Beztroska ustawa o wpuszczaniu obcych wojsk na polskie terytorium. Skoro politycy polscy domagają się sankcji dla Polski, to jakże blisko tu do żądania interwencji militarnej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Jedną ustawę o zapraszaniu na nasze terytorium obcych sił porządkowych z zagranicy już mamy, uchwalił ją poprzedni układ polityczny PO-PSL-SLD-Twój Ruch, wywodzący się w prostej linii z Układu Warszawskiego – kto wie, czy niebawem niektórzy nie spróbują z tego dokumentu skorzystać…

Wiele na to wskazuje. Póki co, robiona jest na chybcika następna ustawa otwierająca nasze granice dla obcych wojsk. Jest to dokument konieczny, który jednak nazwałbym – beztroskim. Jego autorzy - zakładam, że w jak najlepszej wierze - założyli, iż w przypadku określenia „obce wojska” chodzi o wojska sojusznicze, NATO-wskie na polskim terytorium, ale w ustawie nie pada nigdzie takie sformułowanie! Używa się tylko pojęcia „obce wojska”. Idealne, gładkie rozwiązanie dla każdego, kto zechce zaprosić – zgodnie niestety z parowiekową tradycją – np. czyhającą już niedaleko od naszej wschodniej granicy, uzbrojoną po zęby armię rosyjską. Tradycje w udzielaniu przyjacielskiej pomocy ma ona tak wielkie, jak żadna inna armia świata.

Naprawdę bardzo łatwo jest mi wyobrazić sobie, że powstaje nowy układ sił politycznych w Polsce, złożony z samych łajdaków, od których przecież aż wrze w polskiej polityce, w tym i w polskim Sejmie, przejmuje w jedna noc władzę i natychmiast szuka wsparcia już nie w Parlamencie Europejskim, ale w konkretnej sile fizycznej, militarnej. A wtedy tenże Europarlament pomoże nam tak samo, jak pomógł Ukrainie; jeszcze będą zacierać pod stołem ręce z radości, że ktoś dokopał tym obmierzłym prawicowcom w tej ciągle podskakującej Polsce. A piszące i gadające po polsku niemieckie media będą aż ryczeć z zachwytu na wzrostem bezpieczeństwa w dominium za Odrą.

Jak się ma przewagę czterech posłów w parlamencie, to trzeba liczyć się ze wszystkim, również z takim wariantem. Niestety. M.in. dlatego uchwalanie tak ogólnikowego prawa jest, moim zdaniem, niedopuszczalne. Trzeba wyraźnie zaznaczyć w ustawie, że chodzi tylko o wojska NATO-wskie. Nawet określenie „sojusznicze” to byłoby za mało, bo co dla jednego sojusznicze, dla Polski może być totalnie wrogie. Fakt, że w zgodzie na wkroczenie obcych wojsk „należy określić cel i zakres uprawnień” niewiele de facto znaczy, bo jak te wojska już tu się bez problemu znajdą to prawdopodobnie będą mogły same sobie ten cel i zakres wyznaczyć, bezy pytania kogokolwiek o zdanie.

W punkcie 4 projektu zaznacza się, że o zgodzie na wejście i pobyt na naszym terytorium obcych wojsk zawiadomi się Marszałków Sejmu i Senatu. Dobrze, ale co z tego? Dowiedzą się czegoś, co i bez tego by wiedzieli, a wpływu na decyzję parlament i tak miał nie będzie. Oczywiście w stanie zagrożenia nie można czekać na to co wydyskutuje Sejm – tym bardziej, że wiadomo jak i na jakim poziomie toczą się tam dyskusje! – ale to znaczy, iż tym bardziej należy bardzo konkretnie doprecyzować, kto ma prawo tu przebywać jako obce wojsko, a kto takiego prawa nie ma (o tym ostatnim w ogóle ani słowa w ustawie). Samo prawo rzecz jasna nie obroni nas przed brutalną siłą, ale działają też siły bardziej, nazwijmy to tak, wysublimowane, i przeciwko nim łatwiej się obronić.

No i działają siły zdradzieckie, którym nie należy ułatwiać zadania tworząc prawo enigmatyczne. W obszernym uzasadnieniu zmian autorzy projektu co prawda cały czas używają określeń Traktat Północnoatlantycki, NATO, ale w samym projekcie ustawy te słowa już wypadły. Zresztą i w uzasadnieniu jest zdanie rodzące niejasność. Kiedy mowa jest o użyciu obcych wojsk, tłumaczy się, że chodzi „w szczególności o wojska państw członkowskich NATO, UE”. Co to za wojska UE – nie wiem. A określenie „w szczególności” daje wielką swobodę interpretacyjną.

Z punktu widzenia prawa międzynarodowego prowadzenie operacji wojskowych na obcym terytorium jest możliwe tylko wtedy, gdy władze danego państwa zabiegają o wsparcie wojskowe ze strony innych państw. To wypunktowane jest w uzasadnieniu projektu. Ale my w Polsce mamy teraz taką sytuacje, że są tu siły polityczne i medialne, wspierane z zagranicy, które za wszelką cenę dążą do utworzenia władzy separatystycznej, czegoś w rodzaju Donbasu na Wisłą.

Skoro oficjalni politycy, wcale nie separatyści, ale polscy (?) parlamentarzyści gwałtownie domagają się sankcji dla Polski, to jakże blisko tu do prośby, a nawet żądania interwencji na naszym terytorium obcych wojsk – w obronie demokracji rzecz jasna. I jestem święcie przekonany, że taka akcja będzie tajemnie uzgodniona z Rosją przez Berlin, Paryż i Londyn. Tak, Londyn też, bo to zawsze był nasz bardzo marny sojusznik, wykiwali nas wiele razy. Może zresztą nawet już istnieje jakiś nowy pakt Ribbentrop – Mołotow…

„Komitet Planowania Cywilnego NATO na Wypadek Nadzwyczajnych Zagrożeń (CEPC) zwrócił uwagę na niedoskonałość regulacji prawnych RP w tym zakresie i zalecił przeprowadzenie zmian” napisano w uzasadnieniu. Słusznie zalecił, ale nigdzie nie napisano, by zmiany te mogły dotyczyć kogokolwiek spoza NATO. Myślę nawet, że intencja była zupełnie przeciwna. To jasne, że „konieczne jest wprowadzenie do obrotu prawnego – jak piszą autorzy w uzasadnieniu – regulacji poświęconej przedmiotowej problematyce, która nie będzie budziła wątpliwości interpretacyjnych w przypadku konieczności jej wykorzystania.” Ano właśnie!

A wątpliwości się jednak budzą i to bardzo duże. Kto jak kto, ale odnawiana armia – wszak projekt powstał w kwaterze prawnej Ministerstwa Obrony Narodowej - musi wykazać się większą czujnością i przebiegłością niż zwykli posłowie.

Przypomnę tylko, że przywołana na początku ustawa sprzed dwóch lat przewiduje, że obce siły na okres 90 dni mogą wkroczyć do Polski nawet na wniosek komendantów głównych policji, straży granicznej lub pożarnej! Te 90 dni można przedłużać, ale o taką „pomoc” nie może poprosić np. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, choć opiniując ustawę uzasadniano ją zagrożeniem terrorystycznym. Tamci ustawodawcy przewidzieli dobrze działania, jakie mogą być dla nich kiedyś niezbędne…

Leszek Sosnowski

Autor jest współautorem i redaktorem książki „Wygaszanie Polski” oraz publicystą „Wpisu”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych