NASZ WYWIAD. Syed Kamall: Polacy nie potrzebują pouczeń ze strony UE. "Nie wyobrażam sobie, by Polacy byli gotowi poprzeć polityków, którzy latają do Brukseli błagać o interwencję"

Fot. aecr.eu
Fot. aecr.eu

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy twierdzą, że posiadanie wpływu na arenie międzynarodowej objawia się robieniem tego, czego chce ktoś inny. Dla mnie wpływ na arenie międzynarodowej objawia się obroną własnych interesów, tego, co jest dobre dla własnego kraju. Polacy potrafią rozwiązywać swoje problemy sami

mówi w rozmowie z portalem „wPolityce.pl” Syed Kamall - przewodniczący frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) w Parlamencie Europejskim, europoseł brytyjskich Torysów.

wPolityce.pl:UE i Turcja porozumiały się wstępnie ws. rozwiązania kryzysu imigracyjnego. Porozumienie to spotkało się z ostrą krytyką, m.in. eurodeputowanych. Czy to porozumienie czyni z Europy zakładnika Turcji, czy pozwoli pana zdaniem zatrzymać napływ uchodźców?

Syed Kamall: Unia Europejska popełnia błąd sądząc, że istnieje jeden prosty sposób na rozwiązanie tego kryzysu. W ubiegłym roku była to relokacja imigrantów według kwot, narzucona niektórym z krajów członkowskich wbrew ich woli. W tym roku jest to deal z Turcją, który, jak się zdaje, jest negocjowany w desperacji. Nie widzę jak to mogłoby funkcjonować i z każdym dniem mam coraz większe wątpliwości. Jak zmusimy ludzi do tego, by weszli z powrotem na łodzie, gdy zaczną z nich zeskakiwać? Bo takie jest założenie tego dealu, że wychwyceni na morzu imigranci będą wraz z łodziami przewożeni do Turcji. Czy to jest w ogóle zgodne z prawem, czy zostanie obalone przez sądy? Kolejnym założeniem zwartego między Brukselą a Ankarą porozumienia jest wymiana ekonomicznych imigrantów na uchodźców syryjskich z tureckich obozów, według zasady: jeden za jednego. Pytanie brzmi: w jaki sposób Turcja dokona selekcji tych uchodźców, jak zamierza sprawdzić ich pod względem ryzyka terroryzmu? Czy liberalizacja wizowa, którą Turcja ma otrzymać w nagrodę, nie spowoduje napływu milionów ekonomicznych imigrantów znad Bosforu do UE, zwiększając presję migracyjną? Dlaczego mielibyśmy dać Turkom 6 mld euro nie mając żadnej gwarancji, że pieniądze zostaną użyte do celów, na które zostały przeznaczone? To tak jak wypłacenie komuś rocznej pensji w styczniu w nadziei, że pojawi się w pracy w grudniu.

Jaka jest alternatywa? Co powinna Unia zrobić?

Unia Europejska musi skupić się na tych zasadach polityki imigracyjnej, które odrzuciła latem ubiegłego roku. Granice wewnętrzne w obrębie strefy Schengen są zamykane, bo zewnętrzne granice praktycznie przestały istnieć. Agencja Frontex musi mieć lepsze zasoby, by móc realizować swoje zadania. To oznacza, że kraje na południu Europy muszą zachowywać się bardziej odpowiedzialnie. To na nich spoczywa ciężar ochrony zewnętrznych granic UE. Mamy umowę dublińską, które określa, gdzie uchodźcy powinny składać wnioski o azyl. Musimy zatrzymać tę wędrówkę ludów po starym kontynencie, gdzie ludzie wybierają sobie kraj, którym chcą żyć. Jeśli ktoś ucieka ze swojego kraju z obawy o swoje życie, to powinien się zatrzymać w pierwszym bezpiecznym kraju, do którego trafi. Musimy także wzmocnić środki bezpieczeństwa w Europie, by móc wykryć potencjalnych terrorystów lub przestępców, którzy wykorzystują obecną falę imigracyjną, by dostać się do UE. Musimy przeznaczyć więcej środków na odsyłanie imigrantów ekonomicznych do ich krajów pochodzenia. W tym celu musimy z tymi krajami zawrzeć umowy o readmisji. Tak naprawdę jednak, najlepszym sposobem na zatrzymanie obecnej fali imigracji to przerwanie więzi między wejściem na łódź a otrzymaniem nowego życia w Europie. Dlatego uważam, że UE powinna poważnie wzmocnić kontrole graniczne oraz zwrócić się do UNHCR w celu opracowania planu przesiedlenia najbardziej zagrożonych ludzi bezpośrednio ze stref konfliktu. W ten sposób możemy mieć pewność, że ludzie, którzy najbardziej potrzebują naszej pomocy ją otrzymują, a nie cio, których stać na to, by zapłacić przemytnikom.

Drugim najbardziej dyskutowanym tematem w UE jest Polska. Opozycja z PO i Nowoczesnej twierdzi, że kryzys konstytucyjny wpędził Warszawę w izolację na arenie międzynarodowej. W środę dwóch europosłów PO, Janusz Lewandowski i Tadeusz Zwiefka, zorganizowali happening w PE, na którym twierdzili, że Polska za rządów PiS oddala się od Zachodu i upodabnia do Rosji. Mają rację? Polska wymaga nadzoru?

Byłem w Polsce kilka tygodni temu. Spotkałem się wtedy z prezydentem, premier i panem Kaczyńskim. Jestem pewien na sto procent, że nie zamierzają oddalić Polski od Zachodu. My, Brytyjczycy, widzimy tu raczej bardziej konstruktywne podejście niż w przypadku poprzedniego rządu. Różnica polega na tym, że nowy rząd nie ugina się automatycznie przed żądaniami niemieckiej kanclerz i UE, tak jak robiła to Platforma Obywatelska. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy twierdzą, że posiadanie wpływu na arenie międzynarodowej objawia się robieniem tego, czego chce ktoś inny. Dla mnie wpływ na arenie międzynarodowej objawia się obroną własnych interesów, tego, co jest dobre dla własnego kraju. Polacy potrafią rozwiązywać swoje problemy sami. Ludzie, którzy sprzeciwiają się rządowi mogą swobodnie wyrażać swój sprzeciw, a instytucje międzynarodowe mogą udzielać rady władzom w Warszawie. Polacy zdecydowanie jednak nie potrzebują pouczeń ze strony UE, która wyrzuca własne reguły przez okno, gdy jej to jest na rękę.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.