To nie jest przypadkowe sklejenie. To jest związek integralny. Zachodnie elity a kulturowe lewactwo

fot.YouTube
fot.YouTube

Jacek Żakowski stawia w „Polityce” pytanie: dlaczego we współczesnym świecie zachodnim protest grup społecznych, spychanych za burtę przez neoliberalną teorię i praktykę gospodarczą, powodującą zanik klasy średniej i zaostrzenie stratyfikacji społecznej (klasa wyższa jest coraz wyższa, a większość reszty społeczeństwa w coraz większym stopniu osuwa się w rzeczywistość walki o przetrwanie), przez prekaryzację, coraz bardziej łączy się ze sprzeciwem przeciw ideologii lewicowo-liberalnej. A zdaniem Żakowskiego nie powinien; jako lewicowiec przyjaźnie wita on protest społeczny, ale wrogo – konserwatyzm kulturowy i walkę o narodową tożsamość.

„Skąd się to (połączenie – PS) wzięło? – pisze. I odpowiada:

Ze sklejenia w społecznej wyobraźni dwóch najsilniejszych narracji ostatniego ćwierćwiecza w figurze dominujących elit. Bo kontrowersyjną politykę gospodarczą, którą klasa niższa i niższa klasa średnia kojarzy z pogorszeniem swojego położenia (bezrobociem, niepewnością, obsuwaniem się na drabinie społecznej, gdy inni się nieprzyzwoicie bogacą) promowały i uzasadniały te same osoby, środowiska, instytucje (partie, media, uczelnie, organizacje) które propagowały – znane jako „poprawność polityczna” – normy cywilizowanego współżycia, oczywiście niezbędne, zwłaszcza w pluralistycznym świecie współczesnych demokracji. To nie jest przypadek, że do końca lat 80 (kiedy to, po zlikwidowaniu zagrożenia, jakim dla państw zachodnich było istnienie komunizmu, w tych państwach nabrało rozpędu likwidowanie welfare state i zabezpieczeń społecznych – PS) nigdzie na Zachodzie kwestionowane dziś powszechnie (….) normy otwartych społeczeństw nie budziły w krajach rozwiniętych zasadniczego sprzeciwu żadnej istotnej części wyborców.

Ta analiza budzi moje wątpliwości.

Po pierwsze dlatego, że Żakowski nie chce dostrzec, iż owe „normy otwartych społeczeństw” w latach 80 były jednak inne, niż dziś. One się zmieniają, żądania, postulaty i wymogi architektów progresywistycznej przebudowy społeczeństw nie są constans, tylko rosną. Sugerowałbym Jackowi Żakowskiemu porównanie choćby tego, czego w latach 80 domagał się, a czego domaga się dziś ruch feministyczny, organizacje „mniejszości seksualnych” czy zwolennicy roztapiania zachodnich narodów w imigracyjnym tyglu. To są naprawdę dwa światy. Radykalizacja wymagań progresywistów, nasilanie ich agresji wobec bardziej tradycjonalnej większości społeczeństw musi po prostu powodować reakcję tej większości, czy bodaj jej części.

Ale ważniejsze jest coś innego. Żakowski twierdzi, że „sklejenie” kulturowego progresywizmu i postawy antytożsamościowej z „kontrowersyjną polityką gospodarczą”, polegającej na całkowitym porzuceniu dominującego kiedyś podejścia, w myśl którego model ekonomiczny należy konstruować tak, żeby służył całej narodowej wspólnocie, a nie tylko elicie, jest przypadkiem. Bo zupełnie przypadkowo i jedno, i drugie głosili ci sami ludzie. Otóż moim zdaniem to fałsz. Jedno było i jest integralnie związane z drugim.

Bo dokonanie takiej operacji, jak porzucenie przez elity większości społeczeństw, w których owe elity istnieją i z których się wywodzą, wybranie modelu totalnego, nieskrępowanego gospodarczego egoizmu, związanego ze spychaniem w dół plebsu, wymaga pewnej postawy i pewnej ideologii. Postawy i ideologii, które uzasadniałyby odrzucenie tego plebsu, usunięcie go poza wyobrażoną wspólnotę - jako masy ludzkiej z jakichś powodów gorszej od elit. Uzasadniałyby oderwanie się elit od społeczeństw. Trochę tak jak w Polsce XVI-XVII wiecznej przyjęcie mitu o rzekomym obcym – sarmackim – pochodzeniu szlachty stwarzało ideologiczną podstawę dla nie traktowania polskiego plebsu jako współrodaków, a zatem duszenie miast i spychania chłopów do roli nieledwie niewolniczej.

Otóż to, co możemy hasłowo nazwać poprawnością polityczną, ideologią anty tożsamościową czy kulturowym radykalizmem progresywistycznym (wszystkie te terminy opisują różne, acz przenikające się elementy tego samego zjawiska ideowego) nadawało się i nadaje wybornie na taką podstawę i ideologię. Na podstawę i ideologię, dającą zachodnim elitom poczucie wyższości wobec miejscowego plebsu – jako konserwatywnego, ciemnego, pełnego uprzedzeń itd. A  w związku z tym – niegodnego jakkolwiek pojętej solidarności ze strony zachodnich elit. My możemy szybować do stratosfery, a los tej ludzkiej mierzwy nas nie obchodzi. Taka mało postępowa ona przecież…

Jacek Żakowski nie brzydzi się przecież marksizmem. Sugerowałbym mu więc przemyślenie starego hasła o bycie, określającym świadomość. I definicji ideologii jako formy wyrażania interesu określonej grupy społecznej. Co stwierdzam zupełnie bez złośliwości.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.