Prof. Krasnodębski: "PO, Nowoczesna, Twój Ruch – co to za różnica? Formy politycznej reprezentacji mogą być różne, ale zasadnicze interesy pozostają te same". NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

KOD tak naprawdę niczego zrobić nie może. Mogą apelować, mogą wychodzić na ulice, i tyle. Środki, którymi dysponują, nie pozwalają im osiągnąć celu, który sobie wyznaczają – obalenia rządu PiS

— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.

wPolityce.pl: Kto tak naprawdę korzysta na manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji? Czy rzeczywiście głównym beneficjentem jest opozycja?

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Jest to właściwie jedyny temat opozycji. Tylko na tym polu przeciwnicy rządu wykazują aktywność, więc trudno, żeby na tym nie korzystali. W przeciwnym wypadku w ogóle nie słyszelibyśmy o opozycji, która musiałaby cierpliwie czekać do następnych wyborów. Przeniesienie sporu politycznego na ulice pozwala jej przypominać Polakom, że istnieje i działa. Uderzające jest przy tym to, że wszystkie partie opozycyjne, łącznie z upadającą PO, utworzyły jeden blok.

Andrzej Urbański stwierdził w rozmowie z wPolityce.pl, że obecna sytuacja może być elementem planu Jarosława Kaczyńskiego, który zakłada dojście opozycji do ściany…

W takim wariancie mielibyśmy do czynienia z bardzo wyniszczająca, długotrwałą walką. Oczywiście może na dłuższą metę doprowadzić do marginalizacji opozycji, ale zbyt wielkim kosztem. Długo trwający konflikt o TK nie jest dobry dla Polski i nie jest dobry dla rządu. Oczywiście, wszyscy wiemy, że demokracja nie jest zagrożona i nie zależy nawet od istnienia Trybunału Konstytucyjnego, nie mówiąc już nawet o sposobie jego działania i składzie. Spór prowadzi jednak do dalszej polaryzacji polskiego społeczeństwa. Opozycja mówiąc o „stanie wojennym” i „listach proskrypcyjnych” chce doprowadzić sytuacji, w których górę wezmą skrajne emocje. Prawdopodobnie większość społeczeństwa nie interesuje się tym problemem i nie bardzo rozumie zawiłości prawne, ale udaje się w ten sposób zmobilizować „anty-pisowską” część społeczeństwa. W manifestacjach KOD-u biorą udział ludzi, którzy od lat występowali przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, nienawidzili tego ugrupowania. Teraz zyskali pretekst i motywację. Ale konflikt ten stwarza możliwość wywierania nacisków zewnętrznych – i to jest są bardziej niebezpieczne niż protesty w kraju. To zdecydowanie nie służy Polsce. Największy problem widzę właśnie osłabieniu Polski tym konfliktem, w próbach ingerencji z zewnątrz.

Uważam, że największą odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego, który wpisuje się w poczet postaci w polskiej historii, które siejąc zamęt wewnętrzny, pod pozorem obrony wolności i demokracji, prowadziły do osłabienia państwa.

Jak rozumiem, gra jest ryzykowna dla obu stron…

Myślę, że nikt nie przewidział, że TK posunie się do łamania konstytucji, bo zbierając się w takim składzie jak ostatnio – złamał konstytucję. Trybunał stał się jakimś nadpolitycznym ciałem, górującym na innymi instytucjami demokratycznymi, uzurpującym sobie prawo do bycia ośrodkiem suwerenności. Tymczasem w rzeczywistość stał się ośrodkiem opozycji, jej politycznym przyczółkiem. Myślę, że eskalacja tego konfliktu nie była przewidziana do końca, bo trudno było przewidzieć, że sędziowie posuną się kwestionowania konstytucyjnego prawa Sejmu do określania ustawą zasad funkcjonowania Trybunału. A zaczęło się tylko od sporu o skład osobowy, który był w miarę łatwy do rozwiązania, gdyby była wola kompromisu. Pamiętajmy, że niedługo będą kończyć się kadencje sędziów i w zasadzie nic nie stało na przeszkodzie, żeby ci trzej sędziowie, którzy do tej pory pozostali niezaprzysiężeni, a  byli wybrani przez Sejm poprzedniej kadencji, mogli sukcesywnie zajmować miejsca w Trybunale.

Czy to oznacza aprobatę dla propozycji Kazimierza M. Ujazdowskiego?

Myślę, że nie była to tylko propozycja europosła Ujazdowskiego. Kompromis mógłby polegać na tym, że sędziowie, których mianowałby nowy Sejm, zostaliby dopuszczeni przez sędziego Rzeplińskiego do orzekania, a wspomniani trzej weszliby w skład Trybunału po wygaśnięciu kolejnych mandatów. Wtedy tak naprawdę opozycja miałaby pewną większość w Trybunale, ale swoim składem lepiej odzwierciedlałby on rozkład sił politycznych i różnice światopoglądowe, był znacznie bardziej pluralistyczny. Tego jednak nie chciano. Ryszard Petru stwierdził nawet, że nie dopuszcza żadnego kompromisu w tej sprawie. Jeżeli nie ma kompromisu, to wracamy do punktu wyjścia – w takiej sytuacji jedynym wyjściem jest rzeczywiście długotrwała walka na wyczerpanie.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.