Gen. Polko o prowokacji Rosji: To kolejna zaplanowana akcja. Tym razem Rosjanie źle trafili. Trafili na Amerykanów, a oni wiedzą co robić. NASZ WYWIAD

Fot. profil R. Polki na Facebooku
Fot. profil R. Polki na Facebooku

To mogło się skończyć katastrofą. Na szczęście Amerykanie mieli cierpliwość i przetrzymali pozorowane ataki

— mówi portalowi wPolityce.pl gen. Roman Polko.

CZYTAJ TAKŻE: Jest reakcja Białego Domu na incydent na Bałtyku: „Stany Zjednoczone wyraziły zaniepokojenie wobec Rosjan”

CZYTAJ TAKŻE: Szef BBN: Incydent na Bałtyku należy traktować bardzo poważnie. To już jest rzecz, która wymaga zdecydowanej odpowiedzi

CZYTAJ TAKŻE: John Kerry: Stany Zjednoczone nie dadzą się zastraszyć na otwartych morzach. Mogliśmy otworzyć ogień do rosyjskich samolotów

wPolityce.pl: Nie milkną echa incydentu z udziałem rosyjskich samolotów, które przeleciały koło amerykańskiego niszczyciela na Morzu Bałtyckim. Media piszą, że między maszynami było zaledwie 9 metrów. Czy to poważna sytuacja?

Gen. Roman Polko: Z pewnością tego wydarzenia nie można lekceważyć. To jest sytuacja poważna, to jest sprowadzenie realnego niebezpieczeństwa. Mieliśmy brak odpowiedzi na próbę nawiązania kontaktu, przelot na bliskiej odległości. To mogło się skończyć katastrofą. Na szczęście Amerykanie mieli cierpliwość i przetrzymali pozorowane ataki.

Ataki? Czy jeden przelot nad okrętem?

To nie było tak, jak słyszymy ze strony rosyjskiej, że Rosjanie zorientowali się i później szybko odlecieli. Długo się orientowali… Aż tak tępych pilotów to Rosja nie ma. Pamiętajmy również, że to już kolejny taki incydent. Mieliśmy już serię prowokacji wobec NATO, Moskwa testuje naszą wytrzymałość, systemy. Niedawno litewskie służby specjalne zwróciły uwagę, że siły specjalne Rosji przekroczyły granice na Mierzei Kurońskiej. Rosja prowadziła manewry lądowe po drugiej stronie granicy.

O czym to świadczy? To zdaje się poważna sytuacja…

Widać, że rosyjska „fantazja” w tych sytuacjach jest sterowana. To są prowokacyjne działania, bardzo niebezpieczne. To niestety nie spotyka się z odpowiednią reakcją, jedynie z papierowymi ruchami i wysyłaniem not protestacyjnych.

Teraz będzie podobnie?

Tym razem Rosjanie źle trafili. Trafili na Amerykanów, którzy wiedzą, że bierność może się później zemścić. Należy więc obecnie oczekiwać konkretnej reakcji.

Konkretnej czyli jakiej?

Myślę, że głównie chodzi o zwiększenie obecności wojskowej w tamtym regionie i ostre reagowanie na kolejne takie wydarzenia.

Jak Pan ocenia to wydarzenie? To prowokacja wobec USA, Zachodu, Polski? Kto miał odebrać sygnał w tej sytuacji?

To działanie jest wpisane w taktykę działań Rosji. Być może nie mieliśmy do czynienia z akcją zaplanowaną na wysokich szczeblach. Jeśli Rosja ćwiczy od lat ataki jądrowe na Warszawę, jeśli planuje uderzenia na kraje NATO, jeśli robi plany agresji, to ma to swoje oddziaływanie na żołnierzy. To się przekłada na niższe szczeble. Skoro Rosja chce działać agresywnie, testuje systemy, chce zajrzeć wgłąb przyszłego teatru działań. To wynika z ich doktryny. To ewidentna, zamierzona prowokacja. Tu nie ma mowy o pomyłce.

Na pewno? Może jednak doszło do niezawinionej sytuacji…

Pomyłka zdarza się raz na dwa, trzy lata. A na pewno w czasie pomyłki nie wykonuje się kilku nawrotów nad okrętem. A takie nawroty widać na filmie z tej prowokacji.

Po co ta prowokacja Rosji?

Można sądzić, że choćby po to, by mieć filmiki, by pokazać, że Rosja gra NATO na nosie. Moskwa w ten sposób może wzmacniać morale wojska, może pokazywać swoją bezkarność.

Jeśli odpowiedzią USA na takie incydenty byłaby większa obecność NATO i Amerykanów w Europie Środkowej, to właściwie powinniśmy się cieszyć z tego, co się wydarzyło, tak?

Widać, że Putin przegrywa strategiczną rozgrywkę. Być może w krótkiej perspektywie wygrywa, bo nikt jego samolotu nie zestrzelił, bo Rosjanie mają ładne filmiki. Jednak strategicznie Kreml przegrywa, bowiem Moskwa pokazuje, że jest nieobliczalna. Widać, że proces uwodzenia Zachodu był fikcją, że nie ma co próbować się dogadać, że jest niebezpieczna, nieobliczalna. Liczę, że zapowiedzi większej obecności USA w Europie Środkowej będą miały przełożenia na cały Sojusz. Mam nadzieję, że kraje Europy wyznaczą konkretne brygady, jednostki do działania na tym kierunku i rozpoczną się poważne ćwiczenia i manewry.

W tym roku mają odbywać się ćwiczenia Anakonda.

To pozytywny sygnał. Te ćwiczenia na pewno denerwują Rosję. To nie jest jakaś papierowa gra, ale poważne manewry, które odpowiadają na realne zagrożenie, na działania w wojnie hybrydowej. One mają być odpowiedzią na raporty służb, które wskazują, że można się spodziewać takich działań Putina wymierzonych w Polskę.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych