W najbliższym czasie do Sejmu ma trafić PiS-owska nowelizacja ustawy o IPN. Zawiera ona rozmaite projekty zmian. Niektóre z nich oceniam pozytywnie, jak na przykład włączenie w skład Instytutu obecnej Rady Pamięci Walk i Męczeństwa.
Ze sprawy warszawskiej Łączki, gdzie kompetencje obu tych instytucji (poszukiwanie szczątków pomordowanych ofiar stalinizmu i upamiętnianie ich) zazębiały się i wzajemnie warunkowały, podczas gdy kluczowa była szybkość działania, można wyciągnąć wniosek iż skupienie ich kompetencji w jednych rękach skutkowałoby większą efektywnością. Tej efektywności służyć też będzie wyposażenie prezesa IPN w przynależące dotąd do wojewodów kompetencje administracyjne, związane z przenoszeniem grobów i ekshumacjami.
Z dostępnych informacji wydaje się wynikać, że twórcy projektu nie zdecydowali się położyć kresu demoralizującej sytuacji, w której pion prokuratorski IPN pozostaje de facto niezależny od prezesa Instytutu, który jednak za jego działania i zaniechania ponosi polityczną odpowiedzialność. To oceniam jako błąd.
Najistotniejszą jednak według mnie kwestią jest wybór prezesa IPN. Projekt zakłada, że byłby on powoływany i odwoływany przez Sejm, bez jakiejkolwiek procedury o charakterze konkursowym.
Nie jestem bezkrytycznym zwolennikiem konkursów. Doskonale wiem, że można je ustawiać; bardzo często tak właśnie się działo. Jednak IPN jest placówką szczególną, która operuje w szczególnej sferze. W delikatnej sferze badań naukowych, w sferze historii. Ta sfera była w ostatnich latach przedmiotem wielu bardzo ostrych polemik. Polemik nie tylko pomiędzy, mówiąc najogólniej, obozami IV i III RP, ale toczących się również wewnątrz tej pierwszej formacji, między sympatyzującymi z nią historykami i publicystami. Nie krytykuję samego zwiększenia roli czynnika politycznego przy obsadzaniu stanowiska szefa Instytutu. Uważam jednak, że byłoby dobrze, gdyby procedura wymuszała na tym czynniku (czyli na Sejmie) dokonywanie wyboru spośród kilku kandydatów. Kandydatów, którzy mieliby w związku z tym możliwość publicznego zaprezentowania swoich wizji IPN, i musieli odpowiedzieć na dotyczące ich planów pytania. Pytania, formułowane i przez posłów, i przez media, i przez środowisko naukowe.
Wprowadzenie elementu „otwartej przyłbicy” służyłoby realizacji pewnego prawa, moim zdaniem przysługującego społeczeństwu. A mianowicie prawa do wiedzy o tym, kogo i jaką wizję Instytutu czynnik polityczny wybiera, oraz o tym, kogo i jaką wizję czynnik polityczny odrzuca.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/284705-zmiana-ustawy-o-ipn-niech-bedzie-kilku-kandydatow-na-prezesa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.