Zjednoczenie Banksterów i Politykierów przeforsowało antypolską rezolucję. Przetrwaliśmy opresję sowiecką, nie zmoże nas unijna

fot.PAP/Radek Pietruszka
fot.PAP/Radek Pietruszka

W przededniu 1050 rocznicy chrztu Polski zdradzieckim głosem przemówiła Targowica, która dla niepoznaki mieni się być a to obywatelską, a to nowoczesną, a to ludową.

Po długich zabiegach doprowadzili do antypolskiej rezolucji w Parlamencie Europejskim, w których niestety roi się od im podobnych funkcjonariuszy politykierskiej międzynarodówki.

Instytucja opanowana przez międzynarodowe lewactwo i postkomunistyczne resztówki wyraziła troskę o polską demokrację. Jakieś typy mętne, wybrane na tajnych konwentyklach, w partyjnych podchodach i kuluarowych machinacjach, upozowały się na szczerych demokratów. Banksterzy poczuli, że wymykają im się krociowe zyski w kraju, który eksploatowali na postkolonialną modłę.

Funkcjonariusze i urzędnicy finansowani przez międzynarodową banksterkę, biorący jurgielt od obcych mocarstw na zasadzie „kto da więcej”, chcą nas pouczać o państwie prawa. Skorumpowani przez globalne korporacje i  mocarstwa, opłacani na przemian przez Putina, Sorosa czy innego Lehmana, nie wyobrażają sobie innego życia. Zwyczajna praca nie mieści im się w głowach. Całe życie na koszt możnych sponsorów jawi im się bowiem jako normalność. Politykierzy zblatowani z szemranym biznesem i równie śliskimi mediami czuwają nad wolnym rynkiem, wolnością słowa i prawami człowieka.

Nasza rodzima Targowica znalazła więc sobie godnych partnerów w walce o powrót do koryta. Przegrani w wyborach, odsunięci od ustawiania przetargów i fasadowych stanowisk nie pogodzili się z demokratycznym werdyktem. Wsparci przez prawniczą kamarylę sfrustrowanych pseudokonstytucjonalistów, która wymarzyła sobie trzecią izbę parlamentu wyłącznie dla siebie, ruszyli do rozpaczliwej walki o przetrwanie możliwie blisko żłobu.

Odwieczne metody totalniaków i zwyczajnych zdrajców - czyli szukanie protekcji u obcych, wyprowadzanie ludzi na ulice, jurgielt od wrogów własnego kraju. Nie udało im się sfałszować wyborów ani omamić wyborców fałszywą narracją. Kilku kelnerów z ekskluzywnej restauracji zdemaskowało i wywlokło na światło dzienne ich pazerność, małość i pychę. Przywódca znalazł schronienie pod spódnicą niemieckiej protektorki. Chwycili się więc odwiecznego oręża miernot – donosów na Polskę i Polaków w międzynarodowych instytucjach.

Ulica i Unia Europejska mają być dla nich ratunkiem przed kompletnym zmarginalizowaniem w kraju. Jeżdżą więc po świecie, znajdują sojuszników wśród podobnych sobie i donoszą, insynuują, oczerniają, plują na swój kraj. W pewnym sensie zrozumiałe – robią to, co potrafią najlepiej. Chór skorumpowanych pismaków wspiera ich na krajowych i nawet zagranicznych łamach. Taki antypolski sojusz pałki z wytrychem i donosem. Entente cordiale złodzieja z klawiszem.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych