Pierwsza Dama: za Andrzejem stoję ja i moja córka. I tego nic nie zmieni

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Wydaje się, że małżonka obecnego prezydenta Andrzeja Dudy, Agata, wcale nie chciała być Pierwszą Damą Rzeczypospolitej. Ba, mówiło się, że zupełnie nie jest zachwycona tym, iż jej mąż został kandydatem na prezydenta. Kiedy 11 listopada 2014 r. w sali krakowskiego „Sokoła”, czyli przedwojennego Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego, świadka wielu patriotycznych i podniosłych uroczystości, Jarosław Kaczyński zaprezentował oficjalnie jego kandydaturę, a wyraźnie wzruszony i poruszony Andrzej Duda powiedział: „Propozycję przyjmuję… Jeśli zostanę wybrany, moja prezydentura będzie dynamiczna i aktywna”, byli przy nim spośród jego najbliższych tylko rodzice…

Próżno było szukać Agaty Dudy u boku męża podczas oficjalnych spotkań przez następne trzy miesiące. Tu i ówdzie szemrano więc, że zwyczajnie ma mu za złe, iż postanowił kandydować, że nie uzgodnił z nią tej decyzji, i że w żadnym wypadku nie ma zamiaru go wspierać, ani tym bardziej przenosić się do Warszawy. Aż tu nagle, 7 lutego 2015 r., małżonka kandydata pojawiła się podczas warszawskiej konwencji PiS inaugurującej kampanię prezydencką. Trzeba przyznać, że było to prawdziwe entrée w stylu wielkiej damy. Nikt nie spodziewał się, że tak świetnie się zaprezentuje. Mainstream do tej pory musiał wyczyniać niebywałe wprost sztuczki, żeby kreować ówczesną prezydentową Annę Komorowską na kogoś, kim nigdy nie była i z wielu przyczyn być nie mogła, na łamach kolorowych czasopism musiano rozpływać się w pochwałach i zachwytach z byle powodu, choć powodów ku temu brakowało. Teraz mass media doznały niewyobrażalnego wprost szoku. Zaciekli wrogowie obozu patriotycznego nie byli na to absolutnie przygotowani. Agata Kornhauser-Duda pojawiła się od razu – jak to się dzisiaj mówi – jako power woman.

Elegancka, ale i nowoczesna, stonowana, ale i energiczna, a do tego wszystkiego inteligentna, uśmiechnięta, pełna wdzięku, ładna, zadbana i bardzo zgrabna. Żadnych oznak stremowania podczas występów publicznych, żadnych grymasów na twarzy, żadnej pozy czy głupiego wdzięczenia się do kamer i obiektywów. Procentował uprawiany przez nią od studiów zawód; bycie nauczycielem przyzwyczaja w pewnym sensie do występów publicznych, bo takim występem jest przecież każda lekcja w szkole. Uczy też pewnej powściągliwości, jeśli chce się zachować zdrowy dystans oraz zasłużyć na szacunek uczniów.

Podczas lutowej konwencji oboje – bardzo atrakcyjna para równolatków, para w najlepszym stylu – dawali jasny przekaz, że oto nadszedł czas na coś nowego, na zmiany także pokoleniowe, i że mają odwagę stawić czoła licznym wyzwaniom. Że pójdą w bój, choć wokół mnóstwo zajadle ujadających nieprzyjaciół i sprzedawczyków w skórach hien i wilków albo fałszywych przyjaciół w skórze baranków… Tego mainstream w żaden sposób nie przewidział. To był rzucony na stół przez Andrzeja Dudę trumf. Żeby była jasność, jego małżonka powiedziała wprost: „Jedno jest pewne, niezależnie od wyniku wyborów i niezależnie od tych wszystkich ataków, to powiem państwu jedno – za Andrzejem stoję ja i moja córka. I tego nic nie zmieni”.

Odporna na nienawiść

Wiedziała, że polityka to „w krysztale pomyje”, jak śpiewał Jacek Kaczmarski – potrafi dotkliwie człowieka zbrukać. Oboje spodziewali się, że przyjdzie im się zmierzyć z brutalnymi atakami, fałszywymi oskarżeniami, próbami pomówień, dyskredytowania i mieszania z błotem także osób im bliskich. Chyba nie mogli się jednak spodziewać, że intrygi i knowania przyjmą aż tak drastyczną postać w stosunku do niej, że będą aż tak nienawistne. Uderzali w nią, próbowali pisać kłamliwe autobiografie, poróżnić z bratem i teściami. Gdy nie przyniosło to skutku, bo nie reagowała na prowokacje, dużo boleśniej zaczęli smagać jej męża, ale także córkę, która została w Krakowie. Krytyka czerwonego płaszcza, który Agata Duda miała na sobie podczas nabożeństwa w katedrze wawelskiej w 5. rocznicę tragedii smoleńskiej, okazała się jedynie małym prztyczkiem w nos wobec napaści, które nastąpiły później. Kawiorowa opozycja nie odpuszcza, bo musiałaby zrezygnować z szampana na śniadanie…

Nie można odmówić Agacie Dudzie odwagi – stanęła przy mężu dzielnie. Nie tylko podczas kampanii wyborczej. Trwa również teraz, gdy minęło pierwsze półrocze prezydentury, a nadal trzeba znosić przeróżne ataki, przetrzymywać wylewane prosto w twarz strumienie podłości. Celują w tym ludzie z poprzedniego obozu władzy i ich kumotrzy usadowieni we wszelkich możliwych strukturach nie tylko administracji państwowej i mediów, ale niemal we wszystkich dziedzinach życia, włącznie z zagranicą. Im szybciej się ich stamtąd usunie, tym zdrowiej będzie dla nas wszystkich. Myślę, że Agata Duda ma wyrazistą osobowość, swoje własne zdanie na każdy temat, i niekoniecznie zgadza się we wszystkim ze swoim mężem. Ale czy dobrana para oznacza, że ona i on mają zawsze to samo zdanie, że nie różnią się w poglądach i zapatrywaniach? Nie wierzę w takie cukierkowe opowiastki. Człowiek z krwi i kości, inteligentny, przekonany do swych racji, broni ich okazując przy tym różne emocje.

Agata i Andrzej poznali się, gdy byli bardzo młodzi. Pobrali się mając 22 lata, w trakcie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim – ona studiowała germanistykę, a on prawo. Jako dwudziestotrzylatkowie zostali już rodzicami i dzielili między siebie opiekę nad córką Kingą oraz jej wychowywanie. To są ludzie jeszcze młodzi, ale naprawdę doświadczeni. Myślę, że w ciągu 22 lat małżeństwa i rodzinnego szczęścia udało im się wykuć wspólny system wartości, który ich cementuje. Spójność ta widoczna jest w publicznym działaniu obojga.

Nauczycielka z powołania

W znakomitym II Liceum Ogólnokształcącym im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie, gdzie nauczała niemieckiego, ma opinię sprawiedliwej – pomaga tym, którzy się starają, ale ciężko im osiągnąć dobry wynik, nie ma zaś litości dla leni i obiboków. Kiedy przeglądałam stronę internetową krakowskiego II LO w poszukiwaniu śladów obecności Agaty Konrhauser-Dudy nauczycielki germanistki, a także jej zdjęć z tamtego czasu, zauważyłam, że pewnego roku na Dzień Nauczyciela wdzięczni licealiści wymalowali plakat z napisem: „Nauczyciele! Sobieski jest z Was dumny”. Czy może być większa pochwała dla nauczyciela, niż pochwała ze strony uczniów? „Sobieski” to od lat uczy miłości do Ojczyzny, przywiązania do tradycyjnych wartości i wiary chrześcijańskiej. (…)

Uroczystość zakończenia roku szkolnego 27 czerwca 2015 miała w „Sobieskim” już inny charakter; zaszczycił ją swoją obecnością prezydent Andrzej Duda. Został uhonorowany pamiątkową szablą, otrzymał kunsztowny ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej, karykaturę prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego wykonaną przez wybitną krakowską artystkę Ewę Barańską-Jamrozik oraz pamiątkową koszulkę i piłkę futbolową od uczniów. Dla jego żony było to spotkanie pożegnalne, ale wcale nie oznaczało zerwania więzów. Już 27 października przybyła tu ponownie wraz z mężem prezydentem, już jako Pierwsza Dama, by uczestniczyć w odsłonięciu i poświęceniu tablicy Jana hr. Szembeka (1881-1945), dyplomaty okresu II RP, najbliższego współpracownika ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Jednego z wielu wybitnych Polaków, którzy ukończyli tę szkołę. Przed Bożym Narodzeniem zaś, 21 grudnia 2015 r., z kolei w pałacu prezydenckim zagościli uczniowie i nauczyciele z krakowskiego liceum: „Byliśmy pod wrażeniem klasycznej elegancji wnętrz – napisali potem na stronie internetowej liceum – zdobionych wspaniałymi obrazami i urzekającymi kompozycjami ze świeżych kwiatów. Pojawienie się Pierwszej Damy Agaty Kornhauser-Dudy, którą znamy jako Panią Profesor II LO im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie, sprawiło, że w oficjalnych pałacowych salach zagościł domowy nastrój i ciepło. Mieliśmy wyjątkową okazję zobaczyć gabinet żony Prezydenta RP, po czym zostaliśmy zaproszeni do Ogrodu Zimowego, gdzie czekał na nas słodki poczęstunek i gdzie uzyskaliśmy odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań. W szczególności dowiedzieliśmy się, że Pani Profesor znalazła sposób, by nadal realizować swoją nauczycielską pasję”. Faktycznie, 3 września 2015 r. Agata Kornhauser-Duda rozpoczęła całkowicie społecznie – kompletnie bez medialnego rozgłosu – prowadzenie lekcji języka niemieckiego dla uczniów Liceum Polonijnego Kolegium św. Stanisława Kostki w Warszawie w ramach koła językowego. Społeczność tej placówki tworzy ponad 150 uczniów i nauczycieli o polskich korzeniach pochodzących z wielu dawnych republik ZSRR. Licealiści mieszkają w szkolnym internacie, mają tam całodobową opiekę, wsparcie psychologa, a także pomoc w nauce.

123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych