I też mam sny.
Jakie?
Że mnie ścigają pisowcy. Samochodem. Uciekam, przeskakuję jakiś mur i budzę się na podłodze koło łóżka…
Tak mówi Grzegorzowi Sroczyńskiemu Michał Boni, jeszcze nie tak dawno bardzo ważna postać z otoczenia Donalda Tuska, w wywiadzie, opublikowanym w „Wyborczej”.
Wywiadzie bardzo dużo mówiącym i o samym Bonim, i chyba szerzej – o jego kolegach. Sroczyński (dziennikarz niebanalny, z uporem przebijający się w „GW” z widzeniem rzeczywistości i szerszym, i niż oficjalne czerskie prawdziwszym, choć rzecz jasna nie tożsamym z prawicowym, „czwartorzeczpospolitrańskim” czy jak je tam zwać) magluje Boniego o społeczne zaniedbania rządów PO. O umowy śmieciowe, „zdziczenie” rynku pracy, brak myślenia o pieniądzach np. na przedszkola. O doprowadzenie do sytuacji, w której wielkie grupy społeczne poczuły się odtrącone. O lekceważenie nauczycieli – ze szkodą dla powszechnej edukacji. I tym podobne.
Boni broni się dość niemrawo. W zasadzie zarzuty przyjmuje, a przyczyny działań, czy bardziej zaniechań swojej partii i swoich politycznych przyjaciół przedstawia dwie. Pierwsza koresponduje z cytowanym na wstępie kuriozalny fragmentem, dotyczącym nocnych lęków Boniego. Chodzi oczywiście o wojnę z PiSem. PiS czyhał, więc nie można było nic zrobić (czy raczej: koledzy Boniego myśleli, że nie można, bo on sam przedstawia się jako wyjątek), żeby niebacznie nie zatopić łodzi, którą zły Kaczyński i tak już chybotał („sytuacja przecież nieustannie eskalowała. Wielu uznało, że w atmosferze mgły smoleńskiej nie da się rozmawiać o reformie kodeksu pracy”).
Nawet chodzi nie tyle o PiS, ile o opozycję w ogóle, bo kiedy Sroczyński irytuje się i kolejną odpowiedź Boniego kwituje zgryźliwie: „Jak zwykle winny PiS” jego rozmówca odpowiada, że „nie było PiS, to SLD się tak zachowywało. Identycznie. „Przez was dzieci umierają z głodu”.” I przez ten (jak rozumiem zdaniem byłego ministra charakterystyczny dla Polski) populizm opozycji, narzeka Boni, „cała ważna dyskusja o zanikaniu klasy średniej, rozwarstwieniu i niepewności na rynku pracy jest sprowadzana do rozmaitych zastępczych historyjek”. Innymi słowy: polski system polityczny w jakiś sposób wbudował sam w siebie mechanizm agresji, uniemożliwiający wszelkim rządzącym patrzenie dalej niż następne kilka miesięcy.
I drugie tłumaczenie:
Jako formacja tkwiliśmy na etapie sormanowskim
— mówi Boni.
Lekturą naszej młodości było „Państwo minimum” Guya Sormana. I stąd nasz lęk, że jak się od tego odejdzie, to pojawi się państwo maksimum, które zabiera wolność i prowadzi do totalitaryzmu.
Mieliście blokadę ideową?
— pyta Sroczyński, a polityk, określany w pierwszej kadencji rządów PO jako „jedyny interfejs między Tuskiem a rzeczywistością” odpowiada:
Dużą. W wielu dominuje myślenie neoliberalne z lat 80., które chłonęliśmy z literatury opozycyjnej. Nieprzetworzone w umysłach.
A przecież „nie można dzisiaj mówić o rozwoju językiem neoliberalnym. Dla całego mojego środowiska ten mit był bardzo silny. I nadal jest żywy”. Czyli zawiniło ukąszenie ideologiczne sprzed 30 lat.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
I też mam sny.
Jakie?
Że mnie ścigają pisowcy. Samochodem. Uciekam, przeskakuję jakiś mur i budzę się na podłodze koło łóżka…
Tak mówi Grzegorzowi Sroczyńskiemu Michał Boni, jeszcze nie tak dawno bardzo ważna postać z otoczenia Donalda Tuska, w wywiadzie, opublikowanym w „Wyborczej”.
Wywiadzie bardzo dużo mówiącym i o samym Bonim, i chyba szerzej – o jego kolegach. Sroczyński (dziennikarz niebanalny, z uporem przebijający się w „GW” z widzeniem rzeczywistości i szerszym, i niż oficjalne czerskie prawdziwszym, choć rzecz jasna nie tożsamym z prawicowym, „czwartorzeczpospolitrańskim” czy jak je tam zwać) magluje Boniego o społeczne zaniedbania rządów PO. O umowy śmieciowe, „zdziczenie” rynku pracy, brak myślenia o pieniądzach np. na przedszkola. O doprowadzenie do sytuacji, w której wielkie grupy społeczne poczuły się odtrącone. O lekceważenie nauczycieli – ze szkodą dla powszechnej edukacji. I tym podobne.
Boni broni się dość niemrawo. W zasadzie zarzuty przyjmuje, a przyczyny działań, czy bardziej zaniechań swojej partii i swoich politycznych przyjaciół przedstawia dwie. Pierwsza koresponduje z cytowanym na wstępie kuriozalny fragmentem, dotyczącym nocnych lęków Boniego. Chodzi oczywiście o wojnę z PiSem. PiS czyhał, więc nie można było nic zrobić (czy raczej: koledzy Boniego myśleli, że nie można, bo on sam przedstawia się jako wyjątek), żeby niebacznie nie zatopić łodzi, którą zły Kaczyński i tak już chybotał („sytuacja przecież nieustannie eskalowała. Wielu uznało, że w atmosferze mgły smoleńskiej nie da się rozmawiać o reformie kodeksu pracy”).
Nawet chodzi nie tyle o PiS, ile o opozycję w ogóle, bo kiedy Sroczyński irytuje się i kolejną odpowiedź Boniego kwituje zgryźliwie: „Jak zwykle winny PiS” jego rozmówca odpowiada, że „nie było PiS, to SLD się tak zachowywało. Identycznie. „Przez was dzieci umierają z głodu”.” I przez ten (jak rozumiem zdaniem byłego ministra charakterystyczny dla Polski) populizm opozycji, narzeka Boni, „cała ważna dyskusja o zanikaniu klasy średniej, rozwarstwieniu i niepewności na rynku pracy jest sprowadzana do rozmaitych zastępczych historyjek”. Innymi słowy: polski system polityczny w jakiś sposób wbudował sam w siebie mechanizm agresji, uniemożliwiający wszelkim rządzącym patrzenie dalej niż następne kilka miesięcy.
I drugie tłumaczenie:
Jako formacja tkwiliśmy na etapie sormanowskim
— mówi Boni.
Lekturą naszej młodości było „Państwo minimum” Guya Sormana. I stąd nasz lęk, że jak się od tego odejdzie, to pojawi się państwo maksimum, które zabiera wolność i prowadzi do totalitaryzmu.
Mieliście blokadę ideową?
— pyta Sroczyński, a polityk, określany w pierwszej kadencji rządów PO jako „jedyny interfejs między Tuskiem a rzeczywistością” odpowiada:
Dużą. W wielu dominuje myślenie neoliberalne z lat 80., które chłonęliśmy z literatury opozycyjnej. Nieprzetworzone w umysłach.
A przecież „nie można dzisiaj mówić o rozwoju językiem neoliberalnym. Dla całego mojego środowiska ten mit był bardzo silny. I nadal jest żywy”. Czyli zawiniło ukąszenie ideologiczne sprzed 30 lat.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/287346-sny-michala-boniego-czyli-dlaczego-platforma-obywatelska-nie-zreformowala-panstwa