Pytanie do opozycji. Czy chcecie wojny totalnej?

fot. PAP/Andrzej Grygiel
fot. PAP/Andrzej Grygiel

Wollt ihr den totalen Krieg? (Czy chcecie wojny totalnej?) – pytał się swoich rodaków 18 lutego 1943 roku po klęsce stalingradzkiej mistrz propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels. – Będziemy totalną opozycją – ogłosił 73 lata później, też w lutym i też po klęsce, tylko wyborczej, szef Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna.

Obydwaj starali się dotrzymać słowa, choć Schetynie do Geobbelsa w tej kwestii jeszcze trochę brakuje. Na razie wraz ze swoimi działaczami osiągnął poziom totalnego zaprzaństwa w donoszeniu na własny kraj równolegle epatując nowymi pokładami chamstwa wobec swoich politycznych przeciwników. Wojna totalna w wydaniu schetynowsko-kodowskim zatacza coraz szersze kręgi wchodząc nawet na poziom gastronomii. A to stąpanie po cienkim lodzie, bowiem gastronomia potrafi być bronią obosieczną.

Teraz kolej na kelnerów – zwolenników partii rządzącej, którzy w zemście za chamskie wpisy Katarzyny Kukieły zaczną pluć do dań serwowanych na terenie całego kraju: Mateuszowi Kijowskiemu, Tomaszowi Lisowi czy prof. Leszkowi Balcerowiczowi. W końcu tych trzech straciło okazję, żeby siedzieć cicho i pełną mocą swych kodowskich autorytetów wsparli krewką Krakowiankę w jej ekscesach rodem spod monopolowego sklepu, a nie eleganckiej restauracji, za która uważa się lokal Wentzl.

Nic dziwnego, że kierownictwo kompleksu hotelowo-gastronomicznego zamierza pozwać Kukiełę za zniesławienie, ratując poważnie nadszarpniętą reputację. Sama Kukieła wpadła w popłoch dokonując z wrodzonym sobie taktem kolejnego wpisu na FB „Gacie mam pełne ze strachu. Bo mi koledzy pewnie łeb urwą” czy „zesr..a jestem i tyle”. Wollt ihr den totalen Krieg? Byle przywalić, byle obrzucić błotem, a co się będzie działo dalej zobaczymy. Weźmy krótkie wystąpienie posła Stefana Niesiołowskiego, w którym nawoływał do wprowadzenia sankcji przeciwko Polsce, dochodząc w ten sposób do szczytu swojej kariery politycznej, czyli zasłużenia na tytuł pierwszego renegata III RP.

Niedługo wezwie pewno niemieckie „Leonardy”, by zrolowały swoimi gąsienicami rządy Prawa i Sprawiedliwości. Jako były szef sejmowej Komisji Obrony zapewne wie co mówi. Ale w tym szaleństwie jest metoda. Charakterystyczna dla wojny totalnej, w której nie liczą się żadne zasady oprócz jednej - pokonania przeciwnika za wszelką cenę.

W programie „Dziś wieczorem” prof. Andrzej Zybertowicz w rozmowie z Danutą Holecką postawił zasadne pytanie: Dlaczego posłanka PO paraduje na demonstracji KOD-u z tablicą „Jestem TW Bolek”? Dlaczego Lis, Kijowski czy Balcerowicz popierają chamstwo Kukieły? Otóż dawną pedagogikę winy zastąpiło w dobie „wojny totalnej” odwracanie wartości. Ich celem jest wzbudzenie tak silnych emocji, żeby ludzie stracili zdolność racjonalnego myślenia. Jeśli ktoś identyfikuje się z człowiekiem, który donosił na kolegów biorąc za to pieniądze, a potem kłamał przez całe życie ciągając po sądach tych, którzy mówili prawdę to znaczy, że stracił zdolność do racjonalnej diagnozy sytuacji. Podobnie dzieje się z tymi, którym nie przeszkadza donoszenie na własny kraj, ani wzywanie do nałożenia na Polskę sankcji. Kukieła swoim ekscesem naraziła poważny lokal na straty ryzykując odszkodowanie i wywołując wielce prawdopodobny efekt plucia do zupy znanym z telewizji macherom od manipulacji. Ale to jest cena bycia „totalną opozycją”. Po prostu doszli do wniosku, że tylko w ten sposób uratują coś ze spadającego poparcia.

Stan rozhisteryzowania „elit” III RP – jak ujął to prof. Zybertowicz, doszedł już do takiego poziomu, że w Filharmonii Warszawskiej buczą na premiera Rzeczpospolitej, a ambasadora niemieckiego witają owacjami, doznając euforii przy dźwiękach fragmentu IX Symfonii van Beethovena – nieformalnego hymnu Unii Europejskiej. To już zahacza o „dom bez klamek”, a jeśli jest to za mocno powiedziane, to na pewno woła o kozetkę u psychoanalityka. I to jest właśnie „wojna totalna”. Wollt ihr den totalen Krieg? (…) Nun, Volk, steh auf und Sturm brich los!” (Teraz Narodzie powstań i pozwól rozpętać się burzy!) – zakończył swoją najsłynniejszą mowę Joseph Goebbels, cytując wers Carla Theodora Koernera z czasów Wojen Napoleońskich. Jak się to skończyło? Kilka metrów pod ruinami Berlina w bunkrze, co dobrze pokazuje film „Upadek”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych