In-house groźny dla polskich przedsiębiorców. Rząd chce walczyć z zagranicznymi gigantami, a rykoszetem dostanie polski rodzinny biznes

fot. Rafał SIekierzyński
fot. Rafał SIekierzyński

Jestem po prostu rozczarowana. Głosowałam na Andrzeja Dudę i PiS, zachęcaliśmy do tego samego naszych pracowników, którzy od lat nie chodzili na żadne wybory. Dziś wygląda na to, że się po prostu przed nimi ośmieszyliśmy, wspierając „dobrą zmianę”. Czujemy się, jakby nam ktoś wbił nóż w plecy

-tłumaczy mi współwłaścicielka jednej z polskich, rodzinnych firm, zajmującej się odbieraniem odpadów komunalnych, która przyjechała do Warszawy na protest przeciw wykluczeniu z rynku prywatnych przedsiębiorstw gospodarki odpadami.

Skąd ten żal i mocne słowa?

27 lat temu zlikwidowano monopole komunalne miejskich i gminnych spółek oraz zakładów oczyszczania miast. W ten sposób przez niemal trzy dekady tworzył się rynek usług wywozu i zagospodarowania odpadów, na którym od tego czasu konkurują spółki publiczne i prywatne w tym spółki z udziałami zagranicznymi. Dzięki otwarciu tego rynku dla konkurencji i przedsiębiorców prywatnych, w krótkim czasie zasadniczo wzrosła jakość świadczonych przez te firmy usług przy utrzymaniu atrakcyjnych dla mieszkańców kosztów. To jednak może się zmienić z powodu wprowadzonych zmian w projekcie ustawy o zmianie ustawy - Prawo zamówień publicznych. W projekcie tym pojawiły się przepisy o tzw. zamówieniach in-house, które pozwalają na udzielanie przez instytucje publiczne (np. gminy) zleceń własnym spółkom bez stosowania procedur przetargowych. Oznacza to postawienie spółek komunalnych w uprzywilejowanej sytuacji i stworzenie gminnych monopoli w usługach publicznych, co za tym idzie zlikwidowanie konkurencji na rynku gospodarki odpadami. To zaś oznaczać będzie najpewniej znaczący wzrost opłat dla mieszkańców, nie idący w parze ze wzrostem jakości usług oraz, co najgorsze bankructwo polskich firm rodzinnych, działających w tej branży, które stanowią 25 proc. całego rynku i zatrudniają kilkanaście tysięcy pracowników. Zacznijmy od wzrostu cen. Warszawskie MPO co roku notuje straty. Jednak jest dofinansowane przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, które wykupuje obligacje MPO. Inny sposób na dofinansowanie nierentownej działalności, to sprzedaż gruntów, która pozwala pokryć straty. Czyli i tak straty tej spółki pokrywają mieszkańcy, tyle że środkami z wyprzedaży majątku wspólnego. Jeśli MPO zostanie monopolistą, by być firmą rentowną, będzie musiało podnieść ceny usług, kończą się bowiem grunty, które można by sprzedać. Spółki komunalne nie są w stanie konkurować z prywatnymi przedsiębiorcami cenowo i jakością usług, to chcą ich wyciąć ustawowo. Jednak oprócz pozbycia się zagranicznych gigantów, wycięty zostanie też rodzimy i rodzinny biznes.

Nie ma też podstaw, by sądzić, że spółki komunalne nagle podniosą jakość usług. Wątpić w to każe raport NIK z 2014 roku, dotyczący oczyszczalni ścieków komunalnych. NIK wykazała, że komunalne oczyszczalnie dopuszczają się niebezpiecznych zaniedbań przy gospodarowaniu osadami ściekowymi (które po specjalnej obróbce mogą być wykorzystane jako ulepszacze gleby). Aż 90 proc. skontrolowanych przez NIK oczyszczalni nie przekazywało wraz z przetworzonym osadem wiarygodnych badań oraz informacji o dawkach, w jakich można go stosować. A to stwarza to ryzyko skażenia środowiska szkodliwymi substancjami. (Zauważmy, że gminy niepoprawnie zagospodarowują odpady, choć mają w tej dziedzinie monopol, bo spółki samorządowe obowiązują przepisy o in-house w zagospodarowaniu odpadów. Za to na transport odpadów jest przetarg. Teraz samorządy chcą in-housu w transporcie.) I choć firmy te mogłyby postępować wzorcowo, jednak robią to źle, trując pola. NIK wykazała na tym odcinku pełną patologię. Czemu w przypadku transportu odpadów ma być inaczej? Przecież samorządowcom (a przynajmniej nie wszystkim) nie zależy na dobrym gospodarowaniu odpadami. Zależy im na kupowaniu mieszkańców niską ceną. A skoro ma być taniej, to gdzieś trzeba zaoszczędzić. No a przecież nikt nie będzie oszczędzał na pensjach, tylko na jakości świadczonych usług.

In-house to groźne narzędzie, narzędzie korupcji. Podzlecenia będzie można dawać „swoim”, to zupełne zaburzenie konkurencji

-słyszę od protestujących.

Skąd w ogóle pomysł wprowadzenia przepisów o zamówieniach in-house? Prawdopodobnie rząd chciałby oddać rynek samorządom, wycinając z niego duże koncerny zagraniczne, typu Remondis czy Sita. Jednak nie wziął pod uwagę, że wyrzucając z rynku te koncerny pozbędzie się także polskich, głównie rodzinnych przedsiębiorców. Podobnie jak w przypadku podatku od hipermarketów, rykoszetem dostanie polski biznes. Jednak czy ktoś wziął pod uwagę fakt, że jeśli przykładowo za 5 czy 10 lat spółki samorządowe zechcą firmy sprzedać, wtedy polscy przedsiębiorcy już ich nie odkupią, bo ich po prostu nie będzie? Skorzystają na tym zagraniczne koncerny, które przeczekają sytuację w innych państwach i chętnie wrócą do Polski. To dlatego koncerny nie sprzeciwiają się in-housowi. Wiedzą, że gdy tu wrócą zmonopolizują rynek.

Premier Szydło zapowiadała dialog i otwartość na polskich przedsiębiorców. Ale tego dialogu po prostu nie ma. Rządzący pozostają głusi na nasze argumenty. Nie ma żadnej otwartości na polskich przedsiębiorców, a przecież to my jesteśmy siłą napędową gospodarki

-mówią rozżaleni przedsiębiorcy.

Ich złość jest tym większa, że nowelizacja przepisów ustawowych z 2011 r. (o zastąpieniu opłat za odbieranie odpadów, podatkiem śmieciowym na rzecz gminy) znacząco ograniczyła konkurencję na rynku redukując liczbę firm prywatnych zajmujących się odbieraniem odpadów. Pozostałe na rynku firmy prywatne, musiały dostosować swoje bazy, pojazdy i instalacje do nowych przepisów i wdrożyć nowe, kosztowne rozwiązania logistyczne. Wiązało się to w ostatnich latach z wielomilionowymi nakładami finansowymi. Ustawa weszła w życie w 2013 roku, obowiązuje więc niecałe trzy lata. Sprzęt nie uległ do tej pory nawet amortyzacji. Mimo tego ustawodawca jak na razie nie przewidział żadnych odszkodowań dla przedsiębiorców, którzy zostaną wyrugowani z rynku, żadnej ochrony i gwarancji zatrudnienia dla pracowników firm prywatnych, w tym przecież wielu wyborców PiS.

Trzeba tylko mieć nadzieję, że w pracach sejmowych, ktoś pójdzie po rozum do głowy i zaniecha wykańczania polskiego biznesu. Bo jeśli będzie ono postępowało w tym tempie, to za 4 lata na Prawo i Sprawiedliwość nie będzie miał kto głosować.

fot. Rafał Siekierzyński
fot. Rafał Siekierzyński


Instrukcje księgowe i podatkowe 2016” + CD.

Zbiór najważniejszych instrukcji księgowych i podatkowych bazujących na najnowszych przepisach obowiązujących od 1 stycznia 2016 r.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.