Donald Tusk przemówił w sprawach Polski. Niby nie chciał, bo - co sam wcześniej podkreślał - jest przewodniczącym Rady Europejskiej i mu „nie wypadało”. Teraz już wypada. Dlaczego? Dlatego, że nie wiadomo, jak długo nim jeszcze będzie i na wszelki wypadek musi sobie przygotować jakieś lądowisko w kraju.
Dla mnie, jako Polaka, ktoś, kto wycina starodrzew albo doprowadza do śmierci koni, i to w takiej stadninie jak Janów, robi po prostu straszne rzeczy. Zastanawiam się, czy nie zaczną strzelać do bocianów
— rzucił były premier do mikrofonów zza oceanu.
Widać znów zaczęło go interesować co w trawie na jego dawnej „zielonej wyspie” piszczy. Do tej pory interesowało go co innego. Gdy pod koniec jego rządów spanikowany sondażowym dołowaniem PO prof. Jan Hartman wzywał z łamów „Neues Deutschland”, cytuję wiernie:
Tusku, k..wa, zrób coś! Obiecaj ludziom lody albo coś!
Tusk rzeczywiście coś zrobił: załatwił sobie po cichu synekurę w Brukseli i czmychnął tuż przed wyborami, pozostawiwszy na lodzie rząd, partię i cały kraj, z apologetą Hartmanem włącznie.
Swoją drogą, ciekawa postać ów profesor nauk humanistycznych, wykładowca uniwersytecki i polityk-amator. Z niejednego pieca chleb jadł. A to przewodniczył Radzie Programowej Forum Liberalnego, to Zespołowi Dobrych Praktyk Akademickich przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego za rządów Tuska, był członkiem Unii Wolności, wspierał w wyborach byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, to znów startował (bezskutecznie) do Sejmu z listy SLD, wreszcie przytulił się do Twojego Ruchu Janusza Palikota. Wykalkulował sobie, że „z tej mańki” uda mu się zdobyć mandat poselski, z tą różnicą, że tym razem już nie w polskim parlamencie lecz w Strasburgu. I znów pudło! Na domiar złego, TR wywalił Hartmana ze swych szeregów za wywody, że związki kazirodcze mogą być „czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi” i sugerowanie ich legalizacji.
Zgorszenie możliwe jest tylko co najwyżej publicznie
— argumentował na blogu „Polityki”.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Donald Tusk przemówił w sprawach Polski. Niby nie chciał, bo - co sam wcześniej podkreślał - jest przewodniczącym Rady Europejskiej i mu „nie wypadało”. Teraz już wypada. Dlaczego? Dlatego, że nie wiadomo, jak długo nim jeszcze będzie i na wszelki wypadek musi sobie przygotować jakieś lądowisko w kraju.
Dla mnie, jako Polaka, ktoś, kto wycina starodrzew albo doprowadza do śmierci koni, i to w takiej stadninie jak Janów, robi po prostu straszne rzeczy. Zastanawiam się, czy nie zaczną strzelać do bocianów
— rzucił były premier do mikrofonów zza oceanu.
Widać znów zaczęło go interesować co w trawie na jego dawnej „zielonej wyspie” piszczy. Do tej pory interesowało go co innego. Gdy pod koniec jego rządów spanikowany sondażowym dołowaniem PO prof. Jan Hartman wzywał z łamów „Neues Deutschland”, cytuję wiernie:
Tusku, k..wa, zrób coś! Obiecaj ludziom lody albo coś!
Tusk rzeczywiście coś zrobił: załatwił sobie po cichu synekurę w Brukseli i czmychnął tuż przed wyborami, pozostawiwszy na lodzie rząd, partię i cały kraj, z apologetą Hartmanem włącznie.
Swoją drogą, ciekawa postać ów profesor nauk humanistycznych, wykładowca uniwersytecki i polityk-amator. Z niejednego pieca chleb jadł. A to przewodniczył Radzie Programowej Forum Liberalnego, to Zespołowi Dobrych Praktyk Akademickich przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego za rządów Tuska, był członkiem Unii Wolności, wspierał w wyborach byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, to znów startował (bezskutecznie) do Sejmu z listy SLD, wreszcie przytulił się do Twojego Ruchu Janusza Palikota. Wykalkulował sobie, że „z tej mańki” uda mu się zdobyć mandat poselski, z tą różnicą, że tym razem już nie w polskim parlamencie lecz w Strasburgu. I znów pudło! Na domiar złego, TR wywalił Hartmana ze swych szeregów za wywody, że związki kazirodcze mogą być „czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi” i sugerowanie ich legalizacji.
Zgorszenie możliwe jest tylko co najwyżej publicznie
— argumentował na blogu „Polityki”.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/287510-bocianie-gniazdo-tuska-premier-szydlo-jest-troszeczke-rozczarowana-postawa-szefa-re-ale-to-dopiero-przygrywka