Nie personalia, ale instytucje. O IPN raz jeszcze. "Logika partyjna jest z zasady krótkowzroczna"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. IPN
Fot. IPN

Po lekturze dwóch tekstów poświęconych zmianom, jakie w ustawie o IPN wprowadzi nowelizacja przygotowana przez grupę posłów PiS – mojego redakcyjnego kolegi Piotra Zaremby w poprzednim numerze naszego tygodnika oraz Rafała Ziemkiewicza w najnowszym „Do Rzeczy” – dochodzę do przykrego wniosku, że kwestie personalne przykrywają znacznie istotniejsze kwestie strategiczne. W istocie bowiem oba teksty nie analizują skutków planowanych zmian – w mojej opinii w większości złych – ale skupiają się na tym, kto może zostać nowym szefem IPN.

Ja sam jestem w tej dobrej sytuacji, że nie mam ani powodu, ani ochoty, ani potrzeby wchodzenia w spór o personalia. Po pierwsze – dlatego, że bardzo cenię dr. Łukasza Kamińskiego i jego dokonania, o czym zresztą pisałem w ostatnim czasie wielokrotnie. Po drugie – ponieważ cenię również dr. Sławomira Cenckiewicza, nie jestem z nim w żadnym sporze, a moje poglądy na polskie zrywy powstańcze są znacznie bliższe poglądom dr. Cenckiewicza niż Piotra Zaremby, z którym zresztą wiele razy się na te tematy spierałem. Po trzecie – ponieważ z przykrością muszę uznać, że zarówno Piotr Zaremba, jak i Rafał Ziemkiewicz skupili się w swoich tekstach na personalnych przytykach, zaczepkach i połajankach, zamiast wziąć na warsztat to, co najważniejsze: ustawę, która jutro ma trafić do Sejmu.

W jednym ze swoich artykułów przywoływałem już mądre przysłowie: dłużej klasztora niż przeora. Problemem nie jest to, kto zostanie „przeorem” w IPN, ale w jaki sposób zostanie wybrany, jakie dostanie do ręki kompetencje i jakich nie dostanie. Niestety, wnioskodawcy z posłami Mularczykiem i Terleckim na czele nie przedstawili dotąd absolutnie żadnego przekonującego wyjaśnienia i uzasadnienia proponowanych zmian, poprzestając na frazesach, niepopartych żadnymi konkretami. Z bardzo ogólnikowymi zarzutami Ryszarda Terleckiego rozprawił się w „Rzeczpospolitej” kilka dni temu wiceprezes Instytutu dr Paweł Ukielski. I to rozprawił się tak gruntownie, że – jak to się czasem mówi – „zmasakrował” posła Terleckiego. Odpowiedzi na tezy dr. Ukielskiego brak. Można odnieść wrażenie, że jedynym uzasadnieniem bardzo daleko idących zmian jest „tak, bo tak”. Oraz oczywiście lekko maskowana chęć objęcia bezpośrednią polityczną kontrolą IPN – z fatalnymi dla tej instytucji skutkami. Na kpinę zakrawa powtarzana przez posła Mularczyka teza, że nowy sposób wybierania prezesa IPN – przez Sejm, bez konkursu i konsultacji ze środowiskiem historyków, i to nie bezwzględną, ale zwykłą większością głosów – wzmocni jego pozycję. Mocną pozycję ma przecież ten urząd, które jest względnie niezależny od politycznej koniunktury. Tymczasem w myśl projektu PiS prezes stanie się od tej koniunktury całkowicie zależny, więc doprawdy trudno pojąć, gdzie tu wzmocnienie jego pozycji. Mało tego, wybór zwykłą większością głosów oznacza, że przy, powiedzmy, 50 posłach na sali do obrania nowego prezesa IPN wystarczy 26 głosów. Czy to naprawdę mocny mandat?

Co gorsza, nawet te zmiany w ustawie, które, jak się wydawało, nie powinny budzić wątpliwości, nie wydają się dostatecznie przemyślane. We wtorkowej „Rzeczpospolitej” kwestię poszerzonych kompetencji poszukiwania szczątków ofiar zbrodni komunistycznych analizuje Maciej Łuczak, wskazując, że mogą pojawić się animozje i tarcia w związku z tym, jak bezdusznie przepisy będą traktować groby, blokujące dostęp do poszukiwanych przez IPN szczątków. Nie ma zarazem w nowelizacji żadnego rozwiązania problemu, z którym wielokrotnie stykał się prezes Kamiński: faktycznego braku jakiejkolwiek kontroli nad prokuratorami z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu. Tu zmieniło się tylko tyle, że – w związku z wejściem w życie nowej ustawy o prokuraturze – zwierzchnikiem tychże został minister sprawiedliwości. Prezes IPN nadal nie będzie miał nad nimi żadnej kontroli. I nadal – jak to było z Łukaszem Kamińskim – będzie bezzasadnie obrywał za ich działania, decyzje i zaniechania.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych