Także brak publikacji rozstrzygnięcia w sprawach abstrakcyjnej zgodności norm ustawy (lub innych aktów prawnych) z konstytucją nie grozi dualizmem. Wydając je Trybunał również nie tworzy żadnych norm prawnych.
Nie ma przecież do tego kompetencji (patrz art. 188-189 konstytucji). On tu orzeka, czy badana norma jest zgodna lub niezgodna z konstytucją. Jeśli uzna jej zgodność, nie wpływa tym samym na stan prawny. Jeśli uzna niezgodność, deroguje normę z systemu prawnego. Nie następuje to jednak z chwila wydania wyroku, ale z momentem, w którym orzeczenie zaczyna obowiązywać, czyli najwcześniej z dniem ogłoszenia (publikacji w dzienniku ustaw). Do tego czasu, każdy podmiot jest zobowiązany postępować zgodnie z zaskarżoną normą, która formalnie jest konstytucyjna.
Ale nawet gdyby członkowie zbuntowanej korporacji prawniczej chcieli łamać prawo i stosować orzeczenia bez czekania na publikację, nadzieje opozycji na bałagan w kraju spełzną na niczym. Takie działanie jest niemożliwe z powodów racjonalnych. W sentencji wyroku TK znajdujemy przecież jedynie zapis, że konkretna norma „jest niezgodna z konstytucją”. Efekt ma charakter tylko formalny, bo dla osiągnięcia skutku rzeczywistego potrzebna jest tu jeszcze interwencja ustawodawcy, który musi na tej podstawie zrobić coś, czego Trybunał nie jest w stanie. Musi stworzyć nową normę prawną w ramach katalogu źródeł prawa (art. 87 konstytucji).
Bezsilność buntowników
Bardzo prosto można to zrozumieć na przykładzie jednego z ostatnio wydanych przez TK pseudowyroków, a mianowicie orzeczenia w sprawie P5/14 (Podział gminy na okręgi wyborcze; odwołanie od orzeczenia Państwowej Komisji Wyborczej). Czytamy tam:
Art. 420 § 2 zdanie drugie ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy (Dz. U. Nr 21, poz. 112, ze zm.) jest niezgodny z art. 45 ust. 1 w związku z art. 77 ust. 2 oraz z art. 165 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
Uznane za sprzeczny z konstytucją zdanie 2 do art. 420 § 2 kodeksu wyborczego brzmi:
(…) Od orzeczenia Państwowej Komisji Wyborczej nie przysługuje środek prawny.
I co wynika w rzeczywistości z tego orzeczenia? Formalnie, że powinna istnieć możliwość odwołania się do sądu. Ale faktycznie, kompletnie nic. Wyobraźmy sobie, że w najbliższych wyborach, opozycja chciałaby wykorzystać ten pseudowyrok. Powstaje pytanie do jakiego sądu kierować odwołanie? Powszechnego czy administracyjnego? Na jakim szczeblu? Rejonowym czy okręgowym. A może do Sądu Najwyższego lub NSA? Bez zmiany ustawy przez Sejm, mogą sobie pisać na przysłowiowy Berdyczów.
I tak będzie z każdym orzeczeniem TK w sprawie zgodności ustawy z konstytucją. Dla zbuntowanych sądów i organów samorządowych będzie jak wyrocznia delficka. Nikt nie będzie w stanie go wykonać. Brak publikacji może więc wywołać najwyżej niejasności w obowiązującym prawie, ale nie stworzy żadnego drugiego obiegu prawnego.
To z kolei prowadzi do puenty, że chyba zbyt dużo czasu minęło, odkąd pani prezydent Warszawy i pani Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego ostatni raz widziały na oczy Konstytucję. Może czas do tej książeczki ponownie zajrzeć.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Także brak publikacji rozstrzygnięcia w sprawach abstrakcyjnej zgodności norm ustawy (lub innych aktów prawnych) z konstytucją nie grozi dualizmem. Wydając je Trybunał również nie tworzy żadnych norm prawnych.
Nie ma przecież do tego kompetencji (patrz art. 188-189 konstytucji). On tu orzeka, czy badana norma jest zgodna lub niezgodna z konstytucją. Jeśli uzna jej zgodność, nie wpływa tym samym na stan prawny. Jeśli uzna niezgodność, deroguje normę z systemu prawnego. Nie następuje to jednak z chwila wydania wyroku, ale z momentem, w którym orzeczenie zaczyna obowiązywać, czyli najwcześniej z dniem ogłoszenia (publikacji w dzienniku ustaw). Do tego czasu, każdy podmiot jest zobowiązany postępować zgodnie z zaskarżoną normą, która formalnie jest konstytucyjna.
Ale nawet gdyby członkowie zbuntowanej korporacji prawniczej chcieli łamać prawo i stosować orzeczenia bez czekania na publikację, nadzieje opozycji na bałagan w kraju spełzną na niczym. Takie działanie jest niemożliwe z powodów racjonalnych. W sentencji wyroku TK znajdujemy przecież jedynie zapis, że konkretna norma „jest niezgodna z konstytucją”. Efekt ma charakter tylko formalny, bo dla osiągnięcia skutku rzeczywistego potrzebna jest tu jeszcze interwencja ustawodawcy, który musi na tej podstawie zrobić coś, czego Trybunał nie jest w stanie. Musi stworzyć nową normę prawną w ramach katalogu źródeł prawa (art. 87 konstytucji).
Bezsilność buntowników
Bardzo prosto można to zrozumieć na przykładzie jednego z ostatnio wydanych przez TK pseudowyroków, a mianowicie orzeczenia w sprawie P5/14 (Podział gminy na okręgi wyborcze; odwołanie od orzeczenia Państwowej Komisji Wyborczej). Czytamy tam:
Art. 420 § 2 zdanie drugie ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy (Dz. U. Nr 21, poz. 112, ze zm.) jest niezgodny z art. 45 ust. 1 w związku z art. 77 ust. 2 oraz z art. 165 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
Uznane za sprzeczny z konstytucją zdanie 2 do art. 420 § 2 kodeksu wyborczego brzmi:
(…) Od orzeczenia Państwowej Komisji Wyborczej nie przysługuje środek prawny.
I co wynika w rzeczywistości z tego orzeczenia? Formalnie, że powinna istnieć możliwość odwołania się do sądu. Ale faktycznie, kompletnie nic. Wyobraźmy sobie, że w najbliższych wyborach, opozycja chciałaby wykorzystać ten pseudowyrok. Powstaje pytanie do jakiego sądu kierować odwołanie? Powszechnego czy administracyjnego? Na jakim szczeblu? Rejonowym czy okręgowym. A może do Sądu Najwyższego lub NSA? Bez zmiany ustawy przez Sejm, mogą sobie pisać na przysłowiowy Berdyczów.
I tak będzie z każdym orzeczeniem TK w sprawie zgodności ustawy z konstytucją. Dla zbuntowanych sądów i organów samorządowych będzie jak wyrocznia delficka. Nikt nie będzie w stanie go wykonać. Brak publikacji może więc wywołać najwyżej niejasności w obowiązującym prawie, ale nie stworzy żadnego drugiego obiegu prawnego.
To z kolei prowadzi do puenty, że chyba zbyt dużo czasu minęło, odkąd pani prezydent Warszawy i pani Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego ostatni raz widziały na oczy Konstytucję. Może czas do tej książeczki ponownie zajrzeć.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/290378-o-rzekomym-dualizmie-systemu-prawa-nie-dajmy-soba-manipulowac-zbuntowanym-korporacjom?strona=2