W podziemnym tygodniku „OŚrodek” ukazał się wstrząsający reportaż prof. Magdaleny Środy z ośrodka internowania przeciwników władzy PiS. Autorka, jednocześnie naczelna tygodnika, swój poruszający tekst rozpoczyna w rytmie spokojnej narracji.
Mianowicie od historii powstania tej podziemnej katowni, znajdującej się w lochach dawnych fortów Bema na dalekiej warszawskiej Woli. Przy okazji przypomina, że ona pierwsza już w połowie marca 2016 roku przewidziała, że Jarosław Kaczyński wprowadzi stan wojenny w Polsce i „nie będąc sam nigdy internowany, będzie internował” dziesiątki tysięcy rodaków, którzy ośmielili się krytykować jego decyzje w sprawach wewnętrznych kraju lub kwestionować jego posunięcia w polityce zagranicznej.
Z lokalizacją miejsca internowania wiąże się ciekawa historia, będąca fragmentem biografii przywódcy PiS. Było to kilka lat temu. Nad Warszawą królowała piękna, ciepła wiosna. Na początku maja, dwa ranne ptaszki - Jarosław Kaczyński i jego kot, mieszkający w domku na Żoliborzu, wstały wcześnie rano, aby wspólnie podziwiać pełnię księżyca. Tak się złożyło, że podobna astronomiczna żyłka, skłoniła do spoglądania na niebo z okna przeciwnego domku, dorodną młodą kotkę. Co ja mówię? Młodą, ale dojrzałą już kocicę, na widok której oczy kota Kaczyńskiego, przestały interesować się księżycem. Zrobiły się zdumiewająco duże. Niemal okrągłe. I magnetyzowały sąsiadkę. Niespodziewany hałas w domku z przeciwka przestraszył kotkę. Zeskoczyła z okna do mini ogródka, przeskoczyła płot z niskich drewnianych sztachet i zniknęła z oczu. Ruszył za nią błyskawicznie kot Jarosława Kaczyńskiego.
Lider PiS był bezradny. Patrzył tylko rozpaczliwie, jak jego kot w stylu, którego by się nie powstydził Tygrys Bengalski, przesadził płot. Komunikaty w radio i telewizji wraz z portretem kota lidera Prawa i Sprawiedliwości oraz wyznaczona nagroda przyniosły owoce. Już dwie godziny później obydwa koty zostały odkryte właśnie na fortach Bema. Jarosław Kaczyński był podwójnie rozpromieniony. Odzyskał kota i tego samego dnia swoim dwom najbliższym współpracownikom ujawnił, że znalazł idealne miejsce na obóz internowania. Dodając z sarkazmem:
W czasie przesłuchań internowani mogą krzyczeć i jęczeć dowoli. Poza nimi samymi, nikt nie będzie ich słyszał. Będą duże oszczędności na wyciszeniu cel
— przytaczała podobno słowa Kaczyńskiego Magdalena Środa.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W podziemnym tygodniku „OŚrodek” ukazał się wstrząsający reportaż prof. Magdaleny Środy z ośrodka internowania przeciwników władzy PiS. Autorka, jednocześnie naczelna tygodnika, swój poruszający tekst rozpoczyna w rytmie spokojnej narracji.
Mianowicie od historii powstania tej podziemnej katowni, znajdującej się w lochach dawnych fortów Bema na dalekiej warszawskiej Woli. Przy okazji przypomina, że ona pierwsza już w połowie marca 2016 roku przewidziała, że Jarosław Kaczyński wprowadzi stan wojenny w Polsce i „nie będąc sam nigdy internowany, będzie internował” dziesiątki tysięcy rodaków, którzy ośmielili się krytykować jego decyzje w sprawach wewnętrznych kraju lub kwestionować jego posunięcia w polityce zagranicznej.
Z lokalizacją miejsca internowania wiąże się ciekawa historia, będąca fragmentem biografii przywódcy PiS. Było to kilka lat temu. Nad Warszawą królowała piękna, ciepła wiosna. Na początku maja, dwa ranne ptaszki - Jarosław Kaczyński i jego kot, mieszkający w domku na Żoliborzu, wstały wcześnie rano, aby wspólnie podziwiać pełnię księżyca. Tak się złożyło, że podobna astronomiczna żyłka, skłoniła do spoglądania na niebo z okna przeciwnego domku, dorodną młodą kotkę. Co ja mówię? Młodą, ale dojrzałą już kocicę, na widok której oczy kota Kaczyńskiego, przestały interesować się księżycem. Zrobiły się zdumiewająco duże. Niemal okrągłe. I magnetyzowały sąsiadkę. Niespodziewany hałas w domku z przeciwka przestraszył kotkę. Zeskoczyła z okna do mini ogródka, przeskoczyła płot z niskich drewnianych sztachet i zniknęła z oczu. Ruszył za nią błyskawicznie kot Jarosława Kaczyńskiego.
Lider PiS był bezradny. Patrzył tylko rozpaczliwie, jak jego kot w stylu, którego by się nie powstydził Tygrys Bengalski, przesadził płot. Komunikaty w radio i telewizji wraz z portretem kota lidera Prawa i Sprawiedliwości oraz wyznaczona nagroda przyniosły owoce. Już dwie godziny później obydwa koty zostały odkryte właśnie na fortach Bema. Jarosław Kaczyński był podwójnie rozpromieniony. Odzyskał kota i tego samego dnia swoim dwom najbliższym współpracownikom ujawnił, że znalazł idealne miejsce na obóz internowania. Dodając z sarkazmem:
W czasie przesłuchań internowani mogą krzyczeć i jęczeć dowoli. Poza nimi samymi, nikt nie będzie ich słyszał. Będą duże oszczędności na wyciszeniu cel
— przytaczała podobno słowa Kaczyńskiego Magdalena Środa.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/285278-stan-wojenny-w-ujeciu-magdaleny-srody-karmienie-izolowanych-przeciwnikow-pis-wylacznie-brukwia-szczawiem-i-mirabelkami-doprowadzilo-do-epidemii-szkorbutu