Opublikowany na wPolityce.pl projekt orzeczenia TK praktycznie niczym się nie różni od faktycznego orzeczenia

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Guz
Fot. PAP/Guz

Po co zorganizowano i przeprowadzano dwudniowe posiedzenie TK, skoro orzeczenie było gotowe dużo wcześniej, wyciekło na zewnątrz i uzasadnia podejrzenie, że wszystko to było tylko przedstawieniem dla naiwnych?

CZYTAJ WIĘCEJ: Trybunał ogłosił wyrok ws. ustawy o TK. Treść jest identyczna z orzeczeniem ujawnionym przez wPolityce.pl. Trybunałowi doradzali posłowie PO?

Nikt nie może mieć wątpliwości, że na portalu wPolityce.pl opublikowaliśmy prawdziwy projekt orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.

WIĘCEJ: WIĘCEJ: Czy to możliwe?! Tu Trybunał w zadumie radzi, a tam politycy Platformy wysyłają sobie… projekt orzeczenia jakie ma zapaść! ZOBACZ DOKUMENT

Opublikowaliśmy dlatego, że od kilkunastu dni krążył wśród polityków opozycji, co jest czymś absolutnie kuriozalnym. Jeszcze bardziej kuriozalne jest to, że odczytane przez prezesa Andrzeja Rzeplińskiego orzeczenie w żadnym z 18 punktów nie różni się od projektu na tyle, by zmienić sens któregokolwiek z tych punktów. Zmiany były tak minimalne, i to tylko w niektórych punktach, że zasadne jest pytanie, po co odbywało się dwudniowe posiedzenie. Po co słuchano wnioskodawców, jeśli wszystko zostało wcześniej ustalone? A jeśli projekt wyciekł z TK do polityków opozycji, mogli oni wcześniej wiedzieć o sentencji orzeczenia i na nią wpływać. Czy zatem jest to orzeczenie wyłącznie sędziów czy także na przykład polityków PO? Każdy, kto przeczytał projekt orzeczenia TK na naszym portalu może porównać obie wersje i zastanowić się, czy procedowanie w tej sprawie było suwerenną czynnością sędziów TK, czy mogły działać jakieś czynniki zewnętrzne, absolutnie nieuprawnione i podważające prawomocność i posiedzenia, i samego orzeczenia.

Jeśli sentencja orzeczenia właściwie niczym się nie różni od wcześniej przygotowanego projektu, poza tym, że nie było na sali przedstawicieli Sejmu i prokuratora generalnego, powstaje wrażenie, że mamy do czynienia z przedstawieniem. Na portalu wPolityce.pl dlatego opublikowaliśmy projekt orzeczenia TK, żeby sprawdzić, czy rozprawa o wielkim znaczeniu ustrojowym jest tylko teatrem czy rzeczywistym procesem dochodzenia do prawomocnych wniosków. Treść projektu pokrywająca się niemal w każdym szczególe z faktycznym orzeczeniem czyni z posiedzeń TK coś bardzo umownego i uzasadnia podejrzenia, że istniejąca w Trybunale większość może z góry dyskwalifikować i uznawać za niekonstytucyjną każdą ustawę przyjętą przez obecną większość parlamentarną i podpisaną przez prezydenta Andrzeja Dudę. Tym bardziej to ważne, że TK ustanowił się właściwie naczelnym organem władzy w Polsce, który nie musi się liczyć z niczym i z nikim. Tryb przygotowywania orzeczenia z 9 marca 2016 r. pokazuje, że Trybunał robi co chce i jak chce i nic go w tym nie ogranicza, łącznie z publikowaniem bądź niepublikowaniem jego orzeczeń w „Dzienniku Ustaw”. Mało tego, TK zapowiada, że teraz zajmie się kolejnymi ustawami i wszystkie może właściwie uznać za niekonstytucyjne, bo nie ogranicza go nie tylko nowa ustawa o Trybunale.

Nie jest dziwne, że TK przygotowuje wcześniej projekty orzeczeń, jest natomiast bardzo dziwne, że po przeprowadzonym postępowaniu praktycznie te projekty nie są zmieniane. Zarówno wyciek projektu orzeczenia do polityków, jak i sposób traktowania go na i po posiedzeniach dowodzą, że TK chce być odpowiedzialny wyłącznie przed Bogiem i historią. Demokratyczne procedury, w tym procedury kontroli, go nie dotyczą. To dla demokracji bardzo niebezpieczne. I to bardzo mocno uzasadnia sens opublikowania przez wPolityce.pl projektu, który i tak był już w publicznym obiegu, tylko ograniczonym do wtajemniczonych.


Książka, którą warto przeczytać! „Bitwa o III RP - Jan Maria Jackowski. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych