Rosati w Radzie Programowej PO. Kiedyś w Radzie Nadzorczej FOZZ. I jakoś leci…

fot.Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
fot.Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

Jak widać, lud w organizacji PO mobilizuje siły nie tylko na ulicy. Schetyna potrzebuje szybkiego wsparcia także poprzez odnowienie rozmaitych gremiów, zdolnych do wnikliwych analiz nie tylko politycznych, ale zapewne i ekonomicznych. Nie trzeba być jednak wielkim znawcą rynku kadr specjalnych, by wiedzieć, że takie zapotrzebowanie nie może być spełnione przez byle jakie kandydatury. Dlatego też sztab myślicieli organizacji przejętej przez Grzegorza z Wrocławia, zapewne po głębokim zastanowieniu i prześledzeniu życiorysów zawodowych wszystkich kandydatów na partyjnych Arystotelesów, został odnowiony poprzez włączenie doń Dariusza Rosatiego. I nie ulega wątpliwości, że jest to decyzja ze wszech miar słuszna. Postać ta jest w pełni wiarygodna i zapowiada prawdziwą eksplozję intelektualnych uniesień niezbędnych Radzie Programowej PO.

Rosati wciąż się rozwija, choć i wcześniej sukcesów nie brakowało. Partii, począwszy od PZPR, liczyć tu nie będziemy, bo przecież nie one świadczą o prawdziwej wartości człowieka. Nie ma sensu wymieniać także wielu kolegialnych ciał, zespołów doradczych, czy też stanowiących. Krajowych i zagranicznych. Wszelako jednego, zapewne fascynującego i wprowadzającego do innych wielce odpowiedzialnych zajęć pominąć nikt nie może. Zapewne członkiem Rady Nadzorczej FOZZ nikt nie mógł zostać przypadkowo. Przecież fundamentalną rolę tego funduszu w przebiegu wielu karier i obiegu bardzo wielu milionów da się spamiętać. Procesy przestępców trwały latami, a sprytny manewr Leszka Millera powołujący Barbarę Piwnik na ministra sprawiedliwości wepchnął postępowanie w otchłań zapomnienia, ponieważ następny sędzia wyznaczony do prowadzenia sprawy FOZZ musiał zaczynać wszystko od początku, a terminy przedawnienia biegły.

Rosati był w Radzie Nadzorczej FOZZ od jej początku do końca. Zapewne, jak przystało na osobę bystrą i wykształconą, niczego złego w działalności FOZZ nie zauważył, bo przecież z całą pewnością podjąłby stosowną interwencję. Może nawet, gdyby tylko wpadł na najmniejsze choćby podejrzenie, zrezygnowałby z całej tej rady i jakichś tam drobnych wynagrodzeń. Ale jak się niczego złego nie widzi, trudno podnosić alarm. Uciekające, państwowe miliony popłynęły w siną dal i pływają w tej oddali wciąż, a członków rady powołano przecież nie po to, by sprawdzać uczciwość wypróbowanych towarzyszy. Tym bardziej, że sami członkowie też byli wypróbowaną gwardią.

Zatem miejsce w Radzie Programowej PO należy się Dariuszowi Rosatiemu, jak Donaldowi Tuskowi azyl w Brukseli. Solidność, nienaganność manier, przewidywalność, uczciwość widziana jako suma życiowych pokwitowań, to zestaw zalet trudny do pominięcia. Dlatego też trzeba ostatnią decyzję Grzegorza z Wrocławia uszanować, a Dariuszowi Rosatiemu szczerze pogratulować. I cieszyć się wraz z nimi.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.