NASZ WYWIAD. Konrad Szymański o kulisach i ustaleniach szczytu UE-Turcja. "Jeżeli fali migrantów nie uda się powstrzymać przy tak skrojonej współpracy z Turcją, to znaczy, że w ogóle nie uda się jej pokonać"

Fot. KPRM
Fot. KPRM

Zakładając, że nie dojdzie do trudności – imigranci ekonomiczni zostaną odesłani z powrotem do swoich krajów, ale co z uchodźcami, którzy rzeczywiście uciekają przed wojną?

Będą objęci opieką międzynarodową na terenie Turcji. Stąd zobowiązanie UE, by łożyć pieniądze we właściwej proporcji na opiekę międzynarodową nad tymi osobami. Od września powtarzaliśmy, że pomoc humanitarna jest ważna, ale powinna być niesiona poza granicami UE. Do tej pory Unia sama sobie z tym nie radziła i sięgała po środki jak wewnętrzna relokacja uchodźców, czemu jesteśmy fundamentalnie przeciwni. Również dlatego wywalczyliśmy w końcowym porozumieniu bardzo jasną deklarację, że ustalenia nie stwarzają nowych zobowiązań ws. relokacji i przesiedleń. To był postulat premier Beaty Szydło i mamy tego efekt w dokumencie.

Po co był potrzebny taki dodatkowy punkt w tym porozumieniu, skoro ustalono zasady, że pomagamy na miejscu, poza granicami UE?

Pomagamy na miejscu, ale gdyby okazało się, że w przyszłości, gdy porozumienie będzie funkcjonowało, a Turcja będzie cofała z Morza Egejskiego osoby płynące w kierunku Europy i będzie umieszczała je u siebie, to Unia Europejska zobowiązała się do swojej części odpowiedzialności. Chodzi o to, by wówczas – na zasadzie 1:1 z Turcją - odbierać osoby o statusie uchodźczym, którzy mają już status ochrony międzynarodowej. Oczywiście na zasadach dobrowolności.

Możemy dziś szacować liczbę takich osób, które przypłyną do Turcji, dostaną status uchodźcy wojennego, a na końcu trafią do UE?

Jest zdecydowanie za wcześnie na takie szacunki – wszystko będzie uzależnione od tego, na ile Turcja będzie odciążona zdejmowaniem presji z Morza Egejskiego. Proszę jednak pamiętać, że system przesiedleń jest oparty o zasadę dobrowolności, a w końcowej deklaracji została zawarta dodatkowa gwarancja, że żadnymi bocznymi drzwiami nie zrodzi się nowe zobowiązanie w tym zakresie. Nowe rozwiązania mają też zniechęcać do migracji.

A nie obawia się pan, że zapisy porozumienia wyglądają dobrze tylko na papierze, a gdy przyjdzie wiosna i kolejne fale migrantów, to rzeczywistość boleśnie zweryfikuje nasz optymizm?

Jeżeli nie uda się tej fali powstrzymać przy tak skrojonej współpracy z Turcją, to znaczy, że w ogóle nie uda się jej pokonać. Unia Europejska przez ostatnie miesiące pokazała wielkie słabości w tej sprawie. Dziś zbliżamy się do momentu, gdy Europa znów będzie pod presją migracji, więc musimy szukać rozwiązań opartych na porozumieniu z państwami trzecimi. Turcja jest trudnym, ale koniecznym partnerem w tej współpracy. Naszym celem jest powstrzymanie presji migracyjnej wszelkimi środkami. Model współpracy z Turcją jest trudny, ale na dziś to jedyna realistyczna droga, by odzyskać kontrolę nad granicą południową i zahamować nielegalną imigrację.

Pozostaje jednak pytanie o to, czy współpracując z Turcją w sprawie migrantów, nie otwieramy jej zbyt szeroko furtki w ramach integracji z UE. Wobec Ankary i Erdogana są, delikatnie mówiąc, spore zastrzeżenia, jeśli chodzi o jakość demokracji i wolności.

Integracja UE z Turcją to proces dziś czysto teoretyczny. UE nie może pogodzić się z rozszerzeniami ostatnich lat. Tym bardziej trudno dziś realistycznie myśleć o integracji Turcji z UE. Ma to raczej rangę zmiany statusu politycznego Turcji wobec UE. Unia zachowuje swoje stanowisko ws. wolności demokratycznych i obywatelskich ale to nie może blokować współpracy z Ankarą w takich sprawach jak powstrzymanie fali migrantów. To kwestia egzystencjalna.

Można powiedzieć, że po kilku-kilkunastu miesiącach polityki marzycielskiej, UE wróciła do realistycznej polityki wobec imigrantów?

Można powiedzieć, że do polityków europejskich dotarł jeden fakt: że oprócz odpowiedzialności humanitarnej jest odpowiedzialność za granicę zewnętrzną, pokój społeczny i bezpieczeństwo. Nie możemy pozwolić sobie, by ten proces wymykał się spod kontroli. Porozumienie z Turcją to ważny i duży krok, by zahamować falę migracyjną idącą z południa szlakiem Morza Egejskiego i Bałkanami. Teraz trzeba je zrealizować.

Rozmawiał Marcin Fijołek

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.