PÓŁ PORCJI MAZURKA: W prezydenckim aucie pękła opona. Wielu komentatorom popękały opony mózgowe

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.PAP/reprodukcja/Maciej Kulczyński
fot.PAP/reprodukcja/Maciej Kulczyński

Przyczyny wypadku prezydenckiej limuzyny powinny być jak najszybciej wyjaśnione, ale wolałbym by do tego czasu politycy, dziennikarze i blogerzy powstrzymali się od snucia przeróżnych teorii. Choćby dlatego, że nie mają na temat katastrofy zielonego pojęcia a emocje które wywołują są jak najbardziej realne. I niepotrzebne.

I kiedy myślałem, że będzie to tylko problem co bardziej rozpalonych głów z prawej strony – trochę zbyt szybkich w pisaniu, ale których zaniepokojenie ma jakieś podstawy – okazało się, że wybiło szambo. Nie mam zamiaru przypominać internetowego hejtu, bo cytowanie opinii przeróżnych indywiduów dodaje im znaczenia, którego nie mają. I żadne forum internetowe nie jest od nich wolne, wpolityce.pl też nie, niestety. Problemem nie są więc internauci mający kłopoty z nietrzymaniem emocji, że tak to ujmę. Problemem są całkiem, wydawałoby się, poważni ludzie, którym nie jedna opona, ale liczne w mózgach popękały od przegrzania.

Nie chce mnie się cytować tych wszystkich dowcipnisiów, tych polityków PO jak Sławomir Nowak, tych rozżalonych, zaangażowanych propagandystów, czy wreszcie tych komentatorów, których rechot w stylu stadionowych okrzyków „Jeszcze jeden!” powinien być powodem hańby. Do skojarzeń „Smoleńsk – opona” dołączyli ludzie, którzy dotychczas z prostackim hejtem się nie identyfikowali, jak choćby naczelny liberalnego periodyku „Liberte!”

Redaktor Jażdżewski, gdy zwrócono mu uwagę, że przeholował bronił się pisząc, iż nie z wypadku kpi, a ze znienawidzonych przez siebie prawaków.

Zostawmy jednak nieszczęśnika, który prowadzi swe opętańcze wojenki, za które nagrodzony zostanie częstszymi zaproszeniami do TVN czy „Wyborczej”.

Innych, którzy rozumieją konsekwencje takiej zabawy, chciałbym tylko spytać czy wezmą odpowiedzialność za emocje, które nakręcają? Czy wiedzą, że ulegają im nie tylko kulturalni publicyści, ale też panowie Cybowie, gotowi dać im upust w mało wysublimowany sposób? Jasne, wy obłożycie się napisami „Hejt stop” i okładkami z największymi nienawistnikami wrzeszczącymi „Nie zabijajcie nas!”, ale to niczego nie zmieni. Dlatego pytam was, czy naprawdę wiecie w co się bawicie? Bo bawicie się źle.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych