niedawno z nim rozmowę, której tytuł mówi wszystko:
„Wolność prasy w Polsce coraz mniejsza”.
Ów wniosek oparty jest na rankingu, w którym najnowsze notowania naszego kraju spadły o 29 miejsc: w zestawieniu 180 państw Polska, która w 2014r. sytuowana była na 18 pozycji, zjechała na 47 miejsce. Powodem, jak wyjaśnił Mihr, są:
„Mocno ukierunkowane wysiłki nowego rządu, by przede wszystkim ograniczyć samodzielność mediów publicznych, ale ostatnio także >>repolonizować<< media prywatne poprzez nowelizację ustawy o koncentracji własności”.
W kwestii formalnej, Niemcy zajęły w tym rankingu 16 miejsce (spadek zaledwie o 4 miejsca). Nie mam zamiaru rozliczać Niemców, ani polemizować z tą oceną, „nie moje małpy, nie mój cyrk”. Ale percepcja naszego kraju poza granicami, owszem, jest dla mnie ważna. „Jaki apel Reporterzy bez Granic kierują do Polski”? – spytała DW, na co jej zatroskany rozmówca odpowiedział, cytuję w całości:
„Ten apel to przede wszystkim dodanie otuchy dziennikarzom, którzy się bronią, starają wytrwać i walczyć o różnorodność mediów, która też jest ważna. Na szczęście w Polsce istnieją silne media prywatne, które tę różnorodność zachowują. Są też protesty wielu polskich dziennikarzy, którzy nie wahają się wyjść na ulice. Jednocześnie jednak trzeba też skierować żądania w stronę Unii Europejskiej, by wywierała faktyczny nacisk i pamiętała, że 20 lat po upadku żelaznej kurtyny wciąż na nowo trzeba bronić demokracji i wolności prasy, która jest jej częścią”.
Nie będę się wyzłośliwiał, dlaczego DW nie spytała Mihra o wolność słowa w ich własnym kraju, czy w której knajpie przesiadywali, gdy wcześniej PO dokonała zamachu na TVP i czystkę, przekształcając telewizję publiczną w jej propagandową tubę. Nie będę dochodził, gdzie bawił, że uszła jego uwadze np. napaść funkcjonariuszy organów „porządkowych” kierowanych przez rządową spółkę PO-PS na redakcję „Wprost”, która ośmieliła się zaprezentować prawdziwe oblicze tej władzy na podstawie nagranych rozmów jej prominentnych przedstawicieli. Ba, nie zahaczę nawet kolegi reportera o owo „szczęście” Polski, że ma „silne media prywatne”, czyli – o czym pewnie ze skromności nie nadmienił – należące prawie całkowicie do niemieckich koncernów, podczas gdy w RFN media pozostają w rękach rodzimych właścicieli. Więcej jeszcze, pozostawię także bez komentarza jego dodawanie otuchy dziennikarskim klakierom PO w naszym kraju i żądania od UE „wywarcia nacisku”… - wszystkim tym Mihr wystawia sam sobie i organizacji, którą reprezentuje jak najgorsze świadectwo.
Zwrócę jedynie uwagę Reporters Without Borders na jawną manipulację jej niemieckiego przedstawiciela: choć raport objął końcówkę 2014 i 2015 rok, a więc obfitujący w zamiatane pod dywan afery i skandale, w tym medialne, okres rządów PO-PSL i zaledwie trzy miesiące sprawowania władzy przez ich następców, Mihr zrzucił winę za rzekome gwałcenie wolności mediów i spadek Polski w rankingu na… PiS.
O wiele bardziej interesuje mnie jednak nasz własny udział w przyprawianiu Polsce gęby kraju łamiącego zasady demokracji. A jest on ogromny. Począwszy od kompromitujących interwencji odsuniętej od władzy PO, z szefem Grzegorzem Schetyną w Brukseli, poprzez głosowanie reprezentantów polskiej opozycji w europarlamencie przeciw własnemu państwu, jak w sprawie rekomendacji europosła PiS Janusza Wojciechowskiego do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (mimo tych działań, Rada UE zatwierdziła jego kandydaturę), występ prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, która podczas rocznicy wybuchu powstania w warszawskim getcie posłużyła się strofą obrońcy Żydów, niemieckiego pastora-poety i wezwała do walki z polskim antysemityzmem, po niewybredne drwiny aktora Macieja Stuhra z naszych narodowych tragedii…
Tak, Polska ma problemy z demokracją, a dokładniej, z jej opacznym pojmowaniem przez moralnych brudasów różnych urzędów i profesji dla osiągnięcia partykularnych korzyści, niby w imię wyższych celów. Nazwiskami i przykładami tego skundlenia tych, dla których polskość to nienormalność, a narodowe bohaterstwo to frajerstwo i przedmiot kpin, można sypać jak z rękawa. Daruję sobie. Choćby tylko z tego względu potrzebne jest kształtowanie postaw patriotycznych nie tylko wśród młodzieży.
Nie wiem, czy wzywająca przez mikrofony Gronkiewicz-Waltz czytała, co napisał Matthew Tyrmand na amerykańskim portalu Breitbart - polecam! Syn Leopolda Tyrmanda, (który, w przeciwieństwie do wiceprzewodniczącej PO, na własnej skórze doświadczył, co znaczyło prześladowanie i represje w okupowanej i powojennej Polsce), napisał m.in., co redakcja wytłuściła w podtytule: „Wbrew szerzonej na Zachodzie narracji sugerującej polski antysemityzm, Polska jest jednym z najlepszych narodów w Europie, jeśli nie najlepszym, w którym można być dziś Żydem”.
Jest to odpowiedź pół-Polaka na powielane, różnorakie ataki i zohydzanie naszego zbiorowego wizerunku w kraju i poza granicami - co sam podkreśla - „z powodów politycznych”.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/290484-mamy-problem-z-demokracja-a-dokladniej-z-jej-pojmowaniem-przez-moralnych-brudasow-dla-osiagniecia-partykularnych-korzysci